Zaczęło się od problemu technicznego z saksofonem, który jednak nie przeszkodził wirtuozowi wprowadzić sali w zachwyt. Przy akompaniamencie mistrza czarno-białych klawiszy Danilo Pereza, Wayne Shorter nie pozwolił oderwać uwagi słuchaczy od perfekcyjnego frazowania saksofonem, zostawiając przy tym sporo miejsca dla muzyków sekcji rytmicznej.
Szalone momentami tempo perkusisty Briana Blade niejednokrotnie wyrywało obecnych z chwilowego letargu, tworząc tym samym spójną całość z grą kontrabasisty Johna Patitucciego. Każdy z tych artystów to dynamit, który co chwilę eksplodował, by znów za moment powrócić do kojącego, rytmicznego, łagodnego brzmienia.
Kwartet Wayne Shortera po raz kolejny potwierdził, że wysokie miejsce jakie zajmuje w rankingu zespołów jazzowych, nie jest przesadzone. Dzięki unikaniu typowego schematu "temat, improwizacje, temat, coda", zespół wbił się na wyżyny wspólnej kreacji, aczkolwiek obliczonej tak, by nie pozostawić miejsca dla niepotrzebnych dźwięków. Wprawne ucho mogło usłyszeć w grze kwartetu chłodną kalkulację całego występu, w której nie było wiele miejsca na niezaplanowane zwroty akcji.
Atmosfera jazzowego święta udzieliła się publiczności, która dwukrotnie wywołała muzyków na bisy, przedłużając w ten sposób koncert... prawie o połowę. Takiej reakcji widowni nie ma się co dziwić bo - jak mawiał Miles Davis - "było to takie granie, że głowa odpada".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?