Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Król suszu przyznał się do fałszowania atestów laboratoryjnych

Andrzej Kurzyński
Andrzej Kurzyński
Król jajecznego suszu ponownie stanął przed kaliskim sądem. Krzysztof Z. przyznał m.in., że w jego firmie fałszowano atesty produktów.

Przed Sądem Okręgowym w Kaliszu odbyła się druga rozprawa przeciwko Krzysztofowi Z., kaliskiemu biznesmenowi podejrzanemu m.in. o produkcję szkodliwego dla zdrowia suszu jajecznego oraz wielomilionowe oszustwa.

Podczas pierwszej rozprawy mężczyzna odmówił składania zeznań. Wczoraj zdecydował się odpowiadać na pytania sądu i stron procesu. Krzysztof Z. utrzymuje, że wbrew twierdzeniom prokuratury, nie wykorzystywał do produkcji zbuków czy jaj z zarodkiem.

- Jeśli chodzi o produkty, to nigdy nie było zastrzeżeń. Być może odnośnie dokumentów, bo kiedyś zostałem ukarany mandatem - zarzeka się Krzysztof Z. Mężczyzna podkreśla, że dostarczane do jego zakładu jaja, z których produkował susz jajeczny lub mieszankę piekarniczą często sprawdzał osobiście.

- Próbowałem je na surowo. Nigdy się nie rozchorowałem - mówił przed sądem.

Podczas poniedziałkowej rozprawy Krzysztof Z. przyznał się do fałszowania atestów swoich produktów. Przedsiębiorca zlecał w laboratoriach badania na zawartość bakterii czy pasożytów. Za każdy płacił kilkaset złotych. Atest musiał dołączać do każdej partii produktu. Dołączana dokumenty nie zawsze były jednak oryginalne. Jak przyznał Krzysztof Z., w jego firmie zostało sfałszowanych kilkadziesiąt atestów. Mężczyzna doskonale o wszystkim wiedział, w przeciwieństwie do jego kontrahentów. Najczęściej działo się tak, gdy trzeba było wykonać błyskawiczne zlecenie.

- 98 proc. odbiorców i tak po otrzymaniu dostawy wykonywało własne badania - przekonywał sąd Krzysztof Z.

Mężczyzna twierdzi również, że miał pewność, iż jego produkty są bezpieczne.
- Pasteryzacja odbywała się w odpowiedniej temperaturze. Nie wprowadzałem nikogo w błąd. Wiedziałem co jest w mieszance piekarniczej czy suszu i znałem wymogi klienta. Moimi odbiorcami były takie firmy jak Delecta, czy Indykpol.

Krzysztof Z. potwierdził, że zdarzały się sytuacje, gdy badania wykazywały w produktach obecność salmonelli lub bakterii coli. - Wtedy jednak produkt trafiał do sterylizacji w temperaturze 70 stopni Celsjusza - dodaje oskarżony.

ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski