Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań 11 lat temu zremisował z Juventusem Turyn w Lidze Europy. Mroźny mecz przeszedł do historii

Dawid Dobrasz, Zenon Kubiak
W drugiej połowie warunki do gry były jeszcze gorsze – boisko niemal w całości pokryło się śniegiem, z czym szczególnie nie radzili sobie piłkarze Starej Damy, którzy raz po raz tracili piłkę w bardzo prostych sytuacjach. Lech powinien to wykorzystać i był tego bardzo bliski za sprawą Marcina Kikuta. „Kiki” po przejęciu piłki znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale na zaśnieżonym boisku piłka odbiła się nieco inaczej niż w normalnych warunkach, przez co pomocnik Lecha nie trafił dobrze w futbolówkę i ta przeleciała obok.Zobacz kolejne zdjęcia z tego historycznego meczu --->
W drugiej połowie warunki do gry były jeszcze gorsze – boisko niemal w całości pokryło się śniegiem, z czym szczególnie nie radzili sobie piłkarze Starej Damy, którzy raz po raz tracili piłkę w bardzo prostych sytuacjach. Lech powinien to wykorzystać i był tego bardzo bliski za sprawą Marcina Kikuta. „Kiki” po przejęciu piłki znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale na zaśnieżonym boisku piłka odbiła się nieco inaczej niż w normalnych warunkach, przez co pomocnik Lecha nie trafił dobrze w futbolówkę i ta przeleciała obok.Zobacz kolejne zdjęcia z tego historycznego meczu --->Grzegorz Dembiński
Po meczu stoczonym w arktycznych warunkach Lech Poznań zremisował z wielkim Juventusem Turyn 1:1, czym zapewnił sobie awans do 1/16 Ligi Europy. Tak było równo 11 lat temu, 1 grudnia 2010 roku. Tamten mecz z wielu powodów przeszedł do historii Lecha Poznań.

Na ten mecz czekał nie tylko Poznań, ale cała piłkarska Polska. Do stolicy Wielkopolski przyjechał słynny Juventus Turyn, a przed piłkarzami ówczesnego mistrza Polski otworzyła się szansa zapewnienia sobie awansu do 1/16 Ligi Europy. Przed spotkaniem z Lechem Włosi mieli w grupie tylko 4 punkty po czterech meczach. Podopieczni Bakero mieli ich na koncie siedem. Remis wystarczył Kolejorzowi do zapewniania sobie awansu przed ostatnią serią gier.

Zobacz: "Wokół Bułgarskiej" ze Zbigniewem Zakrzewskim po derbach Poznania

od 16 lat

Tematem numer 1 przed tym starciem w 5. kolejce Ligi Europy była... pogoda. Prognozy mówiące o kilkunastostopniowym mrozie i silnym wietrze w pełni się potwierdziły, a na dodatek tuż przed pierwszym gwizdkiem w Poznaniu zaczął podać gęstniejący z minuty na minutę śnieg. Arktyczne warunki sprawiły, że większość dziennikarzy z Włoch postanowiło mecz oglądać... w telewizji, w jednej z sal na stadionie. Zresztą Grzegorz Hałasik z Radia Poznań, pracujący przy tym meczu wspomina, że sala konferencyjna tamtego dnia przypominała "obóz górski przed atakiem szczytowym".

Mroźna aura nie zaraziła poznańskich kibiców, którzy w liczbie blisko 40 tysięcy zapełnili stadion przy ulicy Bułgarskiej. Poznańscy fani byli spragnieni kolejnego wielkiego meczu po niedawnym triumfie nad Manchesterem City, a przede wszystkim chcieli wraz z piłkarzami świętować drugi w XXI wieku awans do fazy pucharowej europejskich rozgrywek.

Przed meczem temperatura dochodziła do -14 stopni Celsjusza. Przepisy pozwalały na to, by przy -15 hiszpański sędzia tamtego spotkania, Fernando Teixeira Vitienes, odwołał mecz. Było częste mierzenie temperatury czy wbijanie termometru w murawę, ale w UEFA są zawsze spore naciski, by za wszelką cenę rozgrywać mecze. Dodatkowo wyznaczony delegat UEFA do tego spotkania pochodził z Austrii, czyli kraju, gdzie opady śniegu nie są żadną anomalią i nie miał zamiaru przekładać meczu. Najgorsza była śnieżyca, ale ona na dobre rozpoczęła się dopiero w momencie rozpoczęcia spotkania.

Zapewne zdecydowana większość uczestników tamtego meczu na stadionie przy Bułgarskiej mogłoby powiedzieć to samo, co mówi redaktor Hałasik. - Nigdy na żaden mecz nie byłem grubiej ubrany - wspomina i kontynuuje. - Specjalnie przed meczem kupiłem sobie polarowy koc. Mam go do teraz, ale nie używam go już za często.

Czytaj też: Wojciech Onsorge, piłkarz Lecha Poznań walczy z nowotworem złośliwym płata ciemieniowego. Pomóżmy!

Warunki do oglądania meczu na żywo były fatalne, a co dopiero mówić o tych do pracy. Tylko nieliczni Włosi zostali na trybunie prasowej, a polscy dziennikarze musieli stawiać czoła tej pogodzie. Problemy miał wspomniany Grzegorz Hałasik, który relacjonował mecz dla radia i już na początku... zamarzły przewody. Komentarz musiał kontynuować za pomocą telefonu komórkowego.

Zobacz więcej zdjęć z Meczu Lech - Juventus

Mija 10 lat od słynnego meczu Lecha Poznań z Juventusem. Aura nie rozpieszczała piłkarzy i kibiców. Zawodnicy obu drużyn walczyli przy trzaskającym mrozie i ogromnej śnieżycy. Jednak stawka spotkania rozgrzewała wszystkich. Ówcześni mistrzowie Polski zapewnili sobie awans do 1/16 finału Ligi Europy. Zremisowali 1:1.Zobacz zdjęcia --->

Lech Poznań: 10 lat temu Kolejorz zremisował z Juventusem, g...

- Telefonu nie dało się trzymać bez rękawicy. Zadzwoniłem na antenowy numer radia i zacząłem komentować. Nie jest to jakiś ewenement, bo to się zdarza, ale my byliśmy przygotowani do tego meczu bardzo profesjonalnie. Bramkę Rudnevsa na wagę awansu skomentowałem właśnie z telefonu. Kilka minut trzeba było czekać na ożycie sprzętu, a dodatkowo zasypało nam całą konsoletę. Ręka mi cała zmarzła, ale dobrze, że telefon nie przymarzł do ucha. W archiwum mamy to nagranie i słychać komentarz z telefonu - wspomina dziennikarz.

Wspomniana bramka Rudnevsa padła w 12. minucie spotkania. Po rzucie rożnym najwyżej do piłki wyskoczył nieimponujący wzrostem Łotysz i strzałem głową w krótki róg dał Lechowi sensacyjne prowadzenie.

W kolejnych minutach lechici nie zamierzali bronić wyniku – szybciej przyzwyczaili się do trudnych warunków i z zadziwiającą łatwością rozbijali już w zalążku akcje turyńczyków. Kiedy Włochom udawało się już jednak dostać w pobliże pole karnego, od razu stwarzali sobie niezłe okazje do wyrównania. Najlepszą zmarnowali w 33. minucie, kiedy to ponownie „Kotor” po strzale Del Piero wybił piłkę wprost pod nogi jednego z rywali. Dobitka Leonardo Bonucciego trafiła jednak w instynktownie broniącego bramkarza Kolejorza.

Czytaj też: Lech - Juventus 1:1: Remis dał Lechowi awans do 1/16 LE!

W drugiej połowie warunki do gry były jeszcze gorsze – boisko niemal w całości pokryło się śniegiem, z czym szczególnie nie radzili sobie piłkarze Starej Damy, którzy raz po raz tracili piłkę w bardzo prostych sytuacjach. Lech powinien to wykorzystać i był tego bardzo bliski za sprawą Marcina Kikuta. „Kiki” po przejęciu piłki znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale na zaśnieżonym boisku piłka odbiła się nieco inaczej niż w normalnych warunkach, przez co pomocnik Lecha nie trafił dobrze w futbolówkę i ta przeleciała obok.

W 84. minucie Włosi wreszcie dopięli swego - Miloš Krasić podał do niepilnowanego Vincenzo Iaquinty, a ten nie dał szans Kotorowskiemu.

Ostatnie minuty to było swego rodzaju oblężenie bramki Kolejorza. Juventus nie miał bowiem nic do stracenia – tylko zwycięstwo przedłużało jego szansę na wyjście z grupy. Bohaterem meczu okazał się jednak Kotorowski, który świetnie bronił wszystkie strzały i nie mylił się przy groźnych dośrodkowaniach.

Czytaj też: Garbarnia Kraków - Lech Poznań 0:4. Kolejorz zabawił się z II-ligowcem i bez problemów awansował do ćwierćfinału Pucharu Polski

Po meczu lechici z dumą wyszli do mediów. Djurdjević udowadniał niedowiarkom, a Bakero dedykował zwycięstwo kibicom i zwolnionemu trenerowi Jackowi Zielińskiemu.

- Lech zamknął usta tym wszystkim, którzy po losowaniu nie dawali nam najmniejszych szans na uzyskanie korzystnych wyników w tej grupie - nie ukrywał radości Ivan Djurdjević.

- Warunki atmosferyczne nie były nam straszne, daliśmy z siebie wszystko, ale przy takiej publiczności nie mogło być inaczej.

- W pierwszej kolejności to zwycięstwo chciałem zadedykować kibicom, którzy dopingowali nas w tak trudnych warunkach, jak również trenerowi Zielińskiemu, bo ten awans to również jego sukces – powiedział po spotkaniu Jose Maria Bakero.

W obozie Juventusu nastroje były oczywiście fatalne, ale winę na słabą grę i wynik, który wyeliminował ich z europejskich pucharów zwalali przede wszystkim na pogodę.

- Trudno mieć pretensje do zawodników, bo przez 90 minut niewiele zależało od nich, o grze decydowały przede wszystkim fatalne warunki, choć należy też docenić dobrą grę Lecha, który już w pierwszym meczu, w Turynie, pokazał się z dobrej strony – ocenił spotkanie Luigi Del Neri, trener Juventusu, który przyznał, że największe wrażenie spośród graczy Kolejorza zrobił na nim Sławomir Peszko.

W ostatniej kolejce lechici pokonali na wyjeździe Red Bull Salzburg 1:0 po golu Stilicia, ale przegrali pierwszą lokatę w grupie gorszym bilansem bramkowym.

W ostatniej kolejce lechici pokonali na wyjeździe Red Bull Salzburg 1:0 po golu Stilicia, ale przegrali pierwszą lokatę w grupie gorszym bilansem bramkowym.

Lech w tym sezonie Ligi Europy w podobnych warunkach, ale przy nieco mniej mroźnej aurze, rywalizował w na wiosnę z ówczesnym późniejszym finalistą, czyli portugalską Bragą. Wtedy w Poznaniu po golu Rudnevsa wygrał 1:0, ale po słabym meczu w rewanżu odpadł z rozgrywek.

Lech Poznań - Juventus Turyn 1:1 (1:0)
Bramki: 12.Artjoms Rudnevs - 84. Vincenzo Iaquinta
Widzów: 39500.
Składy:
Lech: Kotorowski - Wojtkowiak, Bosacki, Arboleda, Henríquez - Peszko, Injac, Đurđević, Štilić (83. Kamiński), Kriwiec (54. Kikut) - Rudņevs (61. Możdżeń).
Juventus: Manninger - Camilleri, Bonucci, Chiellini, Traoré (80. Libertazzi) - Krasić, Marchisio, Sissoko (75. Melo), Del Piero, Pepe (67. Lanzafame) - Iaquinta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski