Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kradła, a i tak ją lubią

Mariusz Kurzajczyk
naszemiasto.pl
37-letnia, była już pracownica Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gołuchowie przywłaszczyła ponad 36 tysięcy złotych. Część pieniędzy już oddała, a niewykluczone, że dobrowolnie podda się karze.

Doniesienie o tym, że zostało popełnione przestępstwo złożył w Prokuraturze Rejonowej w Pleszewie przełożony kobiety.

- Postępowanie dopiero się zaczęło i zostałem poproszony o to, żeby dla dobra śledztwa nie udzielać szczegółowych informacji. Mogę tylko powiedzieć, że ta osoba już u nas nie pracuje - powiedział nam Marcin Ferenc, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gołuchowie.

Niewiele więcej dowiedzieliśmy się od śledczych.

- Przywłaszczona kwota przekracza 36 tysięcy złotych, ale zanim dotarło do nas zawiadomienie o przestępstwie ta osoba około 10 tysięcy zwróciła - wyjaśnia prokurator rejonowy Antoni Ulatowski.

Jego zdaniem, więcej informacji będzie po przesłuchaniu kobiety, choć sprawa wygląda na stosunkowo prostą. Śledztwo powinno się zakończyć szybko, czyli w ciągu miesiąca i wtedy też okaże się, czy kobieta będzie chciała dobrowolnie poddać się karze.

Z tych skąpych informacji nie wynika i nikt tego na razie nie chce potwierdzić, jak długo trwał proceder. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że przez kilkanaście miesięcy. Z początku chodziło o drobne kwoty, a sprawa miała wyjść na jaw, gdy znikło kilka tysięcy.

Dopiero dochodzenie prowadzone przez pleszewską policję ustali, czy nie doszło do innych przestępstw, np. fałszowania dokumentów lub fałszowania podpisów. Jeden z naszych informatorów twierdzi, że ginęły pieniądze z funduszu alimentacyjnego.

Niechętnie na ten temat wypowiadają się pracownicy urzędu gminy i innych gołuchowskich instytucji. Wszyscy podkreślają, że kobieta była miła i nikt nie spodziewał się, że może popełnić przestępstwo. Twierdzą, że mimo niepełnosprawności dobrze sobie radziła. Także petenci przyznają, że była urzędniczka budziła powszechną sympatię. Niestety, w tej sprawie niewiele jej to pomoże.

Wszyscy zastanawiają się, na co przeznaczyła te pieniądze, bo na pewno nie należała do osób szastających gotówką. Niewykluczone, że pomagała komuś z rodziny, kto znalazł się w trudnej sytuacji.

Teoretycznie kobieta może trafić za kratki nawet na kilka lat. Stąd wiele zależy od jej wyjaśnień, które będą miały wpływ na ewentualny układ z prokuraturą i potem decyzję sądu. Na jej korzyść na pewno przemawia dotychczasowa dobra opinia.

Okradały urząd

Najgłośniejszy w ostatnich latach przypadek działania na szkodę swojego pracodawcy miał miejsce w Raszkowie. Dwie pracownice Urzędu Miasta i Gminy wspólnie wyprowadziły z kasy ponad 700 tysięcy złotych. Pierwsza była skarbniczką, druga kasjerką. Braki tuszowały fałszywymi fakturami i podrabianymi dowodami wypłat, podpisując je nazwiskami osób rzekomo odbierających gotówkę. Aferę ujawniono po przeprowadzeniu wewnętrznej kontroli. Sprawa odbiła się szerokim echem, nie tylko w Raszkowie. Aby dokładnie określić przywłaszczoną kwotę trzeba było zasięgnąć opinii biegłych z dziedziny księgowości. Obie kobiety tłumaczyły się trudną sytuacją materialną. Nie potrafiły jednak powiedzieć co się stało z resztą pieniędzy. Bezpośrednio po ujawnieniu afery zostały na miesiąc aresztowane. Potem wyszły na wolność i zmieniły miejsca zamieszkania. Po długim procesie sąd orzekł wobec każdej z kobiet karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat, 2000 zł grzywny oraz zakaz zajmowania stanowisk związanych z odpowiedzialnością materialną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski