Od dawna zarzekała się Pani, że nie jest zainteresowana Parlamentem Europejskim. Dlaczego zmieniła Pani zdanie?
Po wymuszonej nagłym pogorszeniem stanu zdrowia rezygnacji ze startu Józefa Oleksego, wielkopolski SLD znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Na dzień przed zarządem krajowym zostaliśmy bez lidera listy. A jako że Wielkopolska jest atrakcyjnym okręgiem, nagle pojawiło się wielu chętnych na "jedynkę" spoza regionu. O ile jednak bez trudu mogliśmy Wielkopolanom wytłumaczyć kandydaturę Józefa Oleksego, bo bronił się merytorycznym przygotowaniem i znajomością polityki europejskiej, o tyle trudno byłoby już wytłumaczyć inne nazwisko spoza regionu. Zwłaszcza, że te chętne osoby niczym nie wyróżniały się na tle naszych polityków w regionie. Nie mogłam w tej sytuacji przedkładać swoich racji ponad racje formacji. 20 lat w ugrupowaniu zobowiązuje. Zwłaszcza w sytuacjach trudnych.
Leszek Miller początkowo sugerował, że Oleksego powinien zastąpić Grzegorz Napieralski, szef zachodniopomorskiego SLD.
Władze wielkopolskiego Sojuszu zadały jednak słuszne pytanie: mamy powiedzieć działaczom, że szef struktur z sąsiedniego województwa jest lepszy niż ich własny? Start Grzegorza Napieralskiego na to by wskazywał. I rzutowałby na odbiór całej listy, która jest przecież jedną z najsilniejszych w kraju. Są na niej naprawdę mocne, rozpoznawalne nazwiska, np. Tadeusz Tomaszewski, Romuald Ajchler, Leszek Aleksandrzak, Wiesław Szczepański, Elżbieta Streker-Dembińska czy Katarzyna Kretkowska.
Dlaczego zatem, skoro Pani już wcześniej odmówiła startu, żadna z tych osób nie zajęła pierwszego miejsca listy?
Każda z tych osób powiedziała, że jest gotowa wystartować z "jedynki", ale może też z dowolnego, innego miejsca. Cel jest bowiem wspólny: wygrać wybory. Taka postawa wzbudziła mój ogromny szacunek. I uświadomiła, że jeśli odmówię startu, a coś w wyborach pójdzie nie tak, nie będę mogła spojrzeć im w oczy. Zwłaszcza, że choć nie byli zadowoleni, to szanowali moją wcześniejszą decyzję. I nie wracali do tematu.
Ktoś jednak musiał Panią namówić do startu.
To była wyraźna prośba przewodniczącego SLD Leszka Millera. On pokazał mi, co może dać liście i całej partii moje nazwisko na pierwszym miejscu oraz jakie istniałyby zagrożenia, gdybym nie startowała. Po tej rozmowie musiałam szybko podjąć decyzję. I podjęłam ją dla dobra ugrupowania.
Mimo że wcześniej sama Pani mówiła, że nie czuje się przygotowana do pełnienia mandatu w Parlamencie Europejskim.
Będę musiała zupełnie zmienić sposób i orientację swoich działań. Po 23 latach w Sejmie, gdzie znałam każdy zakamarek, każdą procedurę, jeśli dostanę się do Parlamentu Europejskiego, zostanę posłem "kotem". Przyznaję: będę musiała wielu rzeczy się nauczyć. Ale w 1991 roku też przesiedziałam wiele godzin w bibliotece, czytając stenogramy z posiedzeń Sejmu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?