Zespół Lecha w zakończonych niedługo rozgrywkach strzelił tylko osiem bramek ze stojącej piłki (wliczając dwa rzuty karne) – to niecałe 20 procent goli. Wynik to wręcz dramatyczny, biorąc pod uwagę fakt, że takie okazje były aż 42. Najlepszy pod tym względem Piast Gliwice, uzbierał 19 goli po stałych fragmentach gry, a Legia mistrz Polski - 15. Wśród lechitów „wyróżnił się” Kownacki, który strzelił trzy gole we wskazany sposób, choć to raczej żadna sztuka, skoro dwa z rzutów karnych. Lech ma więc problem.
- Proszę też zauważyć, że ci którzy przychodzą do Lecha nie są jakimiś wielkoludami. To powoduje, że na przykład w przednich formacjach mamy samych niskich zawodników – uważa Ryszard Rybak, były znakomity piłkarz Lecha Poznań. Spośród graczy, którzy teraz trafili do Lecha najwyższy jest Lasse Nielsen (187 cm), zaś najniższy Radosław Majewski (zaledwie 170 cm), a do odejścia szykuje się mierzący aż 192 cm wzrostu i niezwykle groźny w powietrzu Paulus Arajuuri. – To rodzi pytanie, jak my chcemy strzelać po stałych fragmentach gry? – zastanawia się Rybak.
Inna sprawa, że problem stał się bardziej widoczny, gdy z Kolejorza odszedł Barry Douglas, który znakomicie uderzał i dośrodkowywał ze stojącej piłki. Podania i strzały Jevticia lub Gergo Lovrencsicsa nie były już tak groźne. Być może sytuacja ta zmieni się po przyjściu Radosława Majewskiego, który znany jest z dobrze ułożonej stopy.
- Może Darko i Gergo nie dośrodkowują z taką samą precyzją jak Barry, ale nie tutaj szukałbym przyczyny. To raczej efekt braku cwaniactwa – twierdził Jan Urban.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?