Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konflikt w szkole na Piątkowie

Anna Jarmuż
W SP nr 34 jest około tysiąc uczniów i ponad 100 pracowników
W SP nr 34 jest około tysiąc uczniów i ponad 100 pracowników archiwum/Marek Zakrzewski
Od dwóch lat SP nr 34 ma nową dyrektorkę. Część nauczycieli uważa, że źle zarządza szkołą. List w tej sprawie trafił do wszystkich miejskich instytucji. Swojej szefowej bronią pozostali pracownicy.

Łamanie przepisów, zastraszanie pracowników, nepotyzm i złe zarządzenie placówką. To zastrzeżenia, które część nauczycieli Szkoły Podstawowej nr 34 kieruje w stronę dyrekcji. Nie zgadza się z nimi sama zainteresowana. Jak mówi, szkoła dobrze się rozwija, a niektórym pracownikom, trudno jest po prostu zaakceptować zmiany.

Atmosfera strachu

Anonimowy list w sprawie sytuacji w SP 34 trafił do wszystkich instytucji zajmujących się poznańską oświatą. Nauczyciele piszą w nim, że dyrekcja szkoły nie zajmuje się poziomem nauczania, nie uczestniczy w życiu szkoły i nie dba o tradycje (z holu zniknęły duże maskotki Pippi i Kozioł- ka Matołka, podwieszone pod sufitem). Osoby podemujące własne inicjatywy nie mogą liczyć na wsparcie. Zdaniem części pracowników, dyrektorka faworyzuje niektórych nauczycieli, innym okazuje brak szacunku. Bywa, że są straszeni wpisem do akt za nieprawdziwe przewinienia.

- Na każdym kroku widać podziały w gronie pedagogicznym - co się nigdy nie zdarzało - mówi nam jeden z pracowników (z obawy przed utratą pracy chce pozostać anonimowy). - Nie wpływa to dobrze na atmosferę pracy. Naszym atutem była zgoda, współpraca, brak donosicielstwa. Stąd płynęły sukcesy szkoły. Teraz zapanowała atmosfera strachu. Poprzez działania pani dyrektor część nauczycieli i innych pracowników szkoły straciło do siebie zaufanie.

Nauczyciele zwracają też uwagę, że dyrektorka zatrudniając nowe osoby nie kieruje się ich kompetencjami, ale znajomościami. W szkole pracuje m.in. jej syn. Swoją interwencję nauczyciele tłumaczą troską o dobro szkoły. - Jeszcze do niedawna byliśmy dumni z tego , że należymy do zespołu 34. Obawiamy się, że jeśli nic nie zrobimy, niedługo przed społecznością lokalną będziemy wstydzić się, że tutaj pracujemy - wyjaśniają.

Oszczerstwa i pomówienia

Inaczej widzi całą sprawę dyrekcja szkoły. Jak tłumaczy, przy jej wsparciu tylko w pierwszym półroczu roku 2015/2016 odbyło się 15 szkolnych imprez i uroczystości, 35 konkursów, 23 zawody sportowe, 130 wycieczek oraz ponad 100 tematycznych i wspomagających zajęć pozalekcyjnych. Zrealizowano też wiele programów i projektów.

- Jestem na prawie wszystkich uroczystościach. Nie uczestniczę jedynie wtedy, kiedy obowiązki służbowe mi nie pozwalają - wyjaśnia Katarzyna Książkowska, dyrektorka SP nr 34. Jak wyjaśnia, zatrudniając nowe osoby w szkole zawsze bierze pod uwagę ich kompetencje. - Nie mogę pozwolić sobie na zatrudnienie osób nie posiadających kwalifikacji zawodowych. Do tego zobowiązują mnie przepisy - mówi. Jak podkreśla, w roku szkolnym 2015/2016 zostało przyjętych do pracy 24 nowe osoby.

- Trójka z nich to nauczyciele, z którymi spotkałam się kiedyś w mojej karierze zawodowej w innej placówce, w tym dwie o wybitnym dorobku zawodowym. Poza synem nie zatrudniam osób mi bliskich czy spokrewnionych - wyjaśnia K. Książkowska. Zauważa, że nie ma ku temu przeciwskazań prawnych. Syn jest pracownikiem obsługi, bezpośrednio podległym Kierownikowi Gospodarczemu.
- Jest to osoba niepełnosprawna po wypadku, który wydarzył się wiele lat temu w szkole i to przekłada się na moją szczególną troskę o bezpieczeństwo na terenie podległej mi placówki - mówi dyrektorka SP 34.

Za pomówienia i oszczerstwa uważa zarzuty o faworyzowaniu niektórych pracowników oraz brak szacunku do innych. - Mój gabinet jest zawsze otwarty. Każdy, kto chce porozmawiać, jest przyjęty i wysłuchany. Sama często wychodzę na teren szkoły, rozmawiam z pracownikami. Organizuję spotkania w mniejszym gronie - wylicza K. Książkowska. - Nikogo nie straszę wpisem do akt. Postępuję zgodnie z zasadami oraz z Kodeksem pracy i kartą nauczyciela. Zawsze rozmawiam z każdą stroną.

Jak podkreśla, czasem zdarzy się trudna sytuacja, kiedy trzeba przeprowadzić mniej miłą rozmowę z nauczycielem, czy innym pracownikiem. Taka jest rola dyrektora szkoły. Zdaniem dyrektorki kontynuowane są też szkolne tradycje. Maskotki Pippi i Koziołka Matołka usunięto ze względów bezpieczeństwa. Podczas obchodów Dnia Dziecka wróciły w formie dużych plakatów. Kontynuowane są też pamięć o byłej dyrektorce szkoły - Emilii Waśniowskiej, Halowy Turniej Piłki Nożnej i wiele innych.

Trwa kontrola

Dyrektorkę wspiera też Rada Rodziców. Pozostali nauczyciele rozpoczęli zbieranie podpisów w jej obronie. Jak zauważają podział w szkole rzeczywiście jest zauważalny. Części osób nie podobają się zmiany. Są to jednak często zmiany na lepsze.

- Na samym początku dyrektorka przyszła do nas i spytała, czego potrzebujemy. Dostałyśmy nowe wózki. Wyremontowany ma zostać nasz kantorek - mówi Małgorzata Wojciechowska, która w SP 34 pracuje jako sprzątaczka. - W szkole pojawił się nowy sprzęt, wyremontowano obiekty sportowe. Mnie współpraca z dyrekcją układa się bardzo dobrze. Nie widzę też, by ktoś z pracowników był przez nią faworyzowany - dodaje Łukasz Piechna, nauczyciel wf-u.

Jacek Leśny z poznańskiego oddziału ZNP uważa, że atmosfera w szkole nie jest dobra. Radzi poszkodowanym nauczycielom, by założyły związki zawodowe. Wtedy będzie można im pomóc. Kontrolę w szkole prowadzi Okręgowa Inspekcja Pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski