Kolejorz przed tym spotkaniem był zdecydowanym faworytem. Lechici w tegorocznym sezonie europejskich pucharów mogli pochwalić się imponującym bilansem kompletu zwycięstw oraz bilansem bramkowym 16:2. Tym bardziej że rywal do Poznania przyjechał poważnie osłabiony, natomiast niebiesko-biali wyszli w jednym ze swoich najmocniejszych ustawień. Od pierwszej minuty widzieliśmy ba boisku Filipa Marchwińskiego. Dla 20-latka był to pierwszy występ w pierwszym składzie od 31 sierpnia, czyli meczu z Lechią Gdańsk (3:0).
Hapoel od początku meczu popełniał dużo błędów. Było widać w ich grze sporo niedokładności oraz chaosu. Poznaniacy byli drużyną, która kontrolowała grę, jednak nie potrafili tego przełożyć na klarowne sytuacje bramkowe. Strzałami z dystansu na początku spotkania zaskoczyć Omriego Glazera próbowali Kristoffer Velde oraz Filip Marchwiński, ale ich próby były zbyt słabe i oczywiste, dla izraelskiego golkipera.
Po kwadransie gry do głosu doszli goście, którzy przedostali się pod pole karne Polaków, ale za każdym razem w obrębie szesnastki pewnie zachowywali się defensorzy mistrza Polski.
W 24. minucie ponownie zagotowało się w pod bramką gości. W pole karne Hapoelu przebojem przedarł się Velde, który mimo wszystko nie rozgrywał w czwartek dobrych zawodów. Norweg okiwał trzech zawodników z Izraela, a całą akcję zwieńczył strzałem z półwoleja Barry Douglas, lecz jego uderzenie po drodze trafiło zawodnika z Beer Szewy.
Po pół godziny gry trener John van den Brom został zmuszony do przeprowadzenia pierwszej zmiany w spotkaniu. W groźnie wyglądającym faulu ucierpiał Douglas, który został niebezpiecznie zaatakowany przez Rotema Hautela.
Lechici bili głową w mur, którego nie potrafili rozkruszyć. Podobnie było na początku drugiej części gry, gdy Kolejorz rzucił się do ataku, chcąc jak najszybciej wyjść na prowadzenie. Goście byli zepchnięci do całkowitej defensywy, nie potrafiąc nawet przez dłuższą chwilę utrzymać się przy futbolówce. W 50. minucie Filip Marchwiński miał najlepszą sytuację na strzelenie gola. Pomimo że jego strzał głową leciał w światło bramki, to na tablicy wyników cały czas widniał rezultat bezbramkowy.
Minuty upływały, a kibice zaczynali się powoli niecierpliwić. Z trybun stadionu przy Bułgarskiej dało się usłyszeć pojedyncze gwizdy niezadowolenia. A trener van den Brom chyba zbyt długo zwlekał z przeprowadzeniem zmian, które mógłby natchnąć Lecha do skuteczniejszej gry w ofensywie. Dopiero po godzinie gry Holender postanowił wymienić aż trzech zawodników.
Amaral oraz Citaiszwili, którzy zameldowali się na boisku, wprowadzili nieco ożywienia w grze Lecha, jednak cały czas nie przekładało się to korzystny wynik dla niebiesko-białych. Mimo wszystko to była nadal zbyt wolna gra w okolicach pola karnego przyjezdnych.
Szanse na otwarcie wyniku z rzutu wolnego w 79. minucie miał Nika Kwekweskiri, lecz jego strzał nieznacznie minął słupek bramki strzeżonej przez Glazera. To, co nie udało się Gruzinowi, powinno udać się Izraelczykowi, a konkretnie Hatuelowi, który mając stuprocentową szansę na strzelenie gola, fatalnie spudłował.
Kolejorz mino ogromnej przewagi, jaką miał w tym spotkaniu, zaprzepaścił doskonałą okazję na zdobycie trzech punktów w tym spotkaniu. Lechici po tym remisie mają obecnie 4 punkty w grupie C Ligi Konferencji Europy.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?