Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań: 2 maja - najważniejszy dzień roku

Maciej Lehmann
O formę Buricia możemy być spokojni, ale za miesiąc w dobrej dyspozycji musi być cały Lech fot  arkadiusz gola   polska press
O formę Buricia możemy być spokojni, ale za miesiąc w dobrej dyspozycji musi być cały Lech fot arkadiusz gola polska press Fot Arkadiusz Gola / Polskapresse
W obecnej formie Lech Poznań nie ma szans na zdobycie Pucharu Polski i grę w Lidze Europy

„Męczarnie mistrza”, „Kulawym krokiem do finału”, „Lech doczołgał się na Stadion Narodowy” - takie tytuły dominują w mediach, po wtorkowym meczu w Sosnowcu, gdzie Kolejorz po raz dziewiąty w swojej historii uzyskał awans do finału Pucharu Polski.

Lecz w obecnej dyspozycji 2 maja w Warszawie nie ma większych szans na zdobycie tego trofeum. Trener Jan Urban ma miesiąc, by odpowiednio przygotować poznański zespół do starcia z Legią, która wczoraj w Bydgoszczy, zgodnie z oczekiwaniami, przypieczętowała swój udział w decydującym boju o Puchar. Zagłębiu Sosnowiec nie udało się wykoleić „Poznańskiej Lokomotywy”, ale nie ma co ukrywać, pierwszoligowcy mocno postraszyli ekipę Jana Urbana. Lech jest bowiem daleki od swojej optymalnej formy. Porażki w lidze, które zepchnęły Kolejorza na szóste miejsce w tabeli, były nieprzypadkowe.

Mimo że szkoleniowiec lechitów tym razem nie ryzykował i wystawił najmocniejszy obecnie skład, trudno było odróżnić, który zespół na co dzień występuje w ekstraklasie, a który na drugim froncie.W formacji defensywnej na brawa zasłużyli sobie jedynie Jasmin Burić oraz Paulus Arajuuri. Interwencje Bośniaka, który musiał naprawiać błędy wyjątkowo „elektrycznych” kolegów, wprowadziły trochę spokoju. Fin z kolei grał bardzo ofiarnie, ale skoro był wolniejszy od napastników Zagłębia, musiał ratować się wślizgami i walką w parterze.

Niestety, znów nie widać było w grze Lecha pomysłu na to, jak zaskoczyć rywala. Darko Jevtić, który miał kreować akcje zbyt często uwikłany był w dryblingi, tracił mnóstwo piłek i narażał zespół na groźne kontry. Do momenty strzelenia gola miejsca na boisku nie potrafił znaleźć sobie Maciej Gajos. Chaotyczny był Gergo Lovrencsics. Węgier był przewidywalny i bezproduktywny, stracił swój główny atut, którym była szybkość, więc starał się schodzić do środka, gdzie próbował sobie znaleźć okazję do strzału z dystansu.

Najbardziej jednak rzucało się w oczy ślamazarne tempo, w jakim Kolejorz próbował rozgrywał swoje akcje. To powodowało, że Zagłębie nawet nie zostało zmuszone do popełnienia błędu. W podobnym stylu poznaniacy grali przeciwko Śląskowi w lidze. Wrocławianie potrafili to wykorzystać po strzeleniu gola, szybko przekonali się, że z obroną prowadzenie nie powinno być wielkich kłopotów. Sosnowiczanie - na szczęście - pierwsi do siatki Kolejorza nie trafili, a awans Lechowi zapewnił Karol Linetty, który chyba jako jedyny teraz w poznańskiej drużynie wie, co zrobić z piłką, kiedy rywal straci ją na swojej połowie.

Nie ulega wątpliwości, że Lech znalazł się w dużym dołku. Gdzie więc szukać nutki optymizmu, nie tylko przed finałem, ale też przed ostatnim, najważniejszym etapem sezonu?

Mimo trudności, kontuzji kluczowych graczy, poznania-kom w bólach, ale udało się awansować do grupy mistrzowskiej. Nie będą musieli drżeć o ligowy byt, co po 10 kolejkach wcale nie było takie pewne. Zrealizowali też drugi cel, czyli udział w finale Pucharu Polski. Ryzyko blamażu, bo tak odebrana byłaby porażka z pierwszoligowcem, przestało istnieć. Nasi piłkarze mają wreszcie trochę spokoju i wolne od stresu głowy. To powinno przełożyć się na zdecydowanie lepszą atmosferę w szatni, inne podejście do treningu. Bardzo ciekawy jest w tym kontekście głos kapitana. Łukasz Trałka tuż po meczu w Sosnowcu wyznał, że cały zespół chciałby grać dużej lepiej niż obecnie i jest w stanie to zrobić. - Rok temu złapaliśmy formę, ale nie było na to recepty. Czekamy na impuls. Może go dać jeden zawodnik albo cała drużyna. Cały czas mamy, o co grać i musimy się w końcu rozpędzić - powiedział doświadczony pomocnik.

W Sosnowcu taki impuls dał Karol Linetty, kolejny może dać Szymon Pawłowski, który powinien zdążyć wyleczyć się do meczu na Stadionie Narodowym. Trener Urban też będzie miał większy komfort pracy, nie musi już rotować za wszelką cenę, tylko szykować szczyt formy na konkretny dzień. A finał to jeden mecz - historia wielokrotnie pokazała, że faworyt nie musi wcale wygrać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Lech Poznań: 2 maja - najważniejszy dzień roku - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski