Z kolei Ostrovia Ostrów zwyciężyła w wyjazdowym pojedynku KS JAS Sosnowiec 73:67 i po piątej serii spotkań sklasyfikowana jest na trzeciej pozycji w grupie B I ligi z dorobkiem ośmiu punktów.
Natomiast w rozgrywkach o awans do I ligi uczestniczą koszykarki Tęczy Leszno, drużyny która w poprzednim sezonie utrzymała się w ekstraklasie, ale ze względów finansowych nie przystąpiła do gry w PLKK. Klubowi działacze na czele z prezesem Jerzym Pielechem podjęli się jednak trudu odbudowania drużyny od podstaw. Zadania podjął się dobrze znany w środowisku leszczyńskim trener Krzysztof Zajc. Dość niespodziewanie liderką drużyny została 42-letnia Edyta Krysiewicz, która do wyczynowej koszykówki powróciła po dwóch latach przerwy.
Tęcza sezon rozpoczęła od czterech meczów wyjazdowych (Trapez zajęty był na MŚ w kręglarstwie). Odniosła jedno zwycięstwo, ale w niedzielę o godz. 17 pojedynkiem z Wichosią Jelenia Góra (bilety po 2 i 5 zł) rozpoczyna serial ośmiu gier na własnym parkiecie i chce zdecydowanie poprawić swoje konto punktowe.
- W tych rozgrywkach występują rezerwy drużyn z ekstraklasy. Poziom rywalizacji nie jest więc czasami osiągalny dla moich dużo młodszych koleżanek. Tylko ja i Agnieszka Król mamy poważne doświadczenie z ligowych parkietów. Pozostałe dziewczyny dopiero uczą się dorosłej koszykówki, nie wyłączając Żanety Kubickiej i Dagmary Moszak, które jedynie "liznęły" PLKK - tłumaczyła popularna Edzia.
Przez ostatnie dwa lata nie grała ona w koszykówkę, ale utrzymywała kontakt ze sportem poprzez amatorską grę w tenisa, jazdę na nartach czy wizyty na siłowni. Nic dziwnego, że niemal w każdym spotkaniu zdobywa ponad 20. punktów i występuje co najmniej 35 minut na parkiecie.
- Trener Zając w wakacje poprosił mnie, żebym przyszła na 2-3 treningi. Zanim się spostrzegłam już odbył się pierwszy mecz i okazało się, że nie zapomniałam, co się robi z piłką. Jak się "nie rozsypię", to zostanę do końca sezonu, a dobre statystyki rzutowe mnie nie dziwią, bo zawsze byłam chytra na punkty - przyznała koszykarka, która pięć lat temu doprowadziła Tęczę do najwyższego w historii, czwartego miejsca w ekstraklasie.
Krysiewicz jest zdania, że w czasach kryzysu też można myśleć o powrocie do elity.
- Nie chcę być stronnicza, ale dopóki w Lesznie pracował mój mąż, Jarosław, to trzymał zespół w ryzach. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że równie ważne, co sportowe, są czynniki finansowe. Bez strategicznego sponsora trudno marzyć o spektakularnych sukcesach. Wierzę jednak w to, że są maniacy, którzy zechcą wspierać koszykówkę - przekonywała Krysiewicz.
Odbudowanie piramidy sponsorskiej już się właściwie rozpoczęło, czego dowodem choćby pomoc transportowa i noclegowa ze strony hotelu Vitalia w Boszkowie.
- Myślę, że musiałby trafić do klubu zdolny menedżer, człowiek który dotrze do miejscowych firm i przekona je do zaangażowania w budowę zawodowej drużyny. Na razie bowiem dziewczyny grają za symboliczne pieniądze i traktują sport jak pasję, a nie zawód - zakończyła koszykarka zwana killerem z Leszna.
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?