Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Krzyż i korona”, czyli siedem chrztów Mieszka I

Grzegorz Okoński
Czy wiecie, że chrzest Mieszka I został sfilmowany? Że mimo braku dokumentów naukowcy wsparci przez komputery sprawnie rozświetlają mroki dziejów, a zaginiona korona Chrobrego ma swoją wierną kopię?

Zdzisław Cozac podróżuje w czasie i zabiera na te wyprawy telewidzów - dziś w TV Historia, a w poniedziałek w TVP1 jego kamera pokaże, jak woda symbolicznie spływając po głowie Mieszka, zakończyła okres pogaństwa na ziemiach młodego państwa polskiego.

Dobry film dokumentalny wymaga ciężkiej pracy dużego zespołu ludzi - filmowców, aktorów, ale też naukowców wszelkiej maści, z historykami i archeologami na czele. Nieraz nie tylko odtwarza ustaloną wiedzę, ale nawet wręcz ją odkrywa, a dzięki symulacjom i najnowszym technikom komputerowym pokazuje to, czego nie zawierają stare dokumenty i kroniki. Zdzisław Cozac od sześciu lat kręci filmy będące niesamowitymi podręcznikami do historii - każdy z nich może być stawiany na jednej szali z dokumentami światowych kanałów telewizyjnych, poświęconych największym odkryciom. A jednocześnie cykl „Tajemnice początków Polski” ma swój styl, efekt połączenia kadrów stylizowanych na stare, bogactwa postaci i niesamowitych technik komputerowych. Efekt - rosnące zainteresowanie akurat na rocznicowej fali obchodów chrztu Polski: osiemdziesiąt emisji filmów cyklu w telewizjach w ubiegłym roku, teraz około aż stu na miesiąc (!) i w ostatnich dniach - około dziesięciu na tydzień! A „Tajemnice…” wyświetlane są nie tylko w Polsce - także w USA, Grecji, Chorwacji czy we Włoszech.

Gdy Poznań był potęgą
- Są warte takiego zainteresowania - uważa reżyser. - Prezentują wyniki badań, w tym najnowszych ustaleń archeologów i historyków, pokazują bardzo sugestywnie wydarzenia, o których kroniki i później podręczniki zdawkowo wspominały, a które mają kapitalne znaczenie dla historii Polski, a widz dzięki kamerze na stanowiskach archeologicznych znajduje się o krok od autentycznych przedmiotów sprzed tysiąca lat - narzędzi, ozdób czy broni.
Na ekranie szybuje orzeł, a przenikliwy krzyk władcy przestworzy towarzyszy pierwszym zagadkom, które widz stara się rozwiązać wraz z naukowcami. W najnowszym obrazie - „Krzyż i korona” Zdzisław Cozac pyta wprost: czy Mieszko ochrzcił się na pewno w 966 roku, gdzie odbył się ten wiekopomny obrzęd i czy zakończył on na naszych ziemiach erę pogaństwa? I rusza wartka narracja z animowanymi mapami, na których Europy nie tworzą Niemcy czy Polska, lecz ziemie Wieletów, Pomorzan czy Polan. Krótkie wypowiedzi historyków przeplatają się z plastycznie rozegranymi obrazami z Matejkowego chrztu Polski, wizyty cesarza Ottona, bitew z Wieletami czy scen rodzajowych z udziałem Mieszka, jego wojów i mieszkańców grodów piastowskich.

W ten sposób Cozac rozgryza zagadki dotyczące najważniejszych - pierwszych polskich miast i stolic, serwując „Ukryte gniazdo dynastii”, „Wyspę władców”, „Miasto zatopionych bogów” - z którego wyłania się jeden z największych europejskich portów na Wolinie, dodając „Trzci-nicę - karpacką Troję”. Mówi o rzeczach niezwykłych i nieznanych, o podstawach pierwszego państwa polskiego - już za Mieszka lokalnego mocarstwa, o wikingach, sojuszach europejskich i Poznaniu, Gieczu, Gnieźnie i nieznanych dziś szerzej grodach, które były potęgą, gdy jeszcze nie było Warszawy czy Wrocławia. „Krzyż i korona” wraca do Mieszka I wraz z celną uwagą - „Wiemy o nim niewiele, a o rodzie Piastów, z którego się wywodził, nie wiemy prawie nic”…

Komputer mnoży wojów
Przekaz nie przypomina starych filmów dokumentalnych, bo kamerę walnie wspiera komputer. By pokazać Dobrawę w kaplicy, nie trzeba było budować kościoła czy wyposażać wnętrza już istniejącej świątyni, by było zgodne z wczesnośredniowiecznym stylem. Kaplicę zbudowano w komputerze, projektując tak, jak przyjmuje się, że na pewno wyglądała. Także bazylika gnieźnieńska w czasie koronacji króla Bolesława Chrobrego wygląda inaczej od dzisiejszej - bo również jest efektem prac specjalistów od grafiki i animacji. A bitwy, w których ścierają się masy wojów po obu stronach, nie wyglądałyby tak majestatycznie i realistycznie, gdyby nie multiplifikacja wojów - ich „rozmnożenie” na planie filmowym. Nie mówiąc już o technikach specjalnych. W „Ukrytym gnieździe dynastii” majestatycznie lata wspomniany orzeł - ale widz nie wie, że w powietrzu szybował nie tylko on: przeprowadzono bowiem specjalnie badania lotnicze terenów, gdzie na wyspie na Prośnie stał niegdyś gród. Dzięki wykorzystaniu lotniczego skanera laserowego udało się dokonać ciekawego odkrycia: wysyłana wiązka laserowa odbijała się od ziemi i wracała, a po odseparowaniu roślin i zabudowań okazało się, że pozwoliła na wyznaczenie starego koryta rzeki i miejsca, gdzie był gród. Gołym okiem, stojąc na ziemi, nie można byłoby tego dokonać.

- Ale to tylko wsparcie - zastrzega Zdzisław Cozac. - Najważniejsi są ludzie, a tych mam. W Polsce żyje dziś kilkaset osób odpowiednio wyposażonych, uzbrojonych i posiadających stroje wiernie odpowiadające tym z epoki. To rekonstruktorzy historyczni, na których mogę liczyć.

Drużyna Jantar ekspertem
Tajemnicą poliszynela jest to, że Cozac odwiedza festiwale rekonstrukcyjne, obserwuje, rozmawia i… wybiera obsadę swoich filmów. Tak trafił na wojujących Wielkopolan - Drużynę Wojów Piastowskich Jantar, którzy niedługo będą mieli niedaleko Poznania swój wielki festiwal. A Zdzisław Cozac nawet woli takich „naturszczyków” w wielu ujęciach od zawodowych aktorów teatralnych.

- Bo oni, rekonstruktorzy, nie starają się, by wypaść dobrze - oni po prostu robią to naturalnie, bez zastanowienia, po prostu wiedzą, jak wyprowadzić cios mieczem, jak odtworzyć czynności codzienne rzemieślnika z podgrodzia, jak sterować łodzią czy nawet - jak paść „martwym” w bitwie - zapewnia Zdzisław Cozac. - Mamy cechę wspólną: dla nich i dla mnie jest to pasja, a nie stylizacja. A pasja daje doświadczenie, realizm, mimowolną dbałość o detal. Ta sama pasja sprawia, że 17 razy jeżdżę z Warszawy na Wolin i z powrotem, pokonując w jedną stronę 650 kilometrów, że pracujemy wszyscy nad filmem nie osiem godzin i rozchodzimy się, tylko stale nim żyjemy. Mój Mieszko występuje już w kilku filmach, za każdym razem jest naturalny i ma w sobie coś oryginalnego. Jego żona, Karolina, gra razem z nim, jest - a jakże - Dobrawą. A Mieszko świetnie jeździ konno, włada bronią białą i dowodzi. Tak zresztą jak mój Chrobry - to ludzie, których chyba kocha kamera…
Wojowie jak kaskaderzy
Albert Kiszkurno, odtwórca Mieszka I, policzył ostatnio, że takich oficjalnych chrztów przed kamerami przeżył ostatnio siedem, wszystkie naturalnie jako Mieszko I. Jak mówi, Mieszkiem się nie rodzi, Mieszkiem się bywa, więc trzeba trochę popracować, by najważniejsza rola wypadła jak najlepiej.

- Wiem, że trzeba zrobić to fajnie i za każdym razem trochę inaczej niż poprzednio, by nie popaść w rutynę - opowiada Albert. - Mieszko jest postacią ciekawą - raz, że tak ważną, dwa, że tak mało znaną. Praca na planie wymaga skupienia i uwagi, bo trzeba być wszystkim, nie tylko aktorem, ale i scenografem, kostiumologiem, konsultantem historycznym. Z jednej strony taka wielofunkcyjność związana jest z realiami budżetowymi, a z drugiej z pasją, która sprawia, że praca daje naprawdę dużą satysfakcję.

Współcześni wojowie Mieszka I żartują, że aktorzy seriali mają na pewno mniej problemów z bezpieczeństwem, od tych, co grają w teoretycznie spokojnym filmie dokumentalnym.

- Takie aktorstwo to sport o charakterze kaskadersko-kontaktowym, gdzie świszczą miecze, gdzie konnica wpada na szereg piechoty, gdzie trzeba w pełnym pancerzu w ławie wojów zbiegać po stoku o dużym nachyleniu, ryzykując połamanie nóg, czy nawet w tymże pancerzu wpaść jako trup do wody - przyznaje Albert. - Są później pamiątki w postaci blizn i wspomnień, jak np. fatalnie złamanej nogi w czasie bitwy o Grody Czerwieńskie. Ale cóż - Mieszko też nie miał lekkiego życia: w końcu - jest wojna - są ofiary…

Takie „bojowe” kłopoty nie ominęły nawet reżysera. - W czasie prac nad „Krzyżem i koroną” szczęśliwie nie było wypadków, ale przy kręceniu „Wyspy władców”, cofając się przed nacierającym wojownikiem, przewróciłem się z kamerą i złamałem rękę; do wieczora jakoś wytrzymałem na planie, ale później już pracowałem w gipsie - dodaje Zdzisław Cozac.


Korona Chrobrego - pasja antykwariusza

O wartości dokumentu świadczy też wielka dbałość o detale. Do historii przeszła np. korona, którą zobaczymy w kadrach „Krzyża i korony”…

- W scenie koronacji Chrobrego zagrała jedyna kopia korony królów polskich, wykonana przez antykwariusza pana Adama Orzechowskiego - opowiada reżyser. - Ten niesamowity człowiek dowiedział się, że pierwsza korona zaginęła w historii bezpowrotnie i dla króla Łokietka zrobiono drugą, na wzór pierwszej. Ta właśnie przetrwała przez wieki, prawie do naszych czasów. Król Stanisław August Poniatowski kazał sporządzić jej dokładne rysunki, a jego malarz namalował wyobrażenie Chrobrego dokładnie w tej koronie. Niestety Niemcy, którzy spustoszyli skarbiec, koronę przetopili, a zdobiące ją szlachetne kamienie rozkradli i rozproszyli. Pan Orzechowski zbierał złoto, kamienie, wszelkie ustalenia dotyczące technik zdobienia, szlifu klejnotów zdobiących koronę, aż wreszcie wykonał jej kopię. Takiej kopii nie ma dziś żadne muzeum i można przyjąć, że to jedyna, tak wierna kopia polskiej królewskiej korony. Jej twórca i właściciel przyjechał na plan filmu i bezcenny rekwizyt nam wypożyczył. W efekcie król Bolesław Chrobry koronowany jest taką koroną, jaka zapewne tysiąc lat temu trafiła na skronie autentycznego pierwszego monarchy.

Kilka dni temu odbyła się prapremiera „Krzyża i korony”. Na kameralnym spotkaniu dla przedstawicieli świata nauki, telewizji, władz pojawił się Mieszko z Dobrawą, naturalnie w swoich „filmowych” strojach.

- Nie było pompy znanej z Cannes, choć pozowaliśmy do wielu zdjęć - żartuje Albert Kiszkurno. - Najważniejsze było to, że film się spodobał, bo brawa trwały bardzo długo. W swojej klasie dokumentu jest faktycznie godny polecenia...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: „Krzyż i korona”, czyli siedem chrztów Mieszka I - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski