Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kuba Badach: Poznań? Piwnica 21, wieczory w Muchos Potatos. Lubię też Śródkę [ROZMOWA]

Marek Zaradniak
W niedzielę Kuba Badach zaśpiewa w Sali Ziemi piosenki ze swojej solowej płyty "Oldschool".
W niedzielę Kuba Badach zaśpiewa w Sali Ziemi piosenki ze swojej solowej płyty "Oldschool". Maciej Urbanowski
Z Kubą Badachem, wokalistą, multiinstrumentalistą i kompozytorem rozmawiamy o nowym projekcie "Oldschool" i o Poznaniu.

Kiedy rozmawialiśmy trzy lata temu mówiłeś, że nagranie Twojej solowej płyty z utworami własnymi lub napisanymi dla Ciebie to Twoje marzenie. Dlaczego tak długo kazałeś czekać na ten krążek, który jest dojrzałym, późnym debiutem?

On właściwie nie jest debiutem. A może jest? Bo faktycznie to pierwszy krążek, pod którym podpisuję się imieniem i nazwiskiem i który sam skomponowałem od początku do końca. Do tej pory pisałem dla zespołu Poluzjanci, dla innych wykonawców i bardzo często brałem udział w różnych zbiorowych projektach. Teraz po raz pierwszy postanowiłem wziąć odpowiedzialność za wszystkie dźwięki. Być może cały proces trwał tyle, bo podjęcie decyzji finalnej, że to się dzieje tu i teraz, to dla większości artystów zawsze trochę trudna decyzja. A faktycznie tyle czasu minęło, bo tę płytę obiecywałem sobie po wydaniu płyty „Andrzej Zaucha – Obecny”. Myślałem, że jakieś dwa, trzy lata po premierze tamtej płyty pojawi się solowy krążek, ale nawał pracy odsuwał mnie po prostu od możliwości rozpoczęcia i ukończenia tego dzieła. W ubiegłym roku usiedliśmy z moim menedżerem i spojrzeliśmy realnie w kalendarz. Zrobiliśmy luki, aby przestać jeździć z koncertami i wziąć też trochę mniej na swoje barki. Było to potrzebne, aby wykroić ten czas potrzebny do pracy w studio. Udało się to w tym roku. Od lutego siedziałem nad płytą. W kwietniu, na Wielkanoc weszliśmy do pięknego studia w Kotlinie Kłodzkiej we wsi Gniewoszów i tam nagraliśmy połowę płyty, Pozostałą część nagrywaliśmy już w domowych studiach, w Warszawie i w Poznaniu w studiu „Splendor i Sława”. Tak więc trochę czasu to zajęło.

Śpiewasz, grasz na gitarze basowej i instrumentach klawiszowych. Co jest dla Ciebie najważniejsze, bo gitara basowa pojawiła się już w trakcie projektu „Narciarze” zrealizowanego razem z Dorotą Miśkiewicz i Markiem Napiórkowskim.

Najważniejsza jest dla mnie muzyka. Ja wiem, że to brzmi banalnie, ale te wszystkie rzeczy, które wykonuje i moja miłość do różnych instrumentów wynika z tego, że po prostu kręci mnie muzyka i jej tworzenie. Używam wszelkich narzędzi, z których mogę korzystać po to, aby muzykę zrobić. Śpiewanie sprawia mi przyjemność taką samą jak granie na gitarze basowej. Z instrumentami klawiszowymi jest trochę gorzej, bo nie mam tak częstego kontaktu jakbym chciał. Gitarę mogę wziąć w trasę i w hotelu sobie w nocy poćwiczyć. Z klawiszami jest o wiele trudniej. Instrumenty klawiszowe wymagają większej dyscypliny i żałuję, że nie mam tak częstego z nimi kontaktu. Ale gdy tylko mam dłuższą wolną chwilę, potrafię wrócić do całkiem dobrej formy i wykonać jakieś partie na poziomie mnie satysfakcjonującym.

Dlaczego to co robisz, a już w najbliższą niedzielę zaprezentujesz w poznańskiej Sali Ziemi, nazwałeś „Oldschool”. Czy to jakaś inspiracja wykonawcami z lat 60, 70, 80 czy coś innego?

Płyta nosi taki tytuł nie dlatego, że odnosi się do jakiejś konkretnej stylistyki, ale odnosi się do sposobu pisania. Tytuł powstał przypadkiem na próbach, gdy przedstawiłem kolegom część materiału muzycznego, który chciałem zarejestrować. Połowę płyty nagrałem w tym składzie, z którym koncertuję z projektem „Tribute to Andrzej Zaucha czyli: Jacek Piskorz na fortepianie, Michał Barański na kontrabasie i gitarze basowej, Robert Luty na perkusji, Marcin Górny na instrumentach klawiszowych i Maciej Kociński na saksofonach. Dołączył do nas Piotr Schmidt grający na trąbce i nasz nowy kolega Łukasz Belcyr na gitarze. Gdy na próby przyniosłem utwory, to po zapoznaniu się z każdym z kawałków pojawiało się u kolegów hasło, że jest to oldschoolowe czyli trochę stare pod względem kompozytorskim. Ale dokładnie taką płytę postanowiłem zrobić. Nie chciałem podążać za żadnymi trendami, bo nie za bardzo takie rzeczy lubię i podejrzewam, że nie był bym w tym szczery.
Do tej pory był Andrzej Zaucha czy projekty takie jak „Dire Straits Symfonicznie”. Teraz dochodzi kolejny Twój własny, solowy, Oprócz tego jeszcze są Poluzjanci. Jak teraz będziesz dzielił czas?

Będzie bardzo ciężko i tak jest już od dłuższego czasu, ale ja to niestety bardzo lubię i lubię brać udział w różnych projektach. Nie lubię koncentrować się tylko na jednej rzeczy. Oprócz Dire Straits Symfonicznie te projekty po prostu już były. Poluzjanci są zawieszeni, bo po śmierci naszego gitarzysty Przemka Maciołka jakoś nie za bardzo nam wspólne granie sprawia przyjemność. Jeszcze musimy chwilę odczekać. Ale do Poluzjantów pewnie kiedyś wrócimy. Do tego jeszcze w międzyczasie był m.in. Teatr Stary w Lublinie i projekt „Wieczorem” z Włodkiem Pawlikiem i Dorotą Miśkiewicz oraz „Michael Jackson symfonicznie”. Występuję też z orkiestrą Adama Sztaby oraz koncertuję z grupą gospel TGD. Tych projektów jest rzeczywiście sporo, ale dzięki temu nie nudzę się i nie wpadam w rutynę. Każdy z tych projektów stawia przede mną zupełnie inne wyzwania co daje mi szansę na rozwój.

Był jeszcze jeden projekt, który kiedyś był dla Ciebie ważny, czyli The Globetrotters. Powiedziałeś kiedyś, że był to Twój uniwersytet muzyczny . Działa czy może jest też zawieszony?

Nie za bardzo działa, bo nasze drogi się trochę rozeszły ze względu na kalendarz. Ja zacząłem bardzo dużo grać, a Bernard Maseli, założyciel zespołu też pracuje w najróżniejszych formacjach. Bo oprócz tego, że ma w tej chwili świetnie przyjmowane przez publiczność swoje trio MaBaSo jeszcze zasila skład Deana Browne’a, gitarzysty Marcusa Millera. Podróżuje więc po świecie. A do tego jeszcze jest profesorem na Akademii Muzycznej w Katowicach więc obowiązki profesora też pochłaniają mu bardzo dużo czasu. Niech o Globtrottersach świadczy fakt, że tak naprawdę od 5 lat obiecuje mi co kilka miesięcy, że gdy będzie w Warszawie to do mnie wpadnie i jeszcze to się nie udało. Tak naprawdę udało nam się spotkać tylko na jego benefisie w ubiegłym roku. Co jakis czas nasze drogi się przecinają, ale tak naprawdę nie mamy kiedy się spotkać.

Jak wspomniałeś część tej płyty powstała w studiu Marcina Górnego „Splendor & Sława” w Poznaniu. Poluzjanci też w dużej mierze kojarzą się z Poznaniem. Masz swoje ulubione miejsca w Poznaniu?

Z Poznaniem łączy mnie jakaś bardzo fajna więź i świetnie się tu czuję, wręcz uwielbiam tu wracać. Zawsze spotykają mnie tu bardzo przyjemne sytuacje i mam tu wielu wspaniałych znajomych. Razem z kolegami ze środowiska muzycznego bardzo lubimy hotel Don Prestige przy Świętym Marcinie. Niestety nie funkcjonuje już tak jak dawniej, kiedyś była tam świetna restauracja, ale nadal obsługę ma rewelacyjną. Lata temu regularnie grywaliśmy w Piwnicy 21, a wieczory spędzaliśmy w Muchos Potatos. Teraz większość czasu spędzam w studio Marcina, ale lubię wyskoczyć na Śródkę do Jacka Piskorza i w Cafe LaRuina zjeść z nim genialną zupę Pho. Poznań jest miastem, które jest nam rzeczywiście bardzo przychylne i to uczucie działa w obydwie strony.

Pierwsza solowa płyta Kuby Badacha. "Chciałem wziąć odpowiedzialność za dźwięki w stu procentach":

Źródło: Dzień Dobry TVN

Kuba Badach - Oldschool tour
Sala Ziemi (ul. Głogowska 14, wejście od ul. Śniadeckich)
26 listopada, godzina 19
bilety 59-129 zł

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski