Radosław Patroniak
50-letni Wadim Czeczuro pracował już w wielu wielkopolskich klubach, ale jeszcze nigdy nie prowadził drużyny z Poznania ©Fot. Arka Gdynia/Adam Chmielewski
50-letni Wadim Czeczuro pracował już w wielu wielkopolskich klubach, ale jeszcze nigdy nie prowadził drużyny z Poznania ©Fot. Arka Gdynia/Adam Chmielewski
Czeczuro pojawił się na treningu akademiczek w środę i nie ukrywał, że przed nim bardzo trudne zadanie. Już w sobotę Enea AZS zmierzy się w Toruniu z Energą, zespołem aspirującym do medali. Początek spotkania o godz. 15, a nowego trenera i zawodniczki będzie można obejrzeć w telewizji, bowiem mecz transmitowany będzie na kanale Sportklub.
Dotychczasowy opiekun akademiczek będzie prowadził drużynę do lat 22.
– Wiadomo, że jak jest zapaść wynikowa, to jedną z opcji, by pobudzić zespół jest zmiana trenera.
Czytaj także: Marek Lebiedziński o różnicach między ekstraklasą a I ligą
Według niego przyczyną słabej postawy drużyny były kontuzje, niesprzyjające okoliczności oraz siła finansowa rywali.
– Jazmine Davis w trakcie sezonu miała dwie kontuzje. Do Polkowic pojechała po jednym treningu. Kinga Demczur w Ostrowie wystąpiła na własną odpowiedzialność. Inne zawodniczki też borykały się z problemami zdrowotnymi. W starciu z PGE MKK Siedlce przysnęliśmy w jednej kwarcie, a w Ostrowie nie mieliśmy swojej liderki i trafiliśmy na dzień konia Jowity Ossowskiej. Mimo wszystko wierzyłem, że się utrzymamy i chciałem prowadzić zespół do końca sezonu. Po tak dotkliwej przegranej w BLK jak ta w Polkowicach zarząd sekcji musiał jednak zareagować – dodał Lebiedziński.
Według niego akademiczki mają realne szanse odbić się od dna tabeli, wykorzystując fakt, że Wadim Czeczuro to doświadczony szkoleniowiec.
– Powinien też zadziałać efekt nowej miotły. Wprawdzie skład jest osłabiony w stosunku do pierwszej fazy rozgrywek, bo rozwiązaliśmy kontrakt z Ireną Matović, ale to nie znaczy, że mamy aż tak słabą ekipę, by nie utrzymać się w ekstraklasie. Mimo serii porażek takie zawodniczki jak Marta Nowicka czy Julia Niemojewska pokazują, że warto stawiać na młodzież – przekonywał były trener Enei AZS.
W jego opinii przedsezonowe zapowiedz rywalizacji o ósemkę nie były na wyrost, ale nie zostały spełnione dwa warunki. – Przed rozpoczęciem rywalizacji o mistrzostwo Polski wydawało mi się, że mamy mocny motor napędowy w postaci czterech zagranicznych zawodniczek. W trakcie ligowych zmagań okazało się, że nie do końca się on sprawdził. Poza tym liga jest wyrównana i kosztowna. A my wciąż mamy mniejszy budżet i mniejszą siłę przebicia od większości drużyn – zakończył Lebiedziński.
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? r.patroniak@glos.com