- A konkretnie "niezgodność poglądów na władze samorządowe", a burmistrz "nie widzi mnie na tym stanowisku" - tłumaczy Renata Lorek. - Takie oficjalne uzasadnienie mojego odwołania znaleźć można w protokole z posiedzenia rady pedagogicznej. To jakiś absurd - oburza się.
CZYTAJ TEŻ:
Krajenka drugą gminą w Wielkopolsce i 18 w kraju
Były prezes Merkurego walczy o kasę!
Śpiewaczka walczy o powrót do poznańskiej Opery
Kłopoty Renaty Lorek zaczęły się, kiedy po ostatnich wyborach samorządowych burmistrzem został Stefan Kitela, też nauczyciel, kolega sprzed lat. Z poprzednim burmistrzem, jak mówi, współpraca przebiegała bardzo dobrze. - No i zostałam zaszufladkowana jako człowiek poprzedniego burmistrza - tłumaczy kobieta.
- Nie mam z tym nic wspólnego - odpowiada burmistrz Stefan Kitela. - Proszę zapytać dyrektora, przecież to on ją zwolnił.
Dyrektor nabiera wody w usta, nie chce nic powiedzieć ani pokazać protokołu z posiedzenia rady pedagogicznej, w którym rzekomo znajduje się dziwny zapis. Twierdzi, że ma ważniejsze rzeczy do roboty niż zajmowanie się powodami jakiegoś odwołania ze stanowiska.
- Straciłem do pani Renaty Lorek zaufanie. Dlaczego? Nie muszę się tłumaczyć - odpowiada Janusz Sendłak.
Renata Lorek jest osobą znaną w Krajence. Od kilkunastu lat była prezesem Towarzystwa Miłośników Krajenki. Angażowała się w wiele społecznych inicjatyw. Jedną z ostatnich był mały ośrodek nad Jeziorem Wapińskim, 15 km od Krajenki. Prawdopodobnie o ten ośrodek poszło.
- Jako prezes towarzystwa podpisałam weksle, konieczne, aby dostać pieniądze unijne. Podpisałam, ośrodek powstał. Chciałam jednak, aby gmina podjęła uchwałę, która zabezpieczałaby budżet towarzystwa. I tu się zaczęły kłopoty. Poprzedni burmistrz obiecał, że uchwała będzie, obecny nie chciał się na nią zgodzić. To się wiązało z wielkim ryzykiem finansowym. Gdyby coś poszło nie tak, musiałabym te pieniądze oddawać z własnej kieszeni - tłumaczy Renata Lorek.
Ostatecznie uchwała została podjęta, ale - jak mówi była już prezes towarzystwa - stoczyła o nią wojnę z obecnym burmistrzem. - Nie docenił tego, że coś robię dla miasta, że powstał ośrodek dla mieszkańców. Jego postawa była taka: chciałaś ośrodka, to teraz sama się martw co dalej - mówi kobieta.
Była wicedyrekor szkoły w tym upatruje powód swojego zwolnienia. Burmistrz jednak dodaje: - No nie wiem, a może dyrektor już wcześniej chciał ją odwołać tylko nie miał możliwości ruchu - dodaje tajemniczo.
Wicedyrektor szkoły nie może być odwołany ze stanowiska ze względu na poglądy. - Przepisy dopuszczają jednak "szczególnie uzasadnione przypadki". Trzeba wówczas podać konkretnie, jaki przepis złamała odwoływana osoba - tłumaczy inspektor pracy Małgorzata Mądra-Jeneda.
Jak mówi Renata Lorek, w jej wypadku nie podano żadnego uzasadnienia, że złamała jakiś przepis. - Jest demokracja, a uzasadnieniem są niewłaściwe poglądy. Odwołanie jak za komuny - mówi Renata Lorek.
Teraz o swoje racje walczy w sądzie pracy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?