W czwartek, około godz 14, na przejeździe kolejowym na trasie między Obornikami Śląskimi a Pęgowem doszło do awarii. Kierowca dźwigu, wjeżdżając na przejazd, zerwał trakcję, całkowicie paraliżując przy tym kolej. Ruch na trasie od Wrocławia do Obornik został wstrzymany, a pociągi regionalne skierowano na objazdy, m.in. przez Głogów i Ostrów Wielkopolski. Kursy regionalne obsługiwała zaś autobusowa komunikacja zastępcza. Pociągi z uszkodzonej trakcji były ściągane za pomocą trzech lokomotyw spalinowych.
Na pewien czas zapanował chaos, o czym pisał w mejlu do naszej redakcji jeden z pasażerów: - Czekałem na pociąg ICE relacji Słupsk-Kołobrzeg, planowy odjazd 16.01 z dworca Wrocław Mikołajów. A tu komunikat o zamknięciu trasy oraz po chwili kolejny dla pasażerów Kolei Dolnośląskich o podstawieniu komunikacji zastępczej... sprzed dworca Wrocław Osobowice. I to koniec! Próbowaliśmy zadzwonić na infolinię ICE, niestety, usłyszeliśmy, że wszystko zgodnie z rozkładem. Na dworcu rzecz jasna brak jakiejkolwiek osoby, która mogłaby powiedzieć, co dalej, co pojedzie, jak się stąd wydostać i tak dalej... Dlaczego ICE nie zadbało w jakikolwiek sposób o swoich pasażerów? W zakresie informacji, pokierowania, komunikacji zastępczej, poczęstunku i tak dalej? - pyta pan Michał.
Niektórzy pasażerowie udali się na drugi dworzec taksówkami lub komunikacją miejską, ale byli też tacy, którzy, nie znając miasta, nie wiedzieli, co zrobić. - Rozumiem opóźnienie związane z sytuacją nadzwyczajną, nie rozumiem podejścia zwłaszcza ICE w zakresie obsługi swoich pasażerów. Jest to niedopuszczalne! Koleje Dolnośląskie, biorąc pod uwagę powyższą sytuację, pomimo pewnych niedociągnięć należy chyba pochwalić. Nie było idealnie, ale była próba złagodzenia zaistniałej sytuacji - dodaje nasz Czytelnik.
Już w piątek ruch na jednym z torów został przywrócony, a pociągi jeździły tamtędy z kilkunastominutowym opóźnieniem. Prace naprawcze trakcji przy drugim torze trwały jeszcze do godzin popołudniowych.
- Nie możemy jeszcze mówić o podliczeniu strat związanych z awarią. Najważniejsze było zapewnienie podróży pasażerom. Równolegle zespoły techniczne naprawiały sieć. Zostały pozrywane elementy konstrukcji sieci trakcyjnej: wieszaki i wsporniki na długości około 400 metrów. Potrzebne było jeszcze właściwe zamocowanie tak zwanego kotwienia, które pozwoli na właściwe wyregulowanie sieci trakcyjnej, aby pociągi mogły bezpiecznie przejeżdżać. Przed nami szacowanie kosztów - mówił nam Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP PLK.
Koleje nie chcą podać nawet przybliżonej kwoty strat. Rachunek na pewno nie będzie mały. Kto zapłaci za usuwanie awarii i wielogodzinne opóźnienia? - Zawsze w takich przypadkach, kiedy znamy sprawcę, zwracamy się do niego lub jego ubezpieczyciela o pokrycie kosztów. Tak też zrobimy i tym razem, bo za awarię odpowiada nieostrożny kierowca - dodaje Siemieniec.
Ale pech nadal nie opuszczał kolei. W piątek na tej trasie doszło do śmiertelnego potrącenia. Pociągi znów się zatrzymały i były spore opóźnienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?