Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań - Cracovia: Rozpracowany Kolejorz nie ma planu B

Dawid Dobrasz
Dawid Dobrasz
Dariusz Żuraw musi mieć alternatywę, gdy zespół przeciwny wyłączy z gry liderów Lecha Poznań.
Dariusz Żuraw musi mieć alternatywę, gdy zespół przeciwny wyłączy z gry liderów Lecha Poznań. Robert Woźniak
"Nic nie może przecież wiecznie trwać" - śpiewała kiedyś w swoim hicie Anna Jantar. Te same słowa przed meczem wypowiedział Michał Probierz, w kontekście 13-letniej passy Cracovii bez wygranej przy Bułgarskiej. W niedzielny wieczór Pasy zwyciężyły pierwszy raz w Poznaniu od 2006 roku, a trener Probierz zrównał swój bilans w meczach z Kolejorzem (14 zwycięstw i 14 porażek). W tym wszystkim tylko szkoda, że Lech tak łatwo pozwolił na przełamanie tych statystyk.

Praktycznie cała piłkarska Polska jak długa i szeroka wie, jaki plan na grę Kolejorza ma Dariusz Żuraw, czyli konstruowanie akcji po ziemi, rozpoczynając przez bramkarza. Dlatego do Lecha przyszli zawodnicy, którym piłka przy nodze ma nie przeszkadzać, jak bramkarz Mickey van der Hart, czy środkowy obrońca Lubomir Satka. W takiej grze Kolejorza kluczowi są zawodnicy środka pola, czyli Darko Jevtić i Pedro Tiba. Michał Probierz też o tym wiedział i głównie pod to przygotował taktykę Pasów na niedzielny mecz, a dodatkowo nakazał swoim zawodnikom wywieranie presji na najmniej doświadczonych graczach Kolejorza.

- Wiedzieliśmy, jakie są atuty Lecha i chcieliśmy je zneutralizować. Staraliśmy się umiejętnie zagęścić środek pola, by nie było tam zbyt wiele miejsca. Wiedzieliśmy, że presja na Lechu po ostatniej wygranej z Rakowem i domowej porażce ze Śląskiem będzie bardzo duża. Otworzyliśmy mecz po stałym fragmencie gry i kontrolowaliśmy spotkanie – mówił na pomeczowej konferencji Michał Probierz.

Czytaj też: Lech Poznań. Paweł Tomczyk: To nas najbardziej boli, bo chcemy dawać radość kibicom

Odcięcie od gry Tiby i Jevticia okazało się kluczem do zwycięstwa. Cracovia pozostawiła Lechowi miejsce na skrzydłach, a tam zdecydowanie brakowało jakości. Od początku sezonu wszystkie mecze od pierwszej do ostatniej minuty gra Kamil Jóźwiak. Dariusz Żuraw mocno wierzy w tego zawodnika, ale ta cierpliwość powinna się skończyć. Jóźwiak co prawda miał okazję, po której Lech mógł wyrównać i mecz mógłby potoczyć się różnie, ale tego nie zrobił. Jóźwiak zanotował aż 8 strat, a przebłysk miał tylko przy dośrodkowaniu do Gytkjaera, ale Duńczyk nie potrafił skutecznie go wykorzystać. Alarmowaliśmy przed sezonem, że skrzydłowi Kolejorza byli jednymi z najsłabszych w ostatnim sezonie i niestety teraz to się potwierdza.

Po drugiej stronie grał Tymoteusz Puchacz, ale mamy co do tego mieszane uczucia. Przecież Tymek przychodząc do Lecha, miał być zmiennikiem Wołodymyra Kostewycza na lewej obronie, a tymczasem jest stawiany na prawym skrzydle i ma kreować grę Kolejorza. Ambicji i woli walki wychowankowi Lecha nie można odmówić, ale brakuje mu jeszcze jakości i nie jest to zawodnik, który przechyli losy meczu na korzyść Kolejorza.

Zobacz też: Lech Poznań - Cracovia 1:2. "Pasy" nakryły czapkami liderów Kolejorza [RELACJA, ZDJĘCIA]

Takim zawodnikiem w pewnym stopniu okazał się Joao Amaral, który w ostatnich dwóch spotkaniach nie podniósł się nawet z ławki rezerwowych. Portugalczyk pojawił się na boisku dopiero w 73. minucie zmieniając bezproduktywnego w drugiej połowie Karlo Muhara i gra Kolejorza od razu zaczęła wyglądać lepiej. Swoją drogą tutaj można postawić spory zarzut do trenera Żurawia, który zaczął dokonywać zmiany dopiero po stracie drugiej bramki (Tymoteusz Klupś wszedł wcześniej, ale umówmy się – Tymoteusz Klupś zbawcą Kolejorza w najbliższym czasie nie zostanie). Lech po starcie pierwszej bramki zaczął grać gorzej niż przed jej stratą. Po zmianie stron gra wyglądała podobnie i aż prosiło się o szybszą reakcję z ławki. Wejście Amarala i później Tomczyka pokazało, że byli to najlepsi zawodnicy Lecha w meczu z Cracovią i wypracowali jedyną bramkę dla Kolejorza w tym meczu.

Jeśli wrócimy do środka pola, to swojego dnia nie miał Karlo Muhar. Był ociężały i jego gra nic nie dawała zespołowi Lecha, tym bardziej przy gonieniu wyniku. Naprzeciwko niego grał Janusz Gol, który momentami wyglądał jak profesor pod względem ustawiania się i asekuracji.

Ponownie zawiódł także Mickey van der Hart. Nie będziemy odnosili się do analizy straconych bramek, ale możemy zarzucić Holendrowi co innego – nie daje kolegom z bloku defensywnego pewności, ani wybitnie nie pomaga na linii. Po meczach sparingowych wydawało się, że mając za plecami takiego „głośnego” bramkarza kierującego grą, obrońcom będzie grało się dużo łatwiej. Niestety Mickey podejmuje ostatnio nietrafione decyzje, popełnia błędy w ustawieniu i tylko Lubomirowi Satce (dwa razy uratował Holendra przed stratą bramki), czy Mateuszowi Wdowiakowi (stuprocentowa okazja na początku drugiej połowy) zawdzięcza, że Lech stracił w niedziele tylko dwa gole. Podsumowując – Mickey nie pomaga w ostatnich meczach, a na horyzoncie nie widać zmiennika.

Zobacz też: Lech Poznań: Oceniamy piłkarzy Kolejorza w meczu z Cracovią (1:2)

Niewidoczny był znowu Gytkjaer. Jedyną dobrą akcję Duńczyk stworzył w duecie z Jóźwiakiem, ale jego strzał zza pola karnego był za słaby, żeby zaskoczyć Peskovicia. Potem dostał dobre dośrodkowanie znowu od Jóźwiaka, ale piłka przeszła mu pod nogą i to było wszystko, na co stać było reprezentanta Danii w niedzielnym meczu. Ponownie za mało, ale gdyby Gytkjaer w każdym meczu błyszczał, tak jak z Rakowem, czy Wisłą Płock, to już dawno nie grałby w Lechu.

Martwić może także postawa Roberta Gumnego. Drugi raz w Poznaniu przyćmił go prawy obrońca rywali. W meczu ze Śląskiem był to Łukasz Broź (dwa gole), a w niedzielę błysnął będący ostatnio w świetnej formie Cornel Rapa. Rumun zdobył bramkę i zaliczył asystę, a Robert Gumny w ostatnich meczach nie pokazuje, że jest to obecnie najdroższy obrońca w całej lidze. Próżno było szukać wsparcia w ofensywie z jego strony.

Zobacz też: Lech Poznań - Cracovia. Kibice i oprawa na meczu przyjaźni. Byłeś na Bułgarskiej? Znajdź się na zdjęciach! [GALERIA KIBICÓW]

Postronnego kibica mógł także dziwić inny aspekt, czyli ofensywne stałe fragmenty gry Kolejorza. O ile w meczu z Rakowem Częstochowa Darko Jevtić z rzutów rożnych zanotował dwie asysty, to w niedzielę Cracovia miała aż cztery groźne kontry po rożnych dla Lecha. Kolejorz zostawiał zbyt mało zawodników przed polem karnym i Pasy potrafiły to wykorzystać.

Podsumowując – Lechowi zabrakło planu B. Cracovia, według trenera Żurawia, zagrała wyrachowany futbol, a Lech nie ustrzegł się błędów w defensywie, a w ofensywie był spóźniony. Tylko powstaje pytanie, skoro Michał Probierz nie miał żadnego problemu ze zneutralizowaniem atutów Lecha, to dlaczego nie mają tego zrobić inne zespoły?

- Zapłaciliśmy "frycowe" w tym meczu. Pewnie jeszcze jakieś zapłacimy. Chcemy jednak nadal iść w tym samym kierunku i pracować nad mankamentami – mówił po meczu Dariusz Żuraw. I dobrze, że nie chce zmieniać stylu gry po porażkach, tylko może trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy w drużynie ma takich zawodników, którzy w tym systemie gry są w stanie dać mu odpowiednio wysoką jakość?

Czytaj też: Lech Poznań: Wiktor Pleśnierowicz trafi do AS Romy. Wychowanek Kolejorza przechodzi na roczne wypożyczenie!

Taki futbol, jaki chce grać Żuraw, mogą prowadzić topowe drużyny w swoich ligach, mających zawodników mogących w każdej chwili odmienić losy meczu. Jeśli w Lechu nie ma Gytkajera, wyłączeni z gry są Jevtić oraz Tiba, to próżno szukać piłkarzy, mogących zrobić różnice w meczu. Lech chcący kontrolować grę musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy na pewno ma do tego wykonawców? Oczywiście, że łatwiej jest zagrać tak jak Cracovia, tylko jeśli rywal potrafi wyłączyć z gry poznańskich asów, to Lech powinien mieć plan B i niech nie będą to długie piłki w poszukiwaniu napastników. Co gorsza, plan Żurawia pokazał, że Lech może tak grać, ale z przeciwnikami z dołu tabeli. Mocniejsi rywale typu Piast Gliwice, Śląsk Wrocław, czy właśnie Cracovia mają na tyle doświadczonych szkoleniowców i mocne zespoły, by bez większych problemów wyeliminować atuty Kolejorza. O ile w meczu ze Śląskiem świetnie bronił Putnocky, o tyle wczoraj Pesković nie miał tyle roboty. Dwa strzały celne w całym meczu do siedmiu Cracovii nie przystają zespołowi chcącemu kreować grę.

Po przerwie na mecze reprezentacji Lech zmierzy się w Gdańsku z łapiącą wiatr w żagle Lechią. Na ławce trenerskiej zwycięzcy Pucharu Polski jest Piotr Stokowiec, który na pewno przyszykuje jakąś niespodziankę na starcie w ramach 8. kolejki. Trener Lavicka czy Probierz znaleźli celny sposób na zatrzymanie Lecha. A czy Lech będzie potrafił czymś zaskoczyć Lechię? Po meczu z Cracovią, gdzie zabrakło planu B, jest to bardzo wątpliwe. Są jeszcze dwa tygodnie i kibice mogą mieć nadzieję, że tym razem to Kolejorz znajdzie sposób na trzecią drużynę ubiegłego sezonu.

Lech Poznań przegrał w niedzielę z Cracovią 1:2. Mecz przyjaźni oglądało na żywo 25 768 kibiców, którzy zaprezentowali efektowną oprawę. Byłeś na Bułgarskiej? Znajdź się na zdjęciach. Oto wielka galeria kibiców z meczu Lech - Cracovia!Przejdź do kolejnego zdjęcia --->

Lech Poznań - Cracovia. Kibice i oprawa na meczu przyjaźni. ...

Interesujesz się sportem? Tu znajdziesz najciekawsze, najnowsze, najważniejsze informacje:
Interesujesz się sportem? Tu znajdziesz najciekawsze, najnowsze, najważniejsze informacje

Sprawdź też:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski