Pięć lat temu, za sprawą albumu "Mental revolution", z marszu zdobyli publiczność złaknioną świeżego spojrzenia na jamajskie rytmy. Szacunkiem dla Marleya, ale i pomysłem na połączenie tradycji z nowoczesnym brzmieniem zdobywali kolejne przyczółki - tam, gdzie przyjeżdżali po raz drugi, trzeba było zwykle wynajmować największą salę w mieście.
To im nie wystarczyło - zapragnęli zmienić swą muzykę. Udało im się dopiero za drugim razem - wydany właśnie album nie razi już pseudopoezją, wyraźnie też pokazuje, co Piotr Banach i jego ekipa chcą osiągnąć - status Dżemu XXI wieku. Zręcznie lawirując między bluesem (sporo organów Hammonda) a gitarowym klangiem reggae, puszczają oko do tych, którzy nie doczekali się następców Riedla i spółki.
Przemówią do nich melancholijne liryki (wyjątek to "Stary pan czas"), spodoba się skłonność do rozwijania na pozór jednostajnych kompozycji ("Tanie gadanie"), a zawojuje głos Piotra "Gutka" Gutkowskiego, dziś najlepszego koncertowego śpiewaka - obojętnie czy słuchamy go z Kalibrem 44, czy z Indios Bravos.
To jeden z tych zestawów piosenek, które nie od razu zdobywają słuchacza. Dopiero koncertowe wersje dodają im uroku i upewniają w szczerości obranej przez zespół drogi. Indianie znów zdobędą każdą halę w kraju, choć szczytu list sprzedaży płyt już raczej nie.
Indios Bravos "Indios Bravos", My Music 2009, cena: ok. 30 zł
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?