Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koncert Radiohead na poznańskiej Cytadeli: adrenalina prosto w serce

Marcin Kostaszuk, Jacek Sobczyński
Muzycy Radiohead nie szaleją na scenie
Muzycy Radiohead nie szaleją na scenie G. Dembiński
Ci faceci powinni pracować w pogotowiu: zmiany nastrojów, jakie zafundowali 35 tysiącom widzów, były jak zastrzyki adrenaliny prosto w serce. Tyle że czasem przesadzali z dawką.

Należę do tej grupy fanów Radiohead, dla której ewolucja zespołu mogła zakończyć się w latach 90. A ściślej mówiąc na momencie, w którym panowie z Oxfordu zdecydowali się, zanurzyć w rzece elektronicznych brzmień, które niczym złowroga fala zalały wszystko to, co wychodziło bezpośrednio z gitar i bębnów. Na szczęście zespół w porę zauważył, że rujnuje w ten sposób swe najlepsze pomysły i sprowadził komputery do roli bardziej służebnej. Na Cytadeli zwyciężyła na szczęście pierwsza, lepsza wersja Radiohead.

Zapewne nigdy wcześniej seria kakofonicznych trzasków nie wzbudziła takiego entuzjazmu poznańskiej publiczności. Pobrudzony szumem, nieregularny rytm to znak rozpoznawczy utworu "15 Step", którym Radiohead rozpoczęli wczoraj koncert, a dwa lata wcześniej swoją ostatnią płytę. Chwyt bardzo dla tego zespołu charakterystyczny - kto zaakceptuje i wsłucha się w ten odpychający hałas, tego czeka nagroda w postaci kryjącej się po nim melodii.

Idealną kontynuacją było "There There" - wstęp na bębnach zyskał moc dzięki potężnemu, koncertowemu nagłośnieniu, a kulminacja emocji pod koniec tego utworu przyniosła próbkę możliwości rozbudowanego systemu świateł i telebimów. Dostosowane do klimatu poszczególnych utworów filmy uwalniały muzyków od konieczności skupiania na sobie uwagi widowni - mogli skupić się na wykonywaniu swej nieszablonowej muzyki.

Przeważał repertuar z ostatniej płyty "In Rainbows" - jak na Radiohead wyjątkowo spokojnej, dającej słuchaczowi sporo momentów kojących, a nie (jak bywało wcześniej choćby na "Amnesiac") wyprowadzających z psychicznej równowagi dźwiękowymi dysonansami. Kompozycje z wcześniejszych płyt dawkowane były oszczędnie, ale chwile satysfakcji mieli zarówno fani elektronicznego oblicza zespołu z okresu albumu "Kid A", jak i wielbiciele uznanej przez wielu krytyków za najlepszy album rockowy wszech czasów "OK Computer". Sądząc po reakcji na pojedyncze utwory z niego pochodzące, tych ostatnich było najwięcej.

W "Street Spirit (Fade Out)" jeden jedyny raz okazało się, że też są ludźmi: gitarowy wstęp do świetnej ballady trącił zawstydzającym fałszem, ale ciąg dalszy, zwłaszcza trudne partie wielogłosowe, były już zachwycające, podobnie jak dalsza część tego głównego dania: wielki hit "Paranoid Android", świeże "Videotape" i "Nude" oraz wymarzony deser: "Karma Police".

Zazwyczaj Radiohead nie przedłużają wersji koncertowych, ale tym razem, nawet po ostatnim rozbłysku świetlnej scenografii, Thom Yorke powtórzył refren, wspomagając się akustyczną gitarą i skromnym chórem kilkudziesięciu tysięcy gardeł. Z pozostałych czterech utworów w części zasadniczej największe wrażenie zrobiło "Idioteque" i "Everything In Its Right Place". Przez chwilę powiało grozą: tym utworem zespół zwykle kończy występy definitywnie. Okazało się, że w Poznaniu będzie wyjątek.

Ku zaskoczeniu widzów, wizualną atrakcyjność koncertowi zapewniły nie tylko perfekcyjnie zsynchronizowane z dźwiękiem światła, ale też nieustannie miotający się po scenie wokalista. Jego epileptyczny taniec, a także stoicki spokój pozostałych muzyków śledziły nieruchome kamery, a obraz z nich łączył się na telebimach, podzielonych na sześć części. Wrażenie było ciekawe - to tak, jakbyśmy zamienili się w ochroniarzy podglądających, co też porabiają ludzie w różnych pokojach...

Trzy ostatnie utwory pogodziły wszystkich: rytmiczny "Reckoner" przeszedł w refleksyjne "Lucky", a gdy zabrzmiały pierwsze takty "Creep", niektórzy fani zaczęli... płakać. W tym momencie dostali bowiem więcej, niż mogli sobie wymarzyć. - Mogę już nie czekać na Pink Floyd - skomentował przebieg koncertu jeden z widzów i nie była to raczej przesada.

W dniu koncertu od siódmej rano przy zamkniętej bramce koczowała młoda Japonka, która po angielsku potrafiła jedynie wyznać miłość do grupy Thoma Yorke'a. Bardziej rozmowna była grupka Francuzów, na których polscy fani spoglądali z niekłamaną zazdrością. Na zespół czekali długich 15 lat, podczas gdy jedna z dziewczyn znad Sekwany świętowała jubileusz... 70 koncertu Radiohead obejrzanego w swoim życiu.

- Podróżujemy po Europie od maja. W marcu byliśmy na koncercie w Buenos Aires i już się cieszymy, że zobaczymy to jeszcze raz. Podróż? Długa, ale jak zobaczysz te spadające na scenę gwiazdy, będziesz wiedział, dlaczego musieliśmy tu być - śmiali się Martin Chiquiar Rodriguez i Frank Lev, których miłość do rockmanów z Oxfordu przywiodła do Poznania z... Urugwaju.

O ile obcokrajowcy obozowali na Cytadeli od rana, o tyle wtorkowy termin koncertu sprawił, że większość polskich fanów dotarła do Poznania po południu. Poznański dworzec przypominał rewię współczesnej mody. Okazuje się, że do lamusa odeszły już koszulki z logami zespołów, noszone przez fanów. W holu głównym królowały koszule w kratę, trampki oraz okulary w kolorowych oprawkach.

- Przyjechaliśmy ze Szczecina. Na Cytadelę dojedziemy z okolic Starego Rynku, gdzie nocujemy - opowiadają licealiści Julia Parchimowicz i Tomek Spunda. W poznaniu topografii miasta pomogły im miniprzewodniki, rozdawane przez hostessy osobom "wyglądającym, jakby przyjechały na koncert Radiohead".

Mniej osób można było spotkać za to na parkingu, umiejscowionym za mostem Dworcowym. - Dostępne na stronie internetowej mapki były pomocne dla osób takich jak my - czyli spoza Poznania, dla których dojazd był najłatwiejszy samochodem. A teraz idziemy poszukać przystanku bezpłatnych autobusów - mówił Wojtek ze Strzegomia pod Wrocławiem, który na Radiohead przyjechał ze swoją córką Polą. Zwrócił jednak uwagę na słabe oznakowanie parkingu - o tym, że właśnie tutaj oczekiwani są fani Radiohead informował jedynie niewielki plakat przed wejściem.

Podobnie było na parkingu przy ulicy Matejki, ale dzięki mapkom, opublikowanym w poniedziałek w "Głosie" i innych tytułach grupy Polskapresse, większość fanów w końcu trafiła. Co godne podkreślenia, samochody nie zablokowały ulic graniczących z Cytadelą. Choć organizatorzy awizowali prawie 40 tysięcy widzów, widać było, że spora ich część dotarła na koncert pieszo. Sporą popularnością cieszył się również parking rowerowy.

O tym, kiedy do Poznania dojechali sami muzycy, nie wiedzieli nawet organizatorzy. Około 13 z ogromnej estrady można było usłyszeć dźwięki próby, ale po jakimś czasie okazało się, że na scenie nie było Thoma Yorke'a, lecz... podobny do niego pracownik techniczny, który służył jako model kamerzystom. Muzyka grała zaś z taśmy i w ten niecodzienny sposób przetestowano zestaw nagłośnieniowy.

Okazało się, że Radiohead nie nocowali przed koncertem w Poznaniu, ale dojeżdżali na koncert prosto z Pragi, gdzie występowali w niedzielę. Fani nie mieli zatem szans na pamiątkowe zdjęcie z idolami lub autograf. Musiały im wystarczyć sprzedawane przed wejściem koszulki (za 70 i 100 złotych), bluzy (200 złotych) i znaczki z logo grupy (15 złotych). Nie było też problemów z kupnem biletu na sam występ.

Organizacja dojazdów i samego terenu koncertu była perfekcyjna. Koszmarem okazało się natomiast opuszczenie Cytadeli. - Staliśmy stłoczeni około 40 minut, podczas gdy ochroniarze nie chcieli otworzyć szerzej bramek wyjściowych - skarży się nasz czytelnik. Większość widzów szła w stronę ulicy Szelągowskiej, co sprawiło, że zejście po schodach (z niewiadomych powodów nieoświetlonych) groziło co najmniej kontuzją nogi.

To zagrali na Cytadeli:
1. 15 Step
2. There There
3. Weird Fishes/Arpeggi
4. All I Need
5. Optimistic
6. 2+2=5
7. Street Spirit (Fade Out)
8. The Gloaming
9. Myxomatosis
10. Paranoid Android
11. Videotape
12. Nude
13. Karma Police
14. Bangers + Mash
15. Bodysnatchers
16. Idioteque
17. Everything In Its Right
Encore:
18. You and Whose Army?
19. These Are My Twisted Words
20. Jigsaw Falling Into Place
21. I Might Be Wrong
22. The National Anthem
Encore 2:
23. Reckoner
24. Lucky
25. Creep

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski