Koszalin: Miłosz S. jest w złym stanie psychicznym. W areszcie pomagają mu ksiądz i psycholog

Po tragedii, jaka miała miejsce w jednym z koszalińskich escape roomów, Miłosz S. trafił do aresztu. Jego prawnik od samego początku apelował o specjalny nadzór nad swoim klientem. Obrońca obawiał się o stan psychiczny Miłosza S. i o to, że może sobie coś zrobić.

- Na jego prośbę jest w stałym kontakcie z księdzem. Jest także pod nadzorem psychiatry i psychologa. Ma huśtawkę nastrojów. Gdy ostatnio się widzieliśmy, był kontakt, a po chwili zapadł się w sobie. Przeżywa bardzo śmierć młodych dziewczyn, dlatego poprosiłem o to, by otoczyć go szczególną uwagą w areszcie – mówił Wirtualnej Polsce mec. Wiesław Breliński.

Dodawał także, że "jego klient wielokrotnie powtarzał, że oddałby swoje życie, żeby tylko nie doszło do śmierci pięciu dziewczynek".

Dyrekcja aresztu śledczego zapewniła Miłoszowi S. pomoc specjalistów.

Po pożarze w pokoju zagadek, do którego doszło 4 stycznia w Koszalinie, w wyniku którego zginęło pięć 15-letnich dziewczynek, Miłosz S. usłyszał zarzut umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci osób, które zginęły w pożarze. Grozi za to do 8 lat więzienia.

Miłosz S. prowadził escape room wraz z babcią, na którą zarejestrowana była ta działalność gospodarcza. Jak podaje portal Wirtualna Polska, rzecznik prokuratury okręgowej w Koszalinie tłumaczył, że są podstawy, by twierdzić, "że podejrzany był osobą faktycznie wykonującą czynności w ramach działalności gospodarczej, którą zgłosiła do ewidencji jego najbliższa krewna i był osobą, która przygotowywała wyposażenie pomieszczeń".

POLECAMY:

Uczniowie piszą, a nauczyciele płaczą! HITY KLASÓWEK