MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kto jest szyją reprezentacji siatkarek? Włoch Nicola Vettori od 23 lat mieszka w Poznaniu, ale pracuje z kadrą i prowadzi Uni Opole

Radosław Patroniak
Dwa lata temu reprezentacja siatkarek przez kilka dni trenowała w hali UAM na Morasku w Poznaniu. Na zdjęciu trener Stefano Lavarini i jego asystent, poznaniak Nicola Vettori
Dwa lata temu reprezentacja siatkarek przez kilka dni trenowała w hali UAM na Morasku w Poznaniu. Na zdjęciu trener Stefano Lavarini i jego asystent, poznaniak Nicola Vettori Archiwum Głosu Wielkopolskiego
We wtorek, 6 sierpnia o godz. 17 reprezentacja siatkarek powalczy o strefę medalową igrzysk olimpijskich w Paryżu w ćwierćfinałowym meczu z USA. W polskim zespole bardzo ważną postacią jest II trener, Włoch Nicola Vettori od 23 lat mieszkający w Poznaniu.

Nicola Vettori od 23 lat mieszka w Poznaniu

Jeśli Stefano Lavarini jest głową reprezentacji, to Nicola Vettori na pewno jest jej szyją. Pierwsze polskie kroki w zawodzie trenera stawiał w Enei Energetyku Poznań. Przez jego ręce przeszła m.in. podstawowa środkowa kadry, czyli Agnieszka Korneluk. Kibice w stolicy Wielkopolski pamiętają go również z jednego sezonu w roli trenera AZS UAM Poznań w I lidze siatkarzy. Wówczas to właśnie włoski szkoleniowiec próbował zerwać z etykietą Poznania jako siatkarskiej pustyni w męskiej siatkówce w kategorii seniorów. Vettori to niezwykle sympatyczny, rodzinny człowiek, mający świetne kontakty w środowisku siatkarskim nie tylko w Polsce, ale również we Włoszech. Poza czasem na kadrę zajmuje się prowadzeniem drużyny siatkarek Uni Opole, występującej na co dzień w Tauron Lidze.

Zobacz też: TOP 10 najładniejszych siatkarek w Polsce

- Może nie mam imponujących warunków, ale grałem w siatkówkę i to ponad dziesięć lat. Zaliczyłem wszystkie kategorie młodzieżowe. Zaczynałem jako zawodnik uniwersalny, a kończyłem jako rozgrywający. Moja przygoda z siatkówką zaczęła się od wizyty na meczu siatkarzy Santalu w mojej rodzinnej Parmie. W latach 80-tych ta drużyna święciła triumfy nie tylko w lidze, ale również w Europie. Niestety w latach 90-tych popadła w tarapaty finansowe i dziś już nie istnieje. W wieku 10 lat rodzice zgłosili mnie do szkółki siatkarskiej. Chyba od początku wiedziałem, że nie zostanę zawodowym siatkarzem, ale z grania wyleczyłem się dopiero jako 19-latek. Pewnego dnia kolega prowadzący grupę młodzieżową dziewczyn poprosił mnie o zastępstwo i w ten sposób poprowadziłem swój pierwszy trening. Za dużo to ja wtedy o siatkówce nie wiedziałem, ale czerpałem wzory z własnych doświadczeń i jakoś udało mi się uniknąć kompromitacji... - opowiadał nam swego czasu sympatyczny 53-latek.

Według niego, wbrew rozpowszechnionej w środowisku siatkarskim opinii, nie ma wielkiej różnicy między pracą z kobietami a pracą z mężczyznami.

- Reguły gry są przecież takie same. Jest tylko nieco inny kontakt na linii trener - zawodnik oraz sposób zarządzania grupą. Na pewno te różnice są dostrzegalne, ale daleki jestem od stwierdzenia, że z kobietami zawsze pracuje się trudniej. Poza tym nie można generalizować, bo zachowanie szkoleniowca to jedno, a reakcja grupy to drugie. Myślę, że ważniejsze od ludzkich charakterów są cele, finanse i współpracownicy, z jakimi człowiek spotyka się w danym klubie czy reprezentacji - przekonywał trener, który ma w stolicy Wielkopolski mnóstwo znajomych i przyjaciół.

Droga do Poznania przez Luksemburg

Ciekawa była tez jego droga do Poznania, która wiodła przez... Luksemburg.

- Do Polski przyjechałem 11 lat temu za głosem serca. W Luksemburgu, gdzie prowadziłem drużynę klubową, poznałem pochodzącą z Poznania dziewczynę. Nie połączyła nas siatkówka, ale po przyjeździe do stolicy Wielkopolski szybko zacząłem się interesować sytuacją tej dyscypliny w Polsce. Muszę przyznać, że mój pogląd na pewne sprawy zasadniczo się nie zmienił. Tutaj wciąż jest raj dla trenerów, bo są wysocy ludzie, ciekawe zespoły, jest duże zainteresowanie mediów. Może klubów siatkarskich nie jest tak dużo jak we Włoszech, ale każdy z nich intensywnie pracuje - przyznał Nicola Vettori.

Mimo że Poznań to miasto zdominowane przez Lecha asystent Lavariniego uważa, że w naszym mieście jest miejsce na mocną drużynę siatkarek lub siatkarzy.

- Poznań wpisuje się w tę ogólnopolską tendencję, choć zdaję sobie sprawę, że nie ma szans tutaj na przebicie popularnością piłkarzy Lecha. Tylko, że to nie jest jakaś niecodzienna sytuacja, bo futbol jest sportem nr 1 także we Włoszech, Anglii czy Niemczach. Za plecami Kolejorza spokojnie mogłaby więc prężnie rozwijać się siatkówka. Nadal widzę w tym mieście wielki potencjał, ale trzeba cierpliwie czekać na efekty pracy z młodzieżą i pojawienie się sponsorów. Do tradycji wielkiej wagi bym nie przywiązywał, bo w innych miastach nie zawsze ona była, a mimo to kluby z tych ośrodków sięgały po medale MP - zakończył włoski szkoleniowiec znający każdy zakątek Poznania.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polska wygrywa na inaugurację

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski