Lech Poznań awansował do 1/4 Pucharu Polski i tylko tyle z tego dobrego meczu. 5 wniosków po meczu z Radomiakiem Radom
1. Lech Poznań jak Tomas Shelby w Peaky Blinders
Sytuacja Lecha Poznań przed ostatnim rzutem karnym w Sosnowcu przypominała ostatnią scenę, drugiego sezonu popularnego serialu Peaky Blinders. Głównym bohater stał nad wykopanym grobem, mierzyło do niego z bliska trzech ludzi i jakimś cudem uniknął on śmierci. Pomoc otrzymał z zupełnie nieoczekiwanej strony. Jeden z jego wrogów okazał się... zdrajcą. Analogie z piłkarzem Radomiaka, Miłoszem Kozakiem są oczywiście przypadkowe. W każdym razie wychowanek Lecha, z którym poznański klub rozstawał się w atmosferze skandalu i wzajemnych pretensji, nie wytrzymał ciśnienia. Kolejorz miał więc furę szczęścia, uciekł grabarzowi spod łopaty, rywale mieli piłkę meczową, ale nie potrafili jej wykorzystać. Co ciekawe, z informacji przekazanych nam z obozu Radomiaka wynika, że Kozak nie był wyznaczony przez trenera do strzelania tego karnego. Sam podjął taką decyzję i kto wie, czy nie poniesie za to konsekwencji.
Zobacz kolejne zdjęcie ---->