18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kwiecień 1924. Poznań pod wodą [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Krzysztof Smura
Kwiecień 1924. Poznań pod wodą
Kwiecień 1924. Poznań pod wodą Roman Ulatowski/archiwum MKZ
Kilka ofiar, tysiące hektarów pod wodą, zalane południowe dzielnice miasta i setki wolontariuszy na wałach. Do tego wojskowe pułki pomagające poznaniakom ocalić miasto. A pośród nich Roman Ulatowski, najlepszy fotografik okresu międzywojnia. Jego fotoreportaż z ostatniej powodzi w Poznaniu trafił do specjalnego albumu i został podarowany prezydentowi miasta. Ten sam album po latach znalazł się w szafie Miejskiego Konserwatora Zabytków.

To nie był prima aprilis. 1 kwietnia, po dwóch ulewnych dniach pisano już w całej Polsce o strasznej klęsce powodzi. Liczba zalanych wsi sięgnęła kilkuset, a miasteczek - kilkudziesięciu. Powodem były między innymi zatory lodowe. Do ich zwalczania zaangażowano artylerię polową. Z samolotów zrzucano bomby. Efekt był taki, że spiętrzona woda ruszyła jak szalona podnosząc poziom lustra dużo powyżej stanów ostrzegawczych. Katastrofa sięgnęła północnej części dorzecza Wisły. Przykładowo w Nowym Dworze ocalał tylko kościół, a dwa tysiące osób zostało bez dachu nad głową.

W końcu fala powodziowa zaczęła docierać też do Poznania. Poziom Warty w okolicach mostu Chwaliszewskiego sięgał niemal 6 metrów. Zalało Drogę Dębińską i tamtejsze wesołe miasteczko. Zatonęła przystań Trytona, boiska Sokoła i Posnanii. Woda przerwała wały w okolicach Bramy Dębińskiej (skrzyżowanie Królowej Jadwigi i Strzeleckiej).

- Na prawo od Bramy Dębińskiej, jak okiem sięgnąć, jeno jedno wielkie, szarobure, falujące jezioro - zanotował reporter Kuriera Poznańskiego. - Faluje się ono niczym morze, nie braknie bowiem grzyw z piany, a zimny podmuch północnego wiatru potęguje jeszcze grozę położenia.

Dowódca batalionu saperów, kapitan Prusinowski (odznaczony Virtuti Militari za bohaterstwo w wojnie polsko-bolszewickiej) osobiście doglądał akcji ratunkowej w pobliżu Bramy Dębińskiej i sam w niej uczestniczył. Swoje zaangażowanie przypłacił życiem. Po telefonicznym powiadomieniu o zagrożeniu osób zgromadzonych na terenie klubu wioślarskiego ,,Warta'' dosiadł konia i rzucił się wpław, by ratować ludzkie życie. Po drodze zauważył trzech saperów, którzy niosąc pomoc ludziom zgromadzonym na terenie pobliskiego parku wywrócili się z łodzią i wpadli w wodny wir. Udzielając im pomocy, sam padł jego ofiarą. Ocalał tylko koń.
Więcej o powodzi 1924 roku, ilustrowanej zdjęciami Romana Ulatowskiego, w najnowszym wydaniu Naszej Historii. W nim również przeczytacie między innymi o początkach służb antyterrorystycznych w Poznaniu. Piórem Grzegorza Okońskiego piszemy o... niezwykle uprzejmych panach w blaszanych zbrojach.

Noszenie pancerzy i tarcz regulowała instrukcja zamieszczona w rozkazie KGPP nr 506 z 27 września 1930 roku. Według niej zakładali je policjanci, którzy mieli zatrzymać szczególnie niebezpiecznych i prawdopodobnie uzbrojonych przestępców, wkraczać do lokali, gdzie z dużym prawdopodobieństwem mogli spotkać się ze zbrojnym oporem. Szczególnie jednak ważnym jest fakt, że policjanci nie mieli biernie oczekiwać na ciosy - byli szkoleni do walki wręcz, walki na bagnety, a także do walki w tłumie. Jakby nie było: podręcznik dla policjantów mówił, że funkcjonariusz, jako sługa i opiekun publiczności traktuje wszystkich szanujących prawo obywateli równomiernie i z… bezwzględną uprzejmością!

Pancerze i tarcze zabezpieczały zatem przed ciosami, szczególnie zadawanymi nożem, a także przed kulami małego kalibru, z dość popularnych wówczas pistoletów kieszonkowych. Wreszcie - czego policjanci nie mogli przewidzieć - przydawały się w czasie starć z hitlerowskimi bojówkami w przededniu wybuchu wojny. W sumie pancerzy nie było zbyt wiele - w magazynach zebrano 450 kompletów.

W Naszej Historii sporo wydarzeń z regionu, ale również kraju i świata. Warto sięgnąć po miesięcznik, by przeczytać choćby o sowieckim polowaniu na Jana Pawła II, o Opus Dei, a także o tym, jak to polska armia miała używać radzieckiej broni atomowej czy nieznanym zamachu na prezydenta Wojciechowskiego. Zapraszamy do kiosków i salonów prasowych.

Między innymi o ostatniej wielkiej powodzi w Poznaniu piszemy w najnowszym miesięczniku "Nasza Historia". Szukajcie w kioskach!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski