Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kotorowski: Bardzo cieszymy się, że wracamy na nasz stadion

Hubert Maćkowiak
Krzysztof Kotorowski ze spokojem przygotowywał się do meczu z Wisłą Kraków.
Krzysztof Kotorowski ze spokojem przygotowywał się do meczu z Wisłą Kraków. Marek Zakrzewski
Krzysztof Kotorowski z Wisłą Kraków mierzył się już kilkanaście razy. Najlepiej wspomina ostatni mecz w Poznaniu, kiedy Kolejorz wygrał 4:1. Tym razem wydarzeniu towarzyszą dodatkowe emocje, bo Lech Poznań po długiej tułaczce wraca na Bułgarską.

- Cieszymy się, że wreszcie jesteśmy w domu, gdzie czujemy się bardzo mocni - mówi bramkarz Kolejorza.

Czytaj także:
Wisła Kraków zagra z Lechem Poznań bez Małeckiego
Lech Poznań: Wojtkowiak i Wołąkiewicz wracają do zdrowia

Z Wisłą Kraków o zwycięstwo

W piątkowy wieczór zapowiada się niezwykle emocjonujące widowisko. Nie może być inaczej, skoro aktualny mistrz Polski zmierzy się z zespołem, po którym przejął mistrzowską koronę.

- Zarówno Lech, jak i Wisła to poukładane drużyny. W obu składach są indywidualności, które mogą przechylić szalę zwycięstwa w jedną lub drugą stronę - zaznacza Kotorowski.

W jutrzejszym meczu na stadionie przy Bułgarskiej każdy wynik jest możliwy. Ostatnio Wisła prowadziła w Poznaniu 1:0, ale później do głosu doszli lechici i wbili aż cztery piękne gole. Trzeba jednak podkreślić, że goście z Krakowa też potrafili o ligowe punkty walczyć w Poznaniu jak lwy. Tak było chociażby w sierpniu 2006 roku, kiedy mecz zakończył się rezultatem 3:3, mimo że Kolejorz prowadził 3:1.

- To pokazuje, że w każdej chwili należy być skoncentrowanym - zaznacza bramkarz, który w Lechu występuje siedem lat. Jak Kotorowski wspomina prestiżowe mecze?

- Chyba najlepszy pod względem poziomu, taktycznych rozwiązań i atmosfery był mecz z jesieni ubiegłego roku. Wysoka wygrana nie uratowała trenera Jacka Zielińskiego, który stracił pracę dosłownie kilka dni później. Wtedy zagraliśmy wręcz wzorowo - mówi Krzysztof Kotorowski.

Wynik ostatniego starcia ligowych potentatów napawa więc optymizmem, a wiary może dodać też ligowa statystyka. W ciągu ostatnich ośmiu lat Kolejorz przegrał u siebie z Białą Gwiazdą tylko raz, w 2008 roku.

- Faktem jest, że w Poznaniu z tym rywalem zazwyczaj nieźle sobie radziliśmy. Nawet kiedy Wisła miała skład złożony z niemal samych reprezentantów Polski. Myślę, że teraz też można być optymistą - tłumaczy nasz rozmówca.

Wisła Kraków w tarapatach

Co zdecydowanie przemawia na korzyść lechitów? Bardzo istotny będzie atut własnego boiska. Po wielu dniach tułaczki po Plewiskach, Komornikach i Wronkach, piłkarze wracają na Bułgarską. Nie trzeba tłumaczyć, jakie to ważne dla drużyny.

- To dla nas świetna wiadomość. Wracamy na nasz stadion, do naszych kibiców. To wielki powód do radości. Wiadomo, że w domu gra się zdecydowanie lepiej i postaramy się to wykorzystać - zaznacza bramkarz Lecha.

Jak twierdzi, 10 punktów w pięciu kolejkach to niezła pozycja wyjściowa przed następnymi kolejkami. Zwłaszcza że Kolejorz zaliczył aż cztery wyjazdy.

- Oczywiście mogłoby być tych punktów więcej, ale nie jest źle. W końcu jesteśmy liderem ekstraklasy, więc chyba nie można narzekać. Najbardziej szkoda tego meczu w Zabrzu, ale potraktowaliśmy tamto spotkanie jako bolesną nauczkę. Tak czy inaczej, do piątkowego hitu podchodzimy w zdecydowanie lepszych humorach niż nasi rywale. Oni są niżej w tabeli i grają na wyjeździe. Miejmy nadzieję, że po meczu nadal będziemy górą - mówi doświadczony zawodnik.

- Wiem, jakie emocje wyzwalają takie hity. Postaram się tę wiedzę spożytkować - dodaje bramkarz.

Zakłócone przygotowania

Ostatnie dni w obu klubach są bardzo gorące. Zarówno w Krakowie, jak i Poznaniu, przygotowania były zakłócone przez wyjazd zawodników na mecze reprezentacji. Aż sześciu piłkarzy Lecha opuściło stolicę Wielkopolski przed meczem z Wisłą.

To Luis Henriquez, Semir Stilić, Artiom Rudnev, Rafał Murawski, Mateusz Możdżeń i Marcin Kamiński. Z Wisły do drużyn narodowych powołania otrzymali: Maor Melikson z Izraela, Cwetan Genkow z Bułgarii, Sergei Pareiko z Estonii, Andraż Kirm ze Słowenii, Junior Diaz z Kostaryki oraz Cezary Wilk. - Mnie najbardziej cieszy powrót do zdrowia Grzesia Wojtkowiaka i Huberta Wołąkiewicza. Mając ich przed sobą, wiem, że ofensywa Wisły będzie miała trudne zadanie - twierdzi poznański golkiper.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski