Poznań, obok Krakowa, uchodzi za bardziej konserwatywne miasto niż np. Warszawa. Wynika to z tego, że osiada tu o wiele mniej "ludności napływowej" - z innych miast Polski. Do stolicy kraju zjeżdżają ludzie z różnych stron. I każdy z nich wnosi do miasta coś innego. Warszawa musi więc być bardziej liberalna.
Konserwatyzm i solidaryzm nie tylko poznaniaków, ale Wielkopolan w ogóle, jest też uwarunkowany historycznie. Nami wciąż rządzą trumny Hipolita Cegielskiego i Karola Marcinkowskiego. Wciąż, jak za czasów Powstania Wielkopolskiego, gdy był to jedyny słuszny sposób na walkę z Niemcami, uznajemy wyższość solidaryzmu nad indywidualistycznym podejściem.
Nie bez powodu od dawna mówi się, że Wielkopolanie są kubek w kubek do siebie podobni, tak samo myślą i się zachowują. Ci, którzy mają odmienne zdanie, raczej milkną, nie są w głównym nurcie. Z jednej strony, ten solidaryzm to piękna cecha, dzięki której jesteśmy świetnie zorganizowani, dobrze pracujemy. Ale z drugiej, przyczynia się do rezygnacji z części własnego "ja" na rzecz bohatera zbiorowego. Tu o wiele trudniej jest pójść pod prąd. Z tego też powodu w Poznaniu nigdy nie było i nadal nie ma aury dla rozwoju kultury.
To wszystko wpisuje się w głośne protesty przeciwko kontrowersyjnym aktom sztuki. Tyle że one przynoszą odwrotny skutek. Bo, jak widać chociażby po "Golgota Picnic", skandal służy sztuce i ją promuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?