Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań: Henryk Zakrzewicz - ikona Kolejorza i król życia. „Luluś” będzie kibicował już tylko z góry

Norbert Kowalski
Henryk Zakrzewicz „Luluś” zostanie pochowany we wtorek, 17 kwietnia, na cmentarzu na Junikowie. Pogrzeb odbędzie się o godzinie 13.10.Czytaj więcej: Ikona Lecha Poznań i król życia. „Luluś” będzie kibicował już tylko z góry
Henryk Zakrzewicz „Luluś” zostanie pochowany we wtorek, 17 kwietnia, na cmentarzu na Junikowie. Pogrzeb odbędzie się o godzinie 13.10.Czytaj więcej: Ikona Lecha Poznań i król życia. „Luluś” będzie kibicował już tylko z góry Adrian Wykrota
Był królem życia, które całkowicie poświęcił Lechowi Poznań. Henryk „Luluś” Zakrzewicz we wtorek zostanie pochowany na cmentarzu na Junikowie. Ci, którzy go znali, mówią, że w jego życiu nie brakowało śmiechu, zabawy, wódki, oddania Lechowi, ale też kłopotów, wiary w Boga i pokory...

Henryk Zakrzewicz „Luluś” zostanie pochowany we wtorek, 17 kwietnia, na cmentarzu na Junikowie. Pogrzeb odbędzie się o godz. 13.10. Ceremonię pogrzebową ma poprowadzić ksiądz Jacek Markowski, kapelan Lecha Poznań, którego „Luluś” bardzo cenił.

Heniu powinien być zapamiętany przez następne pokolenia kibiców Lecha oraz mieszkańców tego miasta. On jest legendą Poznania jak Stary Marych. To kultowa postać, o której pamięć powinna trwać bez końca

- nie ma wątpliwości Mariusz Fontowicz, kibic Kolejorza, który w trudnej chwili pomógł „Lulusiowi”, kiedy ten znalazł się na ulicy.

- Lubił wódeczkę, całe życie się bawił. Mówił nieraz „ja żem król”. Jak w Polonezie grała muzyka, to prawie zawsze zamawiał rock and rolla. Ale „Luluś” był też zapalonym fanem Lecha, pod każdym względem. Nawet jak już leżał pod stołem, to wyciągał rękę i krzyczał „Kolejorz” - opowiada z kolei Jerzy Łupicki, kibic oraz były sponsor Lecha Poznań, który w latach 80. razem z Henrykiem Zakrzewiczem i Ryszardem Bartkowiakiem przekazywali najwięcej pieniędzy na Kolejorza.

- W 1984 roku pojechał na mecz z Liverpoolem w europejskich pucharach. W Poznaniu Lech przegrał 0-1, a na wyjeździe przegrywał już 0-3. „Luluś” siedzi na trybunach z kilkoma osobami, prawie wszyscy zdołowani, a on nagle mówi: „Jak im je*niemy pięć bramek, to przejdziemy dalej!”. Zawsze pełen optymizm, że będzie dobrze - opowiada Radosław Majchrzak, były prezes Lecha Poznań, a obecnie szef Stowarzyszenia Kibiców Lecha Poznań.

Paweł Wojtala i Maciej Lehmann o "Lulusiu"

Historia „Lulusia” to opowieść pełna anegdot, wzlotów, upadków, śmiechu, ale także trudnych chwil. On sam zresztą uważał, że w życiu trzeba wzlatywać i upadać. - Kiedyś podwoziłem go do bukmachera, a „Luluś” zaczyna mówić: „Pamiętaj ku*wa! W życiu to nie możesz być jak ta linia. I rysuje na kartce poziomą linię. Nie możesz być tylko na szczycie, bo jak spadniesz, to je*niesz z hukiem o dno. Musisz być jak taka linia - rysuje sinusoidę - raz wzlatujesz, a raz ku*wa upadasz” - śmieje się Radosław Majchrzak.

Czytaj więcej >>>

Od Warty po Lecha

Czerwiec 1941 roku, na świat przychodzi Henryk Zakrzewicz. Już od najmłodszych lat zaczął się interesować piłką nożną. Wszystko dzięki ojcu, który sam był kibicem - jednak nie Lecha, a Warty Poznań. W 1947 roku Warta została mistrzem Polski (po raz ostatni w swojej historii) i była piłkarską wizytówką miasta. Sytuacja się zmieniła, kiedy swoją rękę do sportu przyłożyły ówczesne komunistyczne władze. Podjęły one decyzję o tym, że Warta ma być sponsorowana przez zakłady Cegielskiego, które przemianowano na zakłady imienia Józefa Stalina.

- To dla ludzi było za wiele. Oni potrzebowali wolności. Nie chcieli, żeby ktoś im coś narzucał. Dlatego zaczęli chodzić na Dębiec. Na Warcie puszczali „Budujemy nowy dom” i tego typu propagandowe melodie. A na Lechu mieli płyty Elvisa Presleya, tam było już takie zachodnie życie. Mnie też rodzice zaczęli wozić na Dębiec, tam była sama młodzież. To pogrążyło Wartę. Gdy były derby, kibole Warty wyzywali nas od „szlabaniorzy”, a my ich od „wazeliniorzy” - wspominał Henryk Zakrzewicz w rozmowie z portalem Onet.pl.

To był moment, który zadecydował również o dalszych losach „Lulusia”. Od tego czasu praktycznie był skazany na Lecha i szybko załapał kibicowskiego bakcyla. - Obaj chodziliśmy na mecze Lecha od dziecka, choć wtedy jeszcze się nie znaliśmy - wspomina Jerzy Łupicki.

Wraz z upływem czasu wsparcie dla Kolejorza przestało się ograniczać jedynie do dopingu z trybun. „Luluś”, jako jedna z niewielu osób w PRL, otworzył swój własny biznes. Przy ul. Głogowskiej miał duży sklep Miranda, w którym sprzedawał odzież, przede wszystkim spodnie. To na nim dorobił się fortuny.

  • "Lulusia" pieniądze ze sprzedaży spodni i transfer "Okonia" z Legii do Lecha
  • Po porażce z chciał wyskoczyć z pociągu, po wygranej - z radości skakał po swoim mercedesie
  • Fanatyk o złotym sercu, który spadł ze szczytu na dno

O "Lulusiu" czytaj więcej w dalszej części artykułu

POLECAMY:

Kryminalna Wielkopolska

Wszystko o Lechu Poznań [NEWSY, TRANSFERY]

Strona Kobiet [ZDJĘCIA]

Strefa biznesu

Agroturystyka w Wielkopolsce

Quizy - Sprawdź się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski