I tak się stało w przypadku ogrodów działkowych, o których dziś piszemy. Wiadomo już, że działkowcy ani ich organizacje nie mają żadnych praw do gruntów, na których dziś sieją marchewkę, sadzą krzaczki i naprawiają swoje altanki. Grunty nie są ich, nie są nawet miasta ani żadnego z urzędów, które zwyczajowo przyznają działkowcom prawo do korzystania z działek. Ta ziemia jest prywatna i kropka. Tylko... jeśli coś komuś "ukradziono", to musi być i złodziej. Działkowcy przecież nie wzięli sami z siebie tyczek mierniczych, nie powiedzieli sobie: o, tu są fajne chaszcze, załóżmy ogródki. Nie zaczęli stawiać swoich płotów, siać warzyw i budować na ziemi, która akurat im się spodobała. Dostali tę ziemię, wskazano im ją do wykorzystania. I owszem: zawinili o tyle, że kiedy już sąd rozstrzygnął, czyja jest ta ziemia, powinni spakować się i wynieść. Ale odszkodowania za 10 lat korzystania z ziemi to nie oni powinni płacić. Powinien płacić urzędnik, który tę ziemię im wskazał.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?