Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kuba Badach w Poznaniu: Nisza muzyczna to mój świat

Marek Zaradniak
W dorobku Kuby Badacha znajduje się m.in. statuetka Fryderyka w kategorii "Wokalista roku". W piątek Kuba Badach wystąpi w Poznaniu
W dorobku Kuby Badacha znajduje się m.in. statuetka Fryderyka w kategorii "Wokalista roku". W piątek Kuba Badach wystąpi w Poznaniu Bartek Syta
Kuba Badach w Poznaniu wystąpi w piątek. Nam opowiada o inspiracjach piosenkami Andrzeja Zauchy, licznych projektach, przyjaźniach muzycznych i prasie bulwarowej.

Wielu ludzi kojarzy Pana z piosenkami Andrzeja Zauchy. Skąd pomysł na ich śpiewanie?
Kuba Badach: Narodził się kilka lat temu. Andrzej Zaucha po prostu inspirował mnie, a na dodatek znałem go już osobiście, gdy miałam 12 lat. Z kolei jako trzynastolatek nagrywałem z nim chórki na płytę z bajkami dla dzieci, która nigdy się zresztą nie ukazała. Poza tym mieliśmy wspólnego promotora. Była to pani Ewa Sokołowska, która w tamtych czasach była menedżerem Big Bandu Wiesława Pieregorólki i jednym z pomysłodawców solowej płyty Zauchy z muzyką Wiesława Pieregorólki. To jej zawdzięczam pomysł oddania hołdu temu wielkiemu artyście i muzykowi. W 2008 roku udało się wydać taką płytę.

Jakim Pan zapamiętał Andrzeja Zauchę?
**Z racji różnicy wieku nie mogę powiedzieć, że byliśmy kolegami po fachu. Z czasów mojego dzieciństwa pamiętam go jako bardzo wesołego faceta, który w studio pracował niewiarygodnie szybko i z wielką swobodą. Miał też wspaniały warsztat wokalny. Nagrania przebiegały bardzo sprawnie i dużo się uśmiechał. Ja zwracałem głównie wtedy uwagę na aspekty muzyczne. Był profesjonalistą i cieszę się, że mogłem w tak młodym wieku podglądać ludzi tej klasy. Podglądałem też wtedy Mietka Szcześniaka i Ryszarda Rynkowskiego, których kilka razy spotkałem na scenie.

Myślał Pan o następnych płytach z piosenkami Zauchy? Miał przecież całe mnóstwo przebojów.
**Wydaje mi się, że na tej jednej płycie poprzestanę, bo odniosła ona taki skutek, jaki po cichu zakładaliśmy, aby o Andrzeju było głośno, a jego utwory wracały w stacjach muzycznych. "Byłaś serca biciem" został wybrany przez internautów utworem wszech czasów i myślę, że do tego przyczyniła się w jakimś stopniu moja płyta. Ten na wskroś jazzowy krążek pokrył się złotem w kategorii muzyki popularnej, więc uważamy to za wielki sukces. Piosenki te trafiły też do młodych słuchaczy, którzy porównują nasze interpretacje z wersjami oryginalnymi. Wydaje mi się więc, że tworzenie kolejnej takiej płyty byłoby mało oryginalne. A bardzo ważne jest to, że dokonaliśmy bardzo solidnej selekcji utworów. Chciałem zamieścić takie, które były mi najbliższe. W repertuarze Zauchy jest cała masa pięknych kompozycji, ale czasami nie byłem w stanie się skleić z jakimś tekstem, jak choćby te opisujące PRL - po prostu się zdewaluowały.

Hołd, przypomnienie, ale te piosenki przysłużyły też Panu popularności.
**Wydaje mi się, że w jakimś stopniu tak. Bo przypominam muzykę wielkiego mistrza, ale trafiam na sceny ze świetnymi muzykami, więc jeśli jest to dobrze odbierane, to naturalne jest, że pociąga to jakiś wzrost uznania ze strony słuchaczy.

Kuba Badach to jednak nie tylko piosenki Andrzeja Zauchy, ale także Poluzjanci i grupa Globtrotters. Z tymi pierwszymi wystąpi Pan dziś wieczorem w Poznaniu. Jak Pan dzieli czas pomiędzy występy z Poluzjantami a działalność solową?
Kuba Badach: Na ten dzisiejszy koncert bardzo się cieszę. Natomiast jeśli chodzi o dzielenie czasu, to nie mam z tym większych kłopotów, bo Poluzjanci to specyficzny twór muzyczny składający się z samych znakomitości, więc nasz menedżer ma naprawdę pełne ręce roboty. To jest ekwilibrystyka, jeśli chodzi o żonglowanie kalendarzem, bo każdy z nas jest bardzo zajęty. Działamy jako sidemani, aranżerzy, kompozytorzy i producenci. Jakoś jednak się to udaje. Ważne jest to, że dzięki temu, iż robię różne rzeczy, są one cały czas świeże. To nie jest tak, że skupiam się na jednym projekcie i eksploatuję go. Nie lubię tego. Lubię natomiast muzykę, która ewoluuje i element improwizacji. Dlatego otaczam się takimi muzykami, którzy - podobnie jak ja - potrafią improwizować i dołożyć coś nowego. I wcale nie przeszkadza fakt, że gramy te same utwory, bo oni dają z siebie tyle, że te utwory się zmieniają, a w efekcie każdy koncert jest inny.

O Poluzjantach szczególnie w Poznaniu mówi się dużo i często, ale jest Pan też związany z kapelą Globtrotters.
Kuba Badach: Globtrotters to mój najważniejszy uniwersytet muzyczny, ponieważ z tym zespołem odebrałem najważniejsze nauki . Zaproszony do niego zostałem jeszcze jako student przez wybitnego wibrafonistę Bernarda Maseli. Miałem tam jeszcze dwóch innych profesorów - saksofonistę Jerzego Główczewskiego i grającego na przeszkadzajkach perkusjonistę Nippy Noyę. Zagraliśmy ponad 500 koncertów na przestrzeni 12 lub 13 lat i ostatnie lata są faktycznie o wiele chudsze, jeśli chodzi o koncertowanie, co jest spowodowane tym, że pochłonęły mnie inne projekty. A Bernard Maseli zasilił skład Gila Browna, gitarzysty od Marcusa Millera i z doborowym międzynarodowym towarzystwem koncertuje na całym świecie. W tym roku obiecaliśmy sobie spotkanie, bo nie ukrywam, że muzycznie tęsknimy do siebie.

A kiedy będzie Pana solowa płyta z nowymi piosenkami?
Kuba Badach: Chodzi za mną od wielu lat. Nie zabieram się za nią głównie z braku czasu. Oprócz projektów, o których rozmawiamy, jest jeszcze projekt Poluzjanci Akustycznie. To te same utwory, ale w tak innych aranżacjach, że trudno je czasami rozpoznać. Od ubiegłego roku współpracuję też z Teatrem Starym w Lublinie, z Włodkiem Pawlikem. Napisał on przepiękną muzykę do poezji Józefa Czechowicza, którą wykonuję razem z Dorotą Miśkiewicz i Lubelską Grupą Bardów. Do tego z Markiem Na-piórkowskim i Krzysztofem Herdzinem stworzyliśmy projekt "Dire Straits symfo-nicznie". Staram się w miarę sprawnie poruszać wśród tych projektów, ale z Januszem z Poluzjantów obiecaliśmy sobie, że od maja zabieramy się do pracy i mam nadzieję, że płyta solowa wreszcie się pojawi.

Dużo tego..., Czuje się Pan popularny?
Kuba Badach: Nie. Staram się utrzymywać w tak zwanej niszy muzycznej, choć paradoksalnie ta muzyka niszowa jest u nas bardzo znana, ale na szczęście nie ma wsparcia mediów kolorowych czy bulwarowych. To umożliwia nam jakieś normalne funkcjonowanie. Poza tym mamy już swoje lata i nie jesteśmy zespołem młodzieżowym, boysbandem, za którym ganiają nastolatki. Od wielu lat gramy dla ludzi, którzy mają wyrobione ucho i bardzo wytrawny gust. Nie wstydzę się powiedzieć, że gramy ambitniej niż muzyka pop. Nie jest to super-popularne, ale wbrew opinii ma przez cały czas licznych i znakomitych odbiorców.

A czy fakt, że ożenił się Pan z Olą Kwaśniewską wpłynął na zainteresowanie Panem mediów?
Kuba Badach: Staram się bardzo mocno odcinać życie prywatne od działalności publicznej, więc dziennikarze prasy bulwarowej nie mają ze mną zbyt wielu kontaktów. Po prostu nie udzielam informacji na temat życia prywatnego. Uważam, że definicja życia prywatnego właśnie na tym polega, że się za bardzo nie mówi na ten temat. Ale ponieważ przy okazji ślubu z moją ukochaną żoną pojawiła się taka liczba informacji totalnie nieprawdziwych, postanowiliśmy udzielić tylko jednego wywiadu, w którym sprostowaliśmy te wszystkie bzdury. Uznaliśmy, że mamy dość sytuacji, w których jest o nas bez nas. Ktoś coś wymyśla i ktoś to przedrukowuje i raptem plotka staje się faktem. To jest porażające. Nikt tego nie weryfikuje, a ludzie w to wierzą. Uważam, że jeśli ktoś jest na tyle naiwny, że wierzy w te bzdury, to ja nie jestem takim ludziom w stanie pomóc. Czasami pojawiają się fotoreporterzy, którzy z normalnym dziennikarstwem nie mają nic wspólnego. To jest bandyteria. Śledzą przez 24 godziny na dobę, prowokują... Na szczęście mamy policję, która w takich sytuacjach może pomóc.

A zdarzało się coś takiego?
Kuba Badach: Oczywiście i to się zdarza bardzo wielu osobom, tylko oni o tym nie mówią. Podobni do nas wychodzą z założenia, że i tak nikt w to nie uwierzy, bo obrazek stworzony przez prasę bulwarową jest tak oderwany od rzeczywistości, że ludziom wydaje się, iż ten, kto jest przedstawiany w mediach, właśnie taki jest. Mam nadzieję, że wkrótce dziennikarstwo podzieli się na to bulwarowe i na to rzetelne, w którym kwiat dziennikarstwa będzie przedstawiał świat w sposób właściwy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski