Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Latające maszyny z PZL-Świdnik, które nosiły samego Jamesa Bonda

Piotr Nowak
W Dżyrgitalu próby nie mogły być prowadzone na pasie startowym ze względu na zły stan nawierzchni. Dlatego „Sokół” stanął obok, w pobliżu pasących się zwierząt
W Dżyrgitalu próby nie mogły być prowadzone na pasie startowym ze względu na zły stan nawierzchni. Dlatego „Sokół” stanął obok, w pobliżu pasących się zwierząt materiał PZL-Świdnik
60 lat temu w Świdniku rozpoczęto produkcję śmigłowców. Od tego czasu fabrykę opuściło ich ponad 7400. Daje jej to trzecie miejsce na świecie pod względem ilości wytworzonych maszyn.

Chociaż pierwsze śmigłowce powstawały w tym samym okresie co pionierski samolot braci Wright, to przez długi czas ich możliwości pozostawały niedocenione. Wiropłaty do służby wprowadziła dopiero niemiecka armia podczas II wojny światowej. Wkrótce zainteresował się nimi cały świat.

Historia śmigłowców w Świdniku rozpoczęła się w 1956 r. To wtedy w powietrze wzbił się SM-1, maszyna produkowana w Świdniku na radzieckiej licencji. Pierwszym pilotem doświadczalnym był Rosjanin Wsiewołod Winnicki. Polską załogę zaczęto kompletować jeszcze w tym samym roku. - To było wejście w nową, kompletnie nieznaną technikę. Technikę produkcyjną i pilotażową. Nikt nie umiał w Polsce na tym latać - mówi Ryszard Witkowski, który był w grupie pięciu pierwszych pilotów doświadczalnych latających na maszynach ze Świdnika.

- Trafiłem tam trochę przez przypadek - wspomina Witkowski. - Jako były żołnierz AK byłem obiektem represji systemu stalinowskiego i na pięć lat wyrzucono mnie z lotnictwa. Kiedy wróciłem w czasie odwilży 1956 r., dowiedziałem się, że w Polsce pojawiła się kompletnie nieznana technika. Jako młodego inżyniera bardzo mnie to zainteresowało. Zadeklarowałem gotowość włączenia się w rozwój tej nowej techniki i zostałem skierowany do Świdnika na pierwszy kurs pilotów, prowadzony jeszcze przez rosyjskiego instruktora. Myśmy pierwsi się nauczyli latać na śmigłowcach, stając się pierwszymi w Polsce instruktorami i pilotami doświadczalnymi - opowiada Witkowski, który aż do emerytury w 1986 roku współpracował z Wytwórnią Sprzętu Komunikacyjnego w Świdniku. W tym czasie ustanowił rekord świata w czasie wznoszenia na 3000 metrów na SM-1.

Polscy inżynierowie szybko znaleźli sposób na usprawnienie radzieckiej maszyny. - Wymyśliliśmy, że warto by wykorzystać śmigłowiec, bo miał nadmiar mocy, do produkcji wersji pięcioosobowej. Tak rozpocząłem pracę nad SM-2 - mówi inż. Jerzy Tyrcha. Konstruktor pracował w WSK od 1952 r. przez 11 lat. Jak wyglądały jego początki w zakładzie? Przyznaje, że wówczas bardziej od wiropłatów interesowały go szybowce, ale dostał nakaz pracy w Świdniku. W tym czasie część załogi i budowniczych zakładu mieszkała w barakach. Mieszkań brakowało. Brakowało też maszyn do pracy. Mimo to dyrekcja doceniała specjalistów.

- Podczas rozmowy z dyrektorem postawiłem warunek: „Panie dyrektorze, ale ja muszę dostać mieszkanie od razu”. O lokum nie było łatwo, więc myślałem, że się wyłgam ze Świdnika. Wtem przyszedł pan z kluczami i powiedział: „Wybierz sobie” - opowiada Tyrcha.

W 1993 r. Ryszard Witkowski, wspólnie z siostrą i matką, otrzymał medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, za udzielenie Żydowi schronienia podczas wojny. Po 1956 roku testował śmigłowce na całym świecie, zaczynając od Indonezji, po drodze odwiedzając Afrykę i kończąc na Ameryce Północnej. Podobne doświadczenia mają inni piloci doświadczalni i konstruktorzy ze Świdnika.

Przez 60 lat podlubelską fabrykę opuściło ponad 7400 śmigłowców, co daje jej trzecie miejsce na świecie pod względem liczby wyprodukowanych maszyn. Wśród nich wspomniany SM-2 i Mi-2 (ponad 5500 egzemplarzy). Ten ostatni śmigłowiec próbował też swoich sił w filmie. Wystąpił w filmie o Jamesie Bondzie. Pojawia się w finałowej scenie w „Tylko dla Twoich oczu” z 1981 r. z Rogerem Moore’em w roli głównej.
Od lat 50. w Świdniku budowano myśliwce MiG-15, później elementy innych samolotów, a także motocykle (legendarna WSK) i szybowce (sławny Pirat). Dzięki intensywnej produkcji zakład się rozwijał, a konstruktorzy zyskiwali nowe kompetencje. Umożliwiło to zaprojektowanie polskiego śmigłowca, do dziś jednego z najbardziej znanych produktów firmy, W-3 „Sokół”. Maszyna powstawała w latach 70. i 80. Jej konstruktorem był Stanisław Kamiński (zmarły w 1991 r. w Świdniku). Jako pierwszy wzniósł się nim w powietrze Wiesław Mercik. - Ponieważ „Sokół” miał latać na terenie całego Związku Radzieckiego, to Rosjanie zażyczyli sobie, żeby sprawdzić ten śmigłowiec we wszystkich strefach klimatycznych, jakie tam występują - wspomina dr Władysław Bubień, pilot i inżynier.

Od Pamiru po Syberię

Próby „Sokoła” odbywały się w ekstremalnych warunkach klimatycznych. W stolicy Azerbejdżanu, Baku załoga z WSK-Świdnik testowała odporność maszyny na silny wiatr podczas startu i lądowania. Żeby sprawdzić wytrzymałość w warunkach wysokogórskich, w 1984 r. śmigłowiec poleciał aż do Tadżykistanu. - Próby przeprowadzaliśmy na lotnisku w osadzie górskiej Dżyrgital. A naokoło góry Pamir, wznoszące się niemal pionowo do 4000 m nad poziomem morza - mówi Bubień. Oddziaływanie niskich temperatur badano nieopodal Jakucka na Syberii, gdzie temperatura spada do -43 stopni Celsjusza. Mechanicy mieli bardzo trudne zadanie. Zdarzały się odmrożenia.

- Wszelkie prace trzeba było prowadzić na otwartym terenie. Mały hangar był nam jedynie czasowo udostępniony do zmontowania śmigłowca. Specjalne nagrzewnice na naftę lotniczą doprowadzały ciepło do miejsc, gdzie trzeba było pracować - opowiada inżynier.

Szybko okazało się, że ubranie, w którym przylecieli Polacy, jest niewystarczające. Rosjanie podarowali im buty unty (uszyte z baraniej skóry i psiej sierści) i czapki uszatki. Testom przyglądali się mieszkańcy. - Panowało przekonanie, że żaden statek powietrzny w tej okolicy nie jest w stanie latać. Jakie było ich zaskoczenie, gdy „Sokół” wzbił się w powietrze - mówi Bubień. Pojawiły się natomiast problemy przy uruchamianiu śmigłowca. Naprawiono je po powrocie do Polski. Gdy w 1988 r. testy powtórzono w Workucie, wady się nie powtórzyły.

Oprócz ekstremalnych zjawisk pogodowych konstruktorzy testowali m.in. konsekwencje uderzenia pioruna i zderzenia z ptakiem. - Ekipa rosyjska z jednego z moskiewskich instytutów nie znała lotniczej specyfiki. Zażyczyła sobie próby, która rzeczywiście odbyła się na odcinku linii kolejowej Łódź - Piotrków. Z jednej strony jechał elektrobus ze spreparowaną kurą, a z drugiej strony na platformie jechała makieta kabiny „Sokoła”. Wyniki tych prób nie były jednoznaczne - relacjonuje Bubień.

Litości dla W-3 nie miała też polska Marynarka Wojenna. Próby, podczas których miało się okazać, czy śmigłowiec nadaje się do misji na morzu, prowadził kontradmirał pilot Zbigniew Smolarek. - Znaleźliśmy jezioro, które nie jest bardzo głębokie, ale ma twarde dno - wspomina Smolarek. Następnie nadszedł czas na testowanie „Sokoła”.

- Zanurzaliśmy śmigłowiec do połowy fotela pilota. Później na filmie dobrze było widać, jak woda jest zasysana z jeziora przez silniki. W tym momencie wydawało mi się, że wzrastała ich moc i śmigłowiec się wynurzał. Testy dały nam dużą wiedzę o właściwościach maszyny, ale po kilku miesiącach zgłosiliśmy reklamacje pompy paliwowej i innych rzeczy - dodaje pilot wojskowy.

Śmigłowiec „Sokół” wszedł do produkcji seryjnej w 1988 r. Od tego czasu PZL-Świdnik dostarczył klientom z całego świata ponad 180 egzemplarzy tej maszyny. Kolejnym po „Sokole” śmigłowcem zaprojektowanym przez polskich inżynierów i produkowanym w Polsce jest jednosilnikowy SW-4.

Podlubelski zakład, mimo że od 2010 r. jest firmą prywatną, to nadal jest jedną z nielicznych fabryk zdolną samodzielnie zaprojektować i produkować śmigłowce. Duża w tym zasługa pilotów i konstruktorów, którzy przez lata w nim pracowali. - Bardziej interesującego zawodowego życiorysu nie sposób sobie wyobrazić - zastrzega Ryszard Witkowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski