Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań idzie we właściwym kierunku? Na pewno nie w tabeli

Maciej Lehmann
Defensywa Lecha Poznań ciągle popełnia proste błędy.
Defensywa Lecha Poznań ciągle popełnia proste błędy.
Lech Poznań we Wrocławiu znów nie potrafił strzelić gola na wyjeździe. Dziurawa jest też obrona, która robi proste błędy. A trener Mariusz Rumak twierdzi, że idziemy w dobrym kierunku.

- Zagraliśmy lepiej niż choćby w Krakowie i myślę, że idziemy w dobrą stronę - mówił trener Lecha Mariusz Rumak po przegranej 0:2 we Wrocławiu. Te słowa świadczą tylko o tym, jak nisko przed sobą zawiesił teraz poprzeczkę szkoleniowiec Kolejorza i jak nisko upadła w tym sezonie poznańska drużyna. Mariusz Rumak takimi zdumiewającymi słowami tłumaczy bowiem kolejne upokorzenie. Bo wyniki poznańskiej drużyny są w tym sezonie delikatnie mówiąc dalekie od oczekiwań.

Czytaj także:

Lech Poznań strzela ślepakami. Porażka 0:2 we Wrocławiu [ZDJĘCIA]

Nie brakuje oczywiście optymistów, którzy twierdzą, że był to najlepszy występ Lecha w tym sezonie. Poznaniacy przeprowadzili wiele ciekawych, kombinacyjnych akcji, stworzyli sobie kilka doskonałych sytuacji strzeleckich i gdyby piłkarze mieli lepiej ustawione celowniki, wynik mógłby być odwrotny. Porażkę usprawiedliwiają też problemami kadrowymi związanymi z plagą kontuzji, która uniemożliwia rzetelną ocenę.

Jest jednak też druga strona medalu. Ci którzy nie spoglądają na grę Lecha Poznań przez różowe okulary na pewno dostrzegli, że od momentu strzelenia bramki, zwycięstwo gospodarzy nie było ani przez moment zagrożone. Do ostatniej minuty mieli mecz pod całkowitą kontrolą. Wrocławianie przyczajeni na swojej połowie czekali co zrobi Lech Poznań i próbowali odgryzać się kontrami. Kilka z nich o mało nie skończyło się podwyższeniem prowadzenia. Kolejorz natomiast po stracie gola,aż do przerwy nie sprawiał wrażenia drużyny, która jest podrażniona wynikiem, chce za wszelką cenę odrobić straty, próbuje zagrać agresywniej, z "zębem".

Smutne to, bo obie drużyny miały przed meczem niemal identyczne problemy. Śląsk był w takim samym stopniu, jeśli nie bardziej osłabiony jak Lech. O ile poznaniakom udało się uzupełnić skład po odejściu Tonewa, czy to Claasenem, czy to Pawłowskim, to z szybkich skrzydeł wrocławskiej drużyny nic już nie zostało. Śląsk wygrał bez Ćwielonga, Soboty i Patejuka, a więc graczy, którzy w poprzednim sezonie i na początku obecnego napędzali ekipę trenera Levego.

Bartosz Ślusarski: Moja forma rośnie

Mimo tego poznaniacy dali sobie wbić oba gole, po akcjach z bocznych sektorów. Błędów w defensywie było mnóstwo. Można polemizować czy słaba skuteczność w ataku czy właśnie gra obronna, jest w tej chwili największą bolączką Kolejorza. Faktem jest, że trener Rumak zmuszony jest do roszad w tej formacji. Lecz niestety niezależnie od ustawienia, defensywa stale popełnia takie same błędy. Obojętnie czy parę obrońców tworzą Wołąkiewicz z Kamińskim czy jednego z nich zmienia Arboleda, niemal każde dośrodkowanie rywali ze stałego fragmentu gry, wywołuje u kibiców gęsią skórkę. Śląsk w sobotę w aż trzech takich sytuacjach, pomylił się dosłownie o centymetry. Lech miał nad tym intensywnie pracować, pomny lekcji dwa tygodnie temu z Zawiszą, który wbił mu dwa gole. Zresztą z tym problemem Lech sobie nie radzi od dawna. A postęp bardzo by się przydał.
Kolejny problem Lecha Poznań to gra pressingiem. Tutaj też nie widać u piłkarzy konsekwencji w realizacji zadań i potrzebnej agresji. Rywale Lecha bardzo łatwo potrafią rozmontować blok obronny. Statystyki też są wymowne. W 12 meczach, Lech tylko dwukrotnie zachował czyste konto.

Przypomnijmy sobie drugiego gola w Krakowie, kiedy Garguła jak dziecko ograł Henriqueza. Teraz Panamczyk był równie bezradny przy golu Hołoty. Zero asekuracji, spóźniona reakcja i w efekcie łatwo stracony gol. Takich błędów w tym sezonie jest mnóstwo.

Nieco lepiej sytuacja wygląda w środku pola. Lech ma kilku piłkarzy potrafiących kreować grę i niektóre akcje wyglądają naprawdę efektownie. Niestety jest to tylko "sztuka dla sztuki". Koronkowe akcje zwykle urywają się przed polem karnym. Trener Rumak stale narzeka na brak dokładności przy ostatnim podaniu mającym otworzyć drogę do bramki. Od razu nasuwają się też skojarzenia z niedawnej przeszłości. Jose Bakero po porażkach wyciągał swoje notatki i czytał dziennikarzom swoje statystyki. Wynikało z nich, że w jakimś meczu Lech 36 razy przeszedł linię środkowa i 24 razy dotarł z piłką pod pole karne. W kolejnym zrobił to już 42 razy i 26 razy był w pobliżu bramki rywala. To miało świadczyć o progresie. Kolejorz tak podążał w dobrym kierunku, że skończyło się czwartym miejscem, przegranym finale Pucharu Polski i finansowym krachem.

Rumak też obiecuje poprawę stylu i skuteczności. Musimy mu jeszcze raz zaufać i trzymać kciuki, za to, by w piątek to on był wreszcie górą. Oglądanie pikującego w tabeli Lecha, naprawdę nikomu w Wielkopolsce nie sprawia przyjemności. Nie ma już sensu przypominać trenerowi co obiecywał przed sezonem, o jakie cele miał walczyć, bo najważniejsze w tej chwili jest, by Kolejorz nie stracił kontaktu z czołówką ekstraklasy. Drużyn grających zdecydowanie lepiej jest wiele. Dlatego apelujemy do trenera, by wreszcie obiektywnie spojrzał na to, co prezentują jego podopieczni. We Wrocławiu dobre było tylko kilkanaście minut po przerwie, a przecież Lech nie mierzył się z przeciwnikiem z wysokiej półki Ligi Europy, tylko z nękanym też ogromnymi problemami Śląskiem. I skoro wrocławianie pozwolili Lechowi na trochę więcej niż Wisła, to również gra Kolejorza wyglądała trochę lepiej niż w Krakowie. I to powinien być dla trenera punkt odniesienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski