Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraftwerk - tak będzie w Poznaniu? Nasza relacja z Londynu! [ZDJĘCIA]

Marcin Kostaszuk
Marcin Kostaszuk
Kraftwerk - koncert w londyńskiej Tate Modern
Kraftwerk - koncert w londyńskiej Tate Modern Marcin Kostaszuk
"Trójwymiarowy" koncert Kraftwerk w Starej Gazowni ma być muzycznym asem atutowym tegorocznego festiwalu Malta. Czy będzie? Sprawdziliśmy to, uczestnicząc w piątkową noc w występie legendarnej niemieckiej grupy w londyńskiej galerii Tate Modern.

Granie w otoczeniu sztuki to dla Kraftwerk symboliczny powrót do korzeni: na pierwsze koncerty zapraszali ich właśnie właściciele galerii w Duesseldorfie. Dziś sami traktowani są jak żywe dzieła, bo zarówno nowojorskie MoMA (Museum of Modern Art), jak i Tate Modern zaprosiły ich nie na jeden "wernisaż", ale na ośmioodcinkową retrospektywę, dając okazję do prezentacji dzień po dniu ośmiu klasycznych płyt. Nam udało się trafić na dzień trzeci z nich, poświęcony wydanemu w 1977 roku "Trans-Europe Express".

O skali zainteresowania wydarzeniem najlepiej mówiła długa kolejka fanów, czekających bynajmniej nie na wejście, lecz - bez żadnej gwarancji powodzenia - na bilety z nieodebranych rezerwacji.Ci, którym się udało, przechodzili przez wstępną "ścieżkę zdrowia", obejmującą zwyczajowe "obrączkowanie" opaskami na nadgarstki i już mniej zwyczajowe wręczenie okularów trójwymiarowych oraz... poduszek. Te ostatnie miały zastąpić krzesła, bo pochylona podłoga hali, w której odbywał się koncert uniemożliwiała zastosowanie krzeseł. Nie przydały się: od początku do końca widzowie (głównie mężczyźni z przedziału wiekowego 45+) oglądali Kraftwerk na baczność.

Polecamy również:
Kultura na GłosWielkopolski.pl

Postawę tą - poza względami praktycznymi (widok) - usprawiedliwia także szacunek dla roli, jaką Kraftwerk odegrali w muzyce popularnej. Wbrew pozorom nie wymyślili muzyki elektronicznej - raczej wydobyli ją z getta eksperymentalnej alternatywy (za jaką uważana była w latach 50. i 60.), opisując narodziny stechnicyzowanego świata dźwiękami pełnymi melancholijnych melodii i kuszącymi plastycznością rytmami. O ponadczasowości tych dokonań świadczą najlepiej legiony zainspirowanych ich brzmieniem artystów - w trakcie koncertu trudno było w duchu ich nie wyliczyć, poczynając od popowych gwiazd lat 80. (OMD, Depeche Mode), przez Davida Bowiego i ówczesną scenę hip-hopową, przez lata 90. i twórców tanecznego popu i techno, aż po Coldplay, którzy bezwstydnie zapożyczyli od Niemców kompletny refren jednego ze swych największych przebojów. Nie wierzycie? Posłuchajcie "Talk" Chrisa Martina i kompanów, a potem "Computer Love". A to tylko jeden z 355 przypadków wykorzystania w cudzych utworach sampli z dorobku Kraftwerk - tyle przynajmniej wymienia portal WhoSampled.

Wszystko to przypomina się w trakcie ponaddwugodzinnego show. W Tate wieczory zaczynały się kompletną prezentacją wybranej płyty, po której jednak przychodził czas na najważniejsze utwory z całego dorobku grupy. Te etapy było nie tylko słychać, ale też widać - przygotowane do jednorazowej prezentacji utwory z "Trans-Europe Express" zwizualizowano w większości monochromatycznie.

Gustownie, ale oszczędnie, w porównaniu z granymi co wieczór i zrealizowanymi wizualnie najbardziej pomysłowo "Autobahn", "The Man-Machine", "Neon Lights", czy "Computerworld". Perełką jest zwłaszcza oprawa pierwszego z wymienionych utworów: zrealizowana w konwencji starej gry komputerowej animacja z prącym przed siebie pustą autostradą "garbusem". Ciekawe, jakim autem podróżował David Bowie, który właśnie płyty "Autobanh" podobno słuchał wówczas maniakalnie?

Niewiele można napisać o muzykach. Z prostego powodu: cztery postacie w obcisłych (przygotowanych także do scenograficznych funkcji) kostiumach stoją przykute do jednakowych pulpitów, w których ukryte są zarówno muzyczne, jak i wizualne sterowniki. Usta otwiera tylko lider Ralf Hutter, ale prawdziwe, nieprzetworzone brzmienie jego głosu ujawnia się chyba jedynie w "Das Model", największym przeboju w historii Kraftwerk.Dla dramaturgii koncertu bezruch aktorów nie ma jednak znaczenia, zwłaszcza w miarę pojawiania się bardziej transowych kompozycji. Zresztą rozdając wszystkim widzom jednakowe, białe okulary 3D (papierowe, ale z logo grupy i w okolicznościowym etui na każdy dzień retrospektywy), muzycy świadomie zamienili widzów w armię jednakowo wyglądających robotów. Tyle, że analogowych, podobnie jak muzyka Kraftwerk.

Jak to wszystko sprawdzi się w Poznaniu? Patrząc na kontekst, wybór miejsca staje się jasny. Kraftwerk po niemiecku znaczy elektrownia, którą zarówno była niegdyś londyńska Tate Modern, jak i - też dostarczająca miastu energię - Stara Gazownia. Pytanie, czy ośmiokrotne powiększenie widowni (w Tate było około 1000 osób), nie spowoduje konieczności zastosowania odpowiednio większego ekranu, by efekty 3D były dla wszystkich równie atrakcyjne. Na wszelki wypadek jednak warto polecić zadbanie o miejsca jak najbliżej sceny - tam będzie najciekawiej.

O doznania muzyczne można być spokojnym - futurystyczna niegdyś muzyka Kraftwerk brzmi dziś wręcz szlachetnie i współcześnie, a krótkie i proste teksty jak nigdy pasują do czasów uproszczonych do maksimum komunikatów, jakimi porozumiewamy się przez coraz doskonalsze komputery, komórki czy tablety. No i na przełomie czerwca i lipca w Poznaniu będzie zdecydowanie cieplej, niż w chłodnej jak wyraz twarzy Ralfa Huttera londyńskiej galerii...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski