Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krajenka: Dyrektor odwołana za poglądy

Karolina Koziolek
Renata Lorek nadal uczy, ale wicedyrektorem nie jest
Renata Lorek nadal uczy, ale wicedyrektorem nie jest archiwum renaty lorek
Czy miasteczko Krajenka koło Złotowa nie należy do Polski i nie obowiązuje tam polska konstytucja? A może zatrzymał się czas i nadal obowiązuje ustrój komunistyczny? Takie ironiczne pytania zadaje sobie była wicedyrektor szkoły podstawowej Renata Lorek. Twierdzi, że została odwołana ze stanowiska ze względu na poglądy na władzę.

- A konkretnie "niezgodność poglądów na władze samorządowe", a burmistrz "nie widzi mnie na tym stanowisku" - tłumaczy Renata Lorek. - Takie oficjalne uzasadnienie mojego odwołania znaleźć można w protokole z posiedzenia rady pedagogicznej. To jakiś absurd - oburza się.

CZYTAJ TEŻ:
Krajenka drugą gminą w Wielkopolsce i 18 w kraju
Były prezes Merkurego walczy o kasę!
Śpiewaczka walczy o powrót do poznańskiej Opery

Kłopoty Renaty Lorek zaczęły się, kiedy po ostatnich wyborach samorządowych burmistrzem został Stefan Kitela, też nauczyciel, kolega sprzed lat. Z poprzednim burmistrzem, jak mówi, współpraca przebiegała bardzo dobrze. - No i zostałam zaszufladkowana jako człowiek poprzedniego burmistrza - tłumaczy kobieta.

- Nie mam z tym nic wspólnego - odpowiada burmistrz Stefan Kitela. - Proszę zapytać dyrektora, przecież to on ją zwolnił.

Dyrektor nabiera wody w usta, nie chce nic powiedzieć ani pokazać protokołu z posiedzenia rady pedagogicznej, w którym rzekomo znajduje się dziwny zapis. Twierdzi, że ma ważniejsze rzeczy do roboty niż zajmowanie się powodami jakiegoś odwołania ze stanowiska.

- Straciłem do pani Renaty Lorek zaufanie. Dlaczego? Nie muszę się tłumaczyć - odpowiada Janusz Sendłak.

Renata Lorek jest osobą znaną w Krajence. Od kilkunastu lat była prezesem Towarzystwa Miłośników Krajenki. Angażowała się w wiele społecznych inicjatyw. Jedną z ostatnich był mały ośrodek nad Jeziorem Wapińskim, 15 km od Krajenki. Prawdopodobnie o ten ośrodek poszło.

- Jako prezes towarzystwa podpisałam weksle, konieczne, aby dostać pieniądze unijne. Podpisałam, ośrodek powstał. Chciałam jednak, aby gmina podjęła uchwałę, która zabezpieczałaby budżet towarzystwa. I tu się zaczęły kłopoty. Poprzedni burmistrz obiecał, że uchwała będzie, obecny nie chciał się na nią zgodzić. To się wiązało z wielkim ryzykiem finansowym. Gdyby coś poszło nie tak, musiałabym te pieniądze oddawać z własnej kieszeni - tłumaczy Renata Lorek.

Ostatecznie uchwała została podjęta, ale - jak mówi była już prezes towarzystwa - stoczyła o nią wojnę z obecnym burmistrzem. - Nie docenił tego, że coś robię dla miasta, że powstał ośrodek dla mieszkańców. Jego postawa była taka: chciałaś ośrodka, to teraz sama się martw co dalej - mówi kobieta.

Była wicedyrekor szkoły w tym upatruje powód swojego zwolnienia. Burmistrz jednak dodaje: - No nie wiem, a może dyrektor już wcześniej chciał ją odwołać tylko nie miał możliwości ruchu - dodaje tajemniczo.

Wicedyrektor szkoły nie może być odwołany ze stanowiska ze względu na poglądy. - Przepisy dopuszczają jednak "szczególnie uzasadnione przypadki". Trzeba wówczas podać konkretnie, jaki przepis złamała odwoływana osoba - tłumaczy inspektor pracy Małgorzata Mądra-Jeneda.

Jak mówi Renata Lorek, w jej wypadku nie podano żadnego uzasadnienia, że złamała jakiś przepis. - Jest demokracja, a uzasadnieniem są niewłaściwe poglądy. Odwołanie jak za komuny - mówi Renata Lorek.

Teraz o swoje racje walczy w sądzie pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski