Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ks. Boniecki: Jeśli będziemy milczeć, inni będą mówić za nas

Redakcja
- Wielu duchownych uważa, że dla ludzi wierzących  zbyt ryzykowne  jest podejmowanie tematów trudnych dla Kościoła - twierdzi  ks. Boniecki
- Wielu duchownych uważa, że dla ludzi wierzących zbyt ryzykowne jest podejmowanie tematów trudnych dla Kościoła - twierdzi ks. Boniecki Tomasz Paczos/Forum
Z ks. Adamem Bonieckim, o niechęci części duchownych do poruszania trudnych spraw Kościoła katolickiego, sprzeciwianiu się kardynałowi Dziwiszowi i skandalu z arcybiskupem Paetzem, rozmawia Krzysztof M. Kaźmierczak

Jest ksiądz kapłanem i dziennikarzem. Czy bywają takie momenty w pracy dziennikarskiej, że trzeba zapomnieć, że jest się duchownym?
Jako dziennikarz nie muszę nigdy zapominać, że jestem kapłanem. Ale pracując jako ksiądz muszę nieraz zapomnieć, że jestem dziennikarzem, ponieważ jest to funkcja szczególnego zaufania, wymagająca często dyskrecji. Nawet gdybym chciał, to nie mogę pisać o niektórych sprawach, o których dowiaduję się jako kapłan.

Nawet jako dziennikarz ksiądz reprezentuje Kościół. Zwykli dziennikarze są często traktowani przez duchownych z obawą, a nieraz z jawną niechęcią. Czy zauważa ksiądz pokutowanie w polskim Kościele syndromu oblężonej twierdzy w kontaktach z mediami?
Na szczęście nie jest to takie powszechne zjawisko. Dziennikarze wyciągają na światło dzienne rzeczy, które często chciałoby się odłożyć lub odwlec mówienie na ich temat. Ludzie kierujący kościelnymi instytucjami muszą mieć obecnie silne nerwy, bo media swoją dociekliwością wprowadzają w ich funkcjonowanie wiele zamieszania. Ale zamykanie się, unikanie kontaktu z dziennikarzami jest obecnie anachronizmem. Czasy są takie, że jeśli my będziemy milczeli, to inni będą mówić za nas.

"Tygodnik Powszechny", którym ksiądz od dziesięciu lat kieruje, podejmuje często tematy (np. celibatu, kapłaństwa kobiet) na ogół nie poruszane tak szeroko w innych polskich mediach katolickich. Spotykacie się z tego powodu z restrykcjami wewnątrzkościelnymi?
Wielu duchownych uważa, że dla ludzi wierzących - takich, którzy spokojnie kultywują swoją wiarę - zbyt ryzykowne jest podejmowanie tematów trudnych dla Kościoła. Chodzi o otwieranie przed nimi sfer niepokojących, informowanie o zjawiskach, które mogą zachwiać wiarę. Niektórzy kapłani widzą w tym zagrożenie dla swojej pracy duszpasterskiej i wyrażają swoje krytyczne opinie pod naszym adresem. Ale nigdy nie było przypadku, by zakazano nam zajmować się jakąś tematyką, kwestionowano naszą katolickość, czy też stosowano jakieś restrykcje.

Oczekiwano osadzenia arcybiskupa Paetza w więzieniu

A kiedy stanęliście po stronie Wandy Półtawskiej, przyjaciółki Jana Pawła II, ostro publicznie krytykowanej przez kardynała Stanisława Dziwisza za opublikowanie jej prywatnej korespondencji z papieżem? Jego były sekretarz widział w listach przeszkodę dla procesu beatyfikacyjnego, a ksiądz dostrzegł w tych listach wymiar wielkiego człowieczeństwa Jana Pawła II. Nie odczuliście wtedy ciężaru sprzeciwienia się kardynałowi?
Faktycznie zajęcie się przez nas sprawą korespondencji pani Półtawskiej mogło być odebrane jako przeciwstawienie się kardynałowi. Ale nie mieliśmy z tego powodu kłopotów. Różnice w spojrzeniu na te listy wynikały z całkowicie odmiennej perspektywy postrzegania sprawy. Kardynał Dziwisz patrzył z perspektywy najbliższego współpracownika papieża, a ja z pewnego dystansu. Ostatecznie w rozmowie z kardynałem wyjaśniliśmy sobie te różnice i doszliśmy do porozumienia.
Są tacy, którzy właśnie za takie publikacje odsądzają "Tygodnik Powszechny" od czci i wiary...
Mamy wielu przyjaciół, ale nie ma co ukrywać, że są i tacy, którzy nas nie lubią lub wręcz uważają, że nasz tygodnik jest szkodliwy dla Kościoła. Jest uznawany za niebezpieczny z tego powodu, że niepokoi ludzi poruszając trudne tematy.

By zmienić to niechętne nastawienie części duchownych rozesłaliście listy do wszystkich proboszczów. Przyszły tylko dwie odpowiedzi...
Nawet nie dwie, tylko jedna! Ale to nie dlatego, że jesteśmy tak źle postrzegani przez księży. To był po prostu głupi pomysł marketingowy. Potraktowano nasze listy jako kolejne gazetki reklamy, a te wyrzuca się ze skrzynki pocztowej.

"Nasz Dziennik" jest jednak czytany przez proboszczów...
Ale pewnie nie dlatego, że ojciec Rydzyk pisze do nich listy.

Czy zdaniem księdza Kościół w Polsce już wszedł w fazę kryzysu związanego z postępującym zeświecczeniem społeczeństwa, czy też ma to dopiero przed sobą?
Polski Kościół przechodzi ważne przemiany, ale następują one bardzo powoli. Obecnie nadrabiamy opóźnienia wynikłe z czasów systemu komunistycznego, gdy Kościół trwał w stanie jakby zamrożonym, nie działo się w nim to, co na całym świecie.

Komunizm chronił w Polsce Kościół przed kryzysem, który przechodził on na Zachodzie?

Można tak powiedzieć. W tej chwili struktury i sposób myślenia z czasów przedwojennych i z czasów PRL zderzają się z rzeczywistością, która jest kompletnie inna. Kościół w Polsce ma jednak ogromną zdolność dostosowania się do nowej sytuacji. Tyle że następuje to z opóźnieniem. Przykładem jest sprawa nauki religii. Kiedy w PRL wyrzucono ją ze szkół, to był początkowo dramat. A potem stworzono takie struktury, że powrót nauki religii do szkół okazał się być problemem. Obecnie Kościół przeżywa bardzo ważny moment zmiany języka i stylu istnienia, sposobu funkcjonowania instytucji kościelnych. Można to nazwać kryzysem, ale można też nazwać przełomem.

Nie uważa ksiądz, że kryzys jest skutkiem braku w polskim Kościele ludzi radykalnych, takich jak arcybiskup Antoni Baraniak czy prymas Stefan Wyszyński? Czy nie za wielu jest obecnie w kościelnym kierownictwie "dyplomatów", którzy chcą dać coś Bogu, ale także diabłu zostawiają ogarek?
Można nad tym ubolewać, ale czas wielkich, charyzmatycznych przywódców Kościoła minął. Prawie w żadnym kraju nie ma obecnie już postaci takiego formatu jak Wyszyński. Widocznie ta epoka się skończyła. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko się z tym pogodzić.

Nie można jednak pogodzić się z takimi sprawami jak skandal dotyczący podejrzeń o molestowanie kleryków przez arcybiskupa Juliusza Paetza. To pozbawiło wielu Polaków złudzeń, że zgorszenie może być tylko poza Kościołem...
Polska opinia katolicka po raz pierwszy zdała sobie sprawę, że takie rzeczy się zdarzają w Kościele. To był szok. Ale w sumie sprawa ta uodporniła trochę ludzi na podobne szokujące wiadomości o słabościach innych ludzi Kościoła.

Sądzi ksiądz, że sprawa arcybiskupa została właściwie rozwiązana, Kościół wyszedł z niej z twarzą?
Media nadały tej sprawie posmak oczekiwania na radykalne rozwiązania. Oczekiwano osadzenia arcybiskupa Paetza w więzieniu. Może to by ludzi jakoś usatysfakcjonowało. Ale są określone procedury w Kościele i zareagowano zgodnie z nimi, w efekcie tego Juliusz Paetz nie pełni swojej funkcji, został jej pozbawiony.

Trudnych spraw jest wiele. Nuncjusz apostolski, arcybiskup Józef Kowalczyk był zamieszany w kontakty z bezpieką, przyszły prymas, gnieźnieński arcybiskup Henryk Muszyński był zarejestrowany jako tajny współpracownik. Czy to nie obciąża Kościoła w okresie przemian?
Arcybiskup Kowalczyk pełnił funkcję, która wymagała kontaktów z władzą i jej przedstawicielami. Nie ma dowodów, które by świadczyły o tym, że podjął on współpracę. Dla mnie sprawa arcybiskupa Muszyńskiego też jest absolutnie wyjaśniona. Nie dajmy się zwariować i terroryzować przez dawnych ubeków.

Czyżby twierdził ksiądz, że sprawa przeszłości duchownych uwikłanych we współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa została już rozwiązana? Episkopat oficjalnie ogłosił, że sprawa jest zamknięta...
Nie ma co się oszukiwać, że problem został rozwiązany - nie rozwiązano go. Komisja Episkopatu powiadomiła Watykan o swoich ustaleniach, których nie ujawniono. Ale nie sądzę, by była to sprawa zamknięta na wieki wieków. Teczki przecież pozostały. Mają do nich dostęp historycy i dziennikarze.

CV
Adam Boniecki
(ur. 1934) duchowny katolicki, członek Zgromadzenia Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, w latach 1993-2000 był jego przełożonym generalnym. W 1979 roku z polecenia Jana Pawła II zorganizował w Rzymie polskie wydanie watykańskiego dziennika "L'Osservatore Romano". Kierował nim do 1991 roku. Z "Tygodnikiem Powszechnym" ks. Boniecki związany od 45 lat. Od 1999 roku jest jego redaktorem naczelnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski