Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koźminianka to kolarska wizytówka i duma gminy

Mariusz Kurzajczyk
W minioną środę dawna sala OSP w Koźminku, czyli restauracja "Malaga" wypełniła się po brzegi gośćmi i jubilatami. Swoje 20-lecie świętował Uczniowski Klub Sportowy Koźminianka - jak się wyraził obecny na uroczystości prezes Polskiego Związku Kolarskiego Wacław Skarul - "prawdziwa perełka" młodzieżowego kolarstwa w Polsce.

Koźminianka powstała w 1995 roku jako klub wielosekcyjny i takim pozostała do dziś. Wprawdzie nie ma już sekcji piłkarskiej, która przeniosła się na orlika, ale z powodzeniem w turniejach rywalizują siatkarki oraz szachiści. Chyba jednak nikt nie ma wątpliwości, że tak naprawdę UKS Koźminianka kolarstwem stoi, w czym przede wszystkim zasługa Marka Cieślaka. Ale o nim będzie potem.

Klub powstał, bo ówczesny minister sportu porozsyłał do szkół pisma, w których zachęcał do tworzenia UKS-ów. Taki list dostała także Szkoła Podstawowa w Koźminku, a jej dyrektorka Marianna Chenczke pomyślała, że to bardzo dobry pomysł i ze wsparciem m.in. wójta Andrzeja Miklasa UKS stworzyła, stając zresztą na jego czele. Sekcją kolarską z początku zajmowali się Bronisław Krakus i Stanisław Warszewski, ale po roku propozycję zajęcia się kolarzami dostał wspomniany Cieślak.

Chciałem napisać trener, ale przecież przez lata był to jednocześnie mechanik, kierowca i... kucharz. Sam kiedyś ścigał się w barwach kaliskiego Włókniarza. Kariery nie zrobił, bo rodzice nie chcieli podpisać licencji na kolejny rok. Jego ojciec był świadkiem groźnego wypadku na torze i nie chciał, aby taki los spotkał syna. Do kolarstwa wrócił po ponad 20 latach.
Na dzień dobry klub dostał rowery z Polskiego Związku Kolarskiego - pięć kolarzówek i dwa górale. Prezes Chenczke przyznaje, że między innymi ten obiecany przez Związek sprzęt zadecydował o powołaniu klubu. Niestety, rowery z perypetiami dotarły, tyle że miały ramy dla zawodników mierzących 1,90 m, a nie dla uczniów podstawówki. Jednoślady miał zamienić na mniejsze jeden z kaliskich mechaników, ale mu je ukradziono. Ostatecznie skombinował nowe, mniejsze i można było trenować.

- W pierwszym wyścigu w Woli Droszewskiej zajęliśmy szóste miejsce i na koniec usłyszałem od "kogoś bardzo ważnego", że lata muszą upłynąć, żebyśmy się zaczęli liczyć w peletonie - wspomina Cieślak.

Tymczasem już jesienią tego samego roku Koźminianka była trzecia, najpierw na lokalnych zawodach, a potem w mistrzostwach makroregionu. Na tamten sukces zapracowali Joanna Cieślak, Kamil Banasiak i Grzegorz Świerek. Dodajmy, że w tych pierwszych latach Cieślakowi nadal pomagał Warszewski. Z początku sędziowie mylili kolarzy z Koźminka z kaliszanami, bo pierwsze stroje przekazał im Józef Jankowski z Włókniarza. Dopiero z czasem dorobili się własnych za sprawą najstarszego sponsora Sylwestra Ranisia, którego do dziś zastępuje syn Waldemar. Kolejne stroje kupił Bank Spółdzielczy Ziemi Kaliskiej i robi to nadal.

- Z początku nasze logo miało być z tyłu, bo zwykle widać plecy kolarzy. Uznałem jednak, że skoro mają wygrywać, logo umieścimy na piersi - wyjaśnia prezes Grzegorz Poniatowski.

To były prorocze słowa, przede wszystkim dzięki Aleksandrze Dawidowicz, która za sprawą starszego brata Tomasza pojawiła się w klubie w 1998 r. Debiutowała w wyścigu klas piątych i szóstych w koźmineckiej Brzezince, zajmując ósme miejsce. Cieślak zapewnia, że dostrzegł w niej talent od pierwszego wejrzenia. Ola do dziś jest wizytówką nie tylko klubu, ale całego Koźminka. To dwukrotna olimpijka, brązowa medalistka mistrzostw świata seniorek oraz złota mistrzostw świata i Europy U23.
- Ola pozwala młodym ludziom uwierzyć w siebie, w to, że nawet mieszkańcy małej miejscowości mogą zdobywać medale mistrzostw świata i reprezentować Polskę na olimpiadach - podkreśla wójt Miklas.

Ciekawe, że jej były trener pamięta głównie niepowodzenia, takie jak na przykład 5-sekundowe spóźnienie na start jazdy indywidualnej na czas podczas jednego z wyścigów.

- Ola przegrała wtedy pierwsze miejsce o 4 sekundy - podkreśla Cieślak.

Innym razem w ważnej imprezie sznurowadła zaplątały się jej w pedałach i upadła 20 metrów przed metą, tracąc wydawałoby się pewne zwycięstwo. Na szczęście radosnych chwil było dużo, dużo więcej. Do historii przeszły heroiczne boje Oli z siostrami Marleną i Magdaleną Pyrgiesównami, głównie w MTB. Na szosie wyścig mistrzostw Polski ze startu wspólnego wygrała dopiero jako juniorka, po czym została... zdyskwalifikowana.

- Ola miała defekt, zmieniliśmy koło, ale okazało się, że na niedozwolone - wspomina Cieślak. To oczywiście nie był efekt złej woli, ale problemów ze sprzętem, z którym klub zawsze się borykał.

W tamtych czasach do wyróżniających się zawodniczek, bo Koźminianka zawsze kolarkami stała, należały Malwina Zdunek, Karolina Szmajdzińska, Kinga Ukleja, Marzena Koniak, Monika Białek, Kasia Dębowa i Joanna Dębowa.
Natomiast godną następczynią Oli jest Łucja Pietrzak, która przed dwoma laty została mistrzynią Europy juniorek w kolarskim omnium.

- Cieślak jest fachowcem z najwyższej półki, a Łucja ma szansę iść w ślady Oli i zdobyć mistrzostwo świata - uważa obecny w Koźminku dyrektor sportowy PZKol Andrzej Piątek.

Wtóruje mu Wacław Skarul.

- Takich trenerów jak Cieślak, poświęcających dla kolarstwa niemal wszystko, jest w Polsce kilkunastu. Bez nich nie mielibyśmy mistrzów - podkreśla prezes PZKol.

Dodajmy, że dwa tygodnie temu Łucja została wicemistrzynią Polski na torze, ale już w barwach Dzierżoniowa, gdzie ściga się od tego roku. Taki jest los talentów z małych miejscowości.

Ale ma swoich następców. To nie pomyłka. Ostatnio w Koźminiance rej wiodą chłopcy. Wiktor Richter i Damian Papierski mają realne szanse na start w Europejskiej Olimpiadzie Młodzieży w Tbilisi. Wcale od nich nie jest gorszy inny junior młodszy Mateusz Jakubasz, a wśród młodzików sukces za sukcesem odnosi Dawid Pluta. Na pewno o kolarzach Koźminianki usłyszymy jeszcze nie raz!

Jubileusz był okazją nie tylko do wspomnień i serdecznych życzeń. Rodzice byłej zawodniczki Koźminianki Weroniki Humelt ufundowali dla klubu motocykl, na którym trener Cieślak towarzyszyć będzie swoim podopiecznym podczas treningów. Przy okazji prezes Chenczke przypomniała, że pierwszym pojazdem klubowym był przekazany przez Sylwestra Ranisia polonez. Potem kolarze jeździli na wyścigi busem Termiki, w której pracował Cieślak. Co prawda był pozbawiony okien, więc w środku panował półmrok, ale za to zawsze miał pełny bak, który wystarczał na pokonanie całej trasy.

Na koniec dodajmy, że w "Maladze" zabrakło jedynie Łucji Pietrzak, która jest na zgrupowaniu kadry we Włoszech, ale za to mimo nawału obowiązków zjawił się nieco spóźniony dyrektor Tour de Pologne Czesław Lang z małżonką.

ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski