Od osób, które poznały księdza Mariusza G., usłyszałem, że od początku niewiele robił sobie z faktu, że na plebanii zmarł jego syn, a on nie wzywał karetki do porodu. Miał także zdolność do szukania łatwych wytłumaczeń, powoływał się na wolę Boga. Co gorsze, od początku miał przewidzieć, że włos mu z głowy nie spadnie. Że co najwyżej zostanie gdzieś “schowany" przez Kościół, a sprawa rozejdzie się po kościach. I tak właśnie mogło się stać.
Poza tym okłamywał policjantów, że nie wie, kto jest ojcem dziecka. Okłamał też swojego proboszcza, że sumienie ma czyste i może stanąć przy ołtarzu.
Jaka kara go za to wszystko spotkała? Ze strony kurii i prokuratury jak na razie żadna.
Gdy w zeszłym roku sprawę ujawnił “Głos Wielkopolski", kuria uznała, że problemu nie ma. Ale w ostatni wtorek, po naszej informacji, że ksiądz G. jest w Pnikucie na Ukrainie, TVP1 wyemitowała rozmowę z nim. Kuria w końcu przyznała, że problem jednak istnieje i trzeba wyciągnąć konsekwencje wobec księdza G. No tak, po obejrzeniu programu przez ponad 3,3 mln osób, które widziało niedojrzałość i brak poczucia winy u “misjonarza" z Poznania, trudno dalej udawać, że wszystko jest ok.
Teraz czas na zmianę stanowiska przez prokuraturę, która do tej pory nie widziała przestępstwa w zachowaniu Mariusza G. Wciąż bada, jakie szanse na przeżycie miałby jego syn, gdyby rodził się w szpitalu. Jakby uzależnienie udzielenia komuś pomocy zależało od tego czy ma duże szanse na przeżycie, czy też znikome. W tej sprawie wystarczy odrobina odwagi do postawienia sprawy jasno: ksiądz powinien usłyszeć zarzuty, bo zamiast pomóc swojemu synowi w przyjściu na świat, wolał słuchać muzyki w drugim pokoju.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?