Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Jackowski: Jasnowidz jest jak tropiący pies

Piotr Hoffmann Alicja Lehmann
Krzysztof Jackowski z Człuchowa: Biorę jakąś osobistą rzecz od osoby zaginionej i wącham. W ten sposób chcę ją poczuć
Krzysztof Jackowski z Człuchowa: Biorę jakąś osobistą rzecz od osoby zaginionej i wącham. W ten sposób chcę ją poczuć Grzegorz Mehring / POLSKAPRESSE
Moja praca nie ma nic wspólnego z wróżbami ani tarotem. Jasnowidz działa w sposób prozaiczny, jak pies, który szuka śladów - zdradza Krzysztof Jackowski, jasnowidz, który pomógł w odnalezieniu zaginionej śremianki - piszą Piotr Hoffmann i Alicja Lehmann

Jak wygląda jego praca? Na co zwraca uwagę? Skąd czerpie wiedzę i czy naprawdę ma szczególną moc, która sprawia, że odnajduje tych, którzy przepadli bez wieści? To pytania, na które jasnowidz odpowiada najczęściej.

- Biorę jakąś osobistą rzecz od osoby zaginionej i wącham. W ten sposób chcę ją poczuć. Przykładam ten przedmiot blisko czoła i "wciągam" jej energię. Nie bez znaczenia jest moje 22-letnie doświadczenie i odpowiednie nastawienie się na to, co mogło się wydarzyć. To przynosi efekt - opowiada jasnowidz.

PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
KIEDY BÓG ZAMYKA OCZY

Mrowienie czoła i wizje
Krzysztof Jackowski ma 49 lat. Prawie połowę swojego życia zajmuje się jasnowidztwem. Ale wszystko zaczęło się, kiedy był jeszcze małym chłopcem.

- Pamiętam, że często miałem uczucie mrowienia na czole - wspomina. - Nie wiedziałem co to znaczy i byłem przekonany, że to normalne zjawisko, występujące u każdego człowieka. Więc nawet nikomu o tym nie mówiłem. Pierwszą wizję miałem, kiedy skończyłem 20 lat.

Jackowski opowiada, że zdarzyła się ona tuż przed zaśnięciem. Zmęczony wrócił z pracy. Pracował wtedy na dwa etaty, bo miał już rodzinę - żonę i córeczkę. Tego dnia, jak zwykle zjadł kolację i położył się do łóżka.

- Zamknąłem oczy i naszła mnie nagła myśl: nabierz wody, bo jutro jej nie będzie - opowiada. - Zaśmiałem się w duchu i pomyślałem, że wymyślam jakieś głupoty. Znowu zamknąłem oczy i przez ułamek sekundy zobaczyłem ulicę w Człuchowie. Wykopany wielki dół i stojącą obok żółtą koparkę. Ponownie zaśmiałem się do siebie, odwróciłem na bok i zasnąłem.
Zanim rano wyszedł do pracy sprawdził, czy z kranu leci woda. Leciała.

- Po południu przekroczyłem próg i żona powiedziała mi, że nie ma obiadu, bo od rana nie ma wody - kontynuuje opowieść Jackowski. - Zmroziło mnie. Wyszedłem z domu i pobiegłem na ulicę, którą widziałem wczoraj w wyobraźni. Gdy dotarłem na miejsce, stanąłem jak wryty - zobaczyłem dokładnie to, co dzień wcześniej przed zaśnięciem.

Później zdarzyło się kilka podobnych przypadków. O wszystkich Jackowski opowiedział znajomemu, artyście plastykowi z Człuchowa. Ten skierował go do kolegi interesującego się jasnowidzeniem.

Pamiętam, że często miałem uczucie mrowienia na czole

- Spotkaliśmy się kilka razy. Rozmawialiśmy o tym, co mi się przytrafia. Ale ja do tego wszystkiego podchodziłem raczej sceptycznie - wspomina jasnowidz z Człuchowa. - Pewnego dnia dostałem od niego zdjęcia jego znajomych i ich rzeczy osobiste. Poprosił mnie, abym na podstawie tych przedmiotów powiedział mu coś o tych ludziach. Okazało się, że informacje, które mu przekazałem, miały odzwierciedlenie w rzeczywistości.

Jackowski wiedział, że widzi rzeczy, ale nie wiedział co ma z tym darem zrobić. Pewnego dnia został poproszony o zdiagnozowanie chorego chłopaka. Wiedział o nim tylko tyle, że lekarze nie wiedzą, co mu dolega. Poszedł do jego domu. Dostał fotografię i sweter chłopca. Usiadł w fotelu.

- I nic nie mogłem z tych rzeczy odczytać. Skupiłem się na chorobie, ale do głowy przychodziły mi tylko krosty - opowiada. - Zapisałem hasło "krosty" na kartce papieru i schowałem do kieszeni koszuli. Stwierdziłem, że nie umiem pomóc tej rodzinie. Wyszedłem z pokoju i przeprosiłem mamę chłopca. Ale coś mnie podkusiło i zapytałem na co chorowało dotąd jej dziecko. Kobieta powiedziała, że jej syn, kiedy się zdenerwuje, dostaje okropnej wysypki. Zatem miałem rację. Odczytałem na podstawie zdjęcia i jego osobistej rzeczy to, co mu dolegało.

Przewidział kryzys
A później sprawy potoczyły się niemal automatycznie. Jackowski zaczął pomagać ludziom, którzy szukali bliskich. Znajdował też zagubione przedmioty. Jasnowidz twierdzi, że jest to możliwe, bo wszystko zostawia ślad w przeszłości. Czy umie przewidzieć przyszłość?

- Jeśli jest ona powiązana z tym, co się już wydarzyło, to przewidzenie jej jest jak najbardziej możliwie - tłumaczy. I dodaje - Kiedyś poproszono mnie o przewidzenie, co się wydarzy w 2008 roku. To był grudzień. Tuż przed świętami odwiedziła mnie dziennikarka. Poprosiła o prognozę na zbliżający się rok. Powiedziałem jej wtedy, że w połowie września coś niedobrego stanie się z bankami.

Jackowski wspomina, że w swojej wizji zobaczył ludzi idących długim, ciemnym korytarzem. Wiedział, że są bankowcami i że ich cichy marsz oznacza kłopoty. Jasnowidz twierdzi, że o krachu wiedziano już rok wcześniej i dlatego mógł go przewidzieć.
Dziś Jackowski potrafi odróżnić wizje od myśli. Mówi, że podstawowa różnica polega na tym, że myśl jest wynikiem interpretacji czegoś, co się wydarzyło. Wizja natomiast jest nagła. Powstaje z niczego. Wbrew logice. Czasami przychodzi nieproszona.

Dostaję rzecz osoby poszukiwanej. Nie rozmawiam wcześniej z jej bliskimi. Nie zadaję pytań. Nie jest mi to potrzebne. Siadam sam w pokoju i skupiam się na przedmiotach, które trzymam w ręce.

- A czasami trzeba ją wywołać. I tego właśnie się nauczyłem - mówi jasnowidz. - Dostaję rzecz osoby poszukiwanej. Nie rozmawiam wcześniej z jej bliskimi. Nie zadaję pytań. Nie jest mi to potrzebne. Siadam sam w pokoju i skupiam się na przedmiotach, które trzymam w ręce. Jeśli osoba, której szukam żyje, to wyczuwam chaos. Jeśli nie żyje, czuję totalny spokój i ład. Bywa, że od razu udaje mi się odgadnąć jej los. A bywa, że nic nie widzę i dopiero następnym razem jestem w stanie coś wyczuć.

Tragedia w Śremie
Krzysztof Jackowski stał się ostatnią deską ratunku dla Romana Zamorskiego, mieszkańca Śremu, który przed Wielkanocą rozpoczął poszukiwania małżonki Emilii.

- Odchodziłem już od zmysłów, jak odszukać żonę. Powoli traciłem nadzieję. Wreszcie wpadłem na pomysł, by skorzystać z pomocy pana Jackowskiego. W wyszukiwarce google znalazłem kontakt do niego. Przejechałem ponad 220 kilometrów. Miałem nadzieję, że żona się odnajdzie - wspomina mąż zaginionej kobiety.

ZOBACZ TEŻ:
ODNALEZIONO ZAGINIONĄ KOBIETĘ
JASNOWIDZ WSKAZAŁ GDZIE SZUKAĆ CIAŁA
CIAŁO ZAGINIONEJ ZNALEZIONO

Jasnowidz z Człuchowa poprosił o osobiste rzeczy poszukiwanej. Miały być używane. Córka i mąż Emilii Zamorskiej zabrali ze sobą między innymi piżamę i kapeć. Badanie zajęło Krzysztofowi Jackowskiemu około półtorej godziny. Po tym czasie wręczył bliskim dwie kartki, na których wskazał dwa miejsca, w których należałoby szukać śremianki. Jednak zastrzegł, że nie gwarantuje skuteczności swojej wizji. Jednym z miejsc były szuwary na końcu jeziora przy ulicy Jeziornej w Śremie, a drugim - to brał pod uwagę tylko w sytuacji, gdyby kobiety nie było w pierwszym miejscu - mokradła przy polnej części ulicy Grunwaldzkiej.

"Osoba ta utopiła się. Wskazuję dwa punkty, w których była i myślała o śmierci. Te dwa miejsca należałoby przeszukać" - tak nam opisał swoją wizję Krzysztof Jackowski.

- Natychmiast po powrocie od jasnowidza poszedłem na policję. W niedzielny ranek, około godziny 8.00 na Jeziorze Grzymisławskim, w miejscu wskazanym przez jasnowidza, policjanci odnaleźli zwłoki mojej Emilki. Unosiły się na wodzie - opowiada Roman Zamorski.

- Na polecenie prokuratora zwłoki przewieziono do Zakładu Medycyny Sądowej w Poznaniu - wyjaśnia nadkomisarz Ewa Kasińska, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Śremie. Prokurator nie stwierdził udziału osób trzecich w śmierć zaginionej i po przeprowadzeniu sekcji zwłok wydał ciało zmarłej rodzinie.

- Dla mnie to był tragiczny widok. Żona przez dziewięć dni leżała w zaroślach głową w dół - opowiada wstrząśnięty Roman Zamorski, który przez cały czas wierzył, że żona jednak odnajdzie się żywa.
Kobieta już raz napędziła bliskim strachu.

- Dokładnie dwadzieścia dwa lata temu Emilka też wyszła nagle z domu. Nie było jej jednak wtedy tylko jeden dzień. Pojechała do Poznania. Cały dzień chodziła po mieście. Powiedziała wtedy słowa, które mnie przeraziły. Mówiła, że chciała skoczyć do Warty z mostu, ale zabrakło jej odwagi. Do dziś te słowa brzmią mi w uszach - wspomina mąż zmarłej i dodaje, że tego dnia, gdy Emilia zaginęła, była bardzo zdenerwowana. Chodziło o rozmowę z matką, która ubolewała, że nie ma się gdzie podziać w święta. On próbował żonę uspokoić, ale musiał wyjść do pracy. Dzwonił do niej po dwóch godzinach. Gdy nie odbierała ani komórki, ani telefonu domowego - zaniepokojony postanowił sprawdzić, co się dzieje. Wrócił do domu. Tam zastał idealny porządek. W kuchni na stole stała miska ze zmielonym serem. Umawiali się, że on to zrobi po powrocie z pracy. Komórka Emilii leżała na stole. Torebka, w której była portmonetka z pieniędzmi, też została w domu.
Kobieta założyła czarne spodnie i czarną kurtkę z kapturem. Wzięła ze sobą tylko klucze od domu.

- Miała je w zaciśniętej ręce, gdy znaleźli ją w jeziorze - opisuje Roman Zamorski, który nadal nie może pogodzić się ze śmiercią żony.

O skuteczności Krzysztofa Jackowskiego świadczy też podziękowanie, jakie jasnowidz otrzymał w marcu 2007 roku od Ryszarda Balczyńskiego - ówczesnego Komendanta Powiatowego Policji w Śremie: "Przekazana przez Pana wersja zdarzenia zgadzała się z jednym z obranych przez nas kierunków śledztwa. Uzyskane od Pana informacje uzupełniły posiadane dane o nieznane wcześniej szczegóły. Dzięki temu funkcjonariusze Sekcji Kryminalnej Komendy Powiatowej Policji w Śremie przeprowadzili czynności, które dały efekt w postaci zebrania materiału dowodowego pozwalające na bliższe poznanie przebiegu zdarzenia - rozszerzenia wiedzy o nim" - pisał komendant.

Jasnowidz z Człuchowa pomógł już w odnalezieniu ponad siedmiuset osób

Wszystko dzięki telepatii
W kilka dni po konsultacji w sprawie zaginionej śremianki o pomoc w poszukiwaniu zaginionego syna poprosiła rodzina z Domaradza w województwie rzeszowskim. Krzysztof Jackowski otrzymał od rodziców w liście skrawek jednego z ubrań chłopaka.

- Kiedy obejrzałem i zbadałem ten materiał, "wyczułem" coś, co miało związek z niemalowanymi deskami. Podzieliłem się tym odczuciem telefonicznie z rodziną. Po około dziesięciu minutach zadzwonił telefon. Roztrzęsiony ojciec wykrzyczał do słuchawki, że zwłoki jego syna znajdują się za stodołą pod stertą desek - mówi Krzysztof Jackowski.

Jasnowidz z Człuchowa pomógł już w odnalezieniu ponad siedmiuset osób i rozwiązał ponad tysiąc innych zagadek związanych z zaginięciem nie tylko ludzi, ale i zwierząt, dzieł sztuki oraz innych cennych przedmiotów.

ZOBACZ TEŻ:
NIE MA DZIECKA. CZY KTOŚ MOŻE TAK PO PROSTU ZNIKNĄĆ?

- Telepatia. Tym się posługuję - zdradza jasnowidz. - Można z tego drwić czy wątpić, może to się kojarzyć ze średniowieczem, ale ta metoda przynosi efekty - przekonuje i dodaje, że jego zdaniem każdy człowiek jest zdolny do telepatii. On robi to już niejako zawodowo i ma szereg dowodów na to, że jego przewidywania odniosły skutek.

Sceptycyzm policji
Oficjalnie polska policja nie korzysta z pomocy jasnowidzów. Kiedy zaginie człowiek, prowadzone jest standardowe śledztwo i na jego podstawie sprawdzane są wszelkie ślady.

- Ale jeśli rodzina zaginionej osoby uda się do jasnowidza i przekaże nam, że w danym miejscu może znajdować się ich bliski lub jego zwłoki, zawsze sprawdzamy ten ślad - zapewnia Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Poznaniu. - Sam nigdy nie spotkałem się z przypadkiem, kiedy wizja jasnowidza pomogła w poszukiwaniach. Ale wiem, że takie sytuacje się zdarzają.

ZOBACZ:
GDZIE JESTEŚ CÓRECZKO? PRZECIEŻ CZEKAMY NA CIEBIE W DOMU

Tak samo mówi Zuzanna Ziajko z Itaki, fundacji zajmującej się poszukiwaniem osób zaginionych. Jak zaznacza Ziajko, Itaka nie prowadzi poszukiwań w terenie i nigdy też nie doradza bliskim, aby udali się do jasnowidza.

- Ale szanujemy wolę rodzin. Kiedy przyjdą do nas z informacją, że zaginiony był widziany na jakimś terenie, zawsze wywieszamy tam dodatkowe plakaty ze zdjęciem osoby zaginionej - wyjaśnia Zuzanna Ziajko. - Do tych spraw podchodzimy bardzo ostrożnie. Musimy pamiętać o tym, że wizja jasnowidza nie jest równoznaczna z rzeczywistością. Często takie wizje mogą albo niepotrzebnie zranić rodzinę, albo też dać złudną nadzieję.

W marcu tego roku jasnowidz przeprowadził wykład na temat swoich doświadczeń na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Już wkrótce ukaże się jego biografia, w której opisuje wszystkie ciekawsze przypadki, z którymi miał w swojej karierze do czynienia.

ZOBACZ TEŻ:
KRZYSZTOF RUTKOWSKI SUPERSTAR - CO JESZCZE WYMYŚLI?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski