Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań: Kolejorz czarnym koniem finiszu

Maciej Lehmann, RED
Z grona kandydatów do mistrzostwa Lech gra najlepiej
Z grona kandydatów do mistrzostwa Lech gra najlepiej Bartłomiej Wutke
W piątek Lech po zwycięstwie 1:0 z Polonią awansował na drugie miejsce. Po sobotnich i niedzielnych spotkaniach spadł co prawda o dwie lokaty, ale pozycje do ataku nawet na mistrzostwo ma fantastyczną. Zadyszkę ma Ruch, Legia gra w kratkę, a na dodatek cały czas trzyma ją w szachu wrocławski Śląsk. Jeśli poznaniacy wygrają dwa najbliższe spotkania z Podbeskidziem i Widzewem, to na 99 procent mają zapewniony start w europejskich pucharach. Dwa zwycięstwa mogą też zapewnić Kolejorzowi mistrzostwo, jeśli choć raz zremisują Legia, Śląsk i Ruch.

Plan minimum dla Lecha to nie dać się wyprzedzić przez Koronę. Za poznaniakami przemawia fakt, że w ostatniej kolejce kielczanie przy Łazienkowskiej spotkają się z Legią.

ZOBACZ TEŻ:
MARIUSZ RUMAK MUSI ZOSTAĆ W LECHU POZNAŃ

Ekipa Macieja Skorży już stoi pod ścianą. Margines błędu po remisie 1:1 z Jagiellonią dla legionistów się skończył. Ruch, który gra z Lechią i Cracovią, ma łatwiejszych rywali, ale ostatnio nie błyszczy. Śląsk podejmuje w czwartek Jagiellonię i jedzie do Wisły. Też może mieć kłopoty z odniesieniem kompletu zwycięstw. Finisz ekstraklasy zapowiada się fascynująco.

Legia liderem po raz ostatni?
- Teraz w sobotę bierzemy piloty w ręce i oglądamy, co zrobią nasi rywale w walce o mistrzostwo Polski - uśmiechał się po piątkowym meczu Ubiparip. - Siadamy wygodnie w fotelu, odpalamy cygaro, a niech martwią się teraz inni - żartował z kolei Ivan Djurdjević. Co zobaczyli? Męki Legii i Ruchu oraz szczęśliwe zwycięstwo Śląska. Łatwo z Bełchatowem poradziła sobie tylko Korona Kielce.

TU ZNAJDZIESZ WSZYSTKO O LECHU POZNAŃ:
KOLEJORZ W GŁOSIE WIELKOPOLSKIM

Po raz kolejny przekonaliśmy się, że Legia Warszawa jest w tym sezonie chimeryczna. We wtorek w Kielcach zespół Macieja Skorży rozgromił w finale Pucharu Polski 3:0 Ruch Chorzów - najgroźniejszego rywala również w wyścigu o mistrzostwo kraju. W niedzielę nie był natomiast w stanie pokonać na własnym boisku słabej (zwłaszcza na wyjazdach) Jagiellonii Białystok.

Pomimo remisu 1:1 zespół Legia pozostała liderem T-Mobile Ekstraklasy. Wyprzedza jednak Śląsk Wrocław już tylko lepszym bilansem bezpośrednich spotkań… Jej bilans jest w ostatnich tygodniach katastrofalny - z siedmiu ostatnich meczów wygrała tylko jeden! Utrzymuje się na szczycie tabeli tylko dlatego, że najgroźniejsi rywale również sprawiają wrażenie, jakby nie chcieli wygrać ligi.

A TAK GRAŁ LECH Z POLONIĄ:
LECH POZNAŃ POLONIA WARSZAWA 1:0

Gospodarze mieli przewagę, nie potrafili jej jednak udokumentować. Dobrze rozgrywali piłkę, ale tylko do pola karnego. Mimo wszystko wydawało się, że jeśli ktoś zdobędzie w tym meczu bramkę, to na pewno oni. W pierwszych 45 minutach Jagiellonia ograniczała się w zasadzie do destrukcji. Od czasu do czasu tylko próbowała kontratakować. Podobnie wyglądał początek drugiej połowy...

Tym większe było więc zaskoczenie, gdy po godzinie gry prowadzenie objęli goście. Z lewej strony dośrodkował Luka Pejović, a niezbyt przecież wysoki Frankowski pokonał z bliska Kuciaka głową. Gdzie byli w tym czasie obrońcy Legii? Pewnie oni sami jeszcze przez chwilę się nad tym zastanawiali.

Chwilę później celnie przymierzył Ljuboji i wszystko zaczęło się od początku. Ostatnie minuty to coraz bardziej desperackie ataki gospodarzy. Skorża rzucił na szalę wszystkie posiadane atuty. Wpuścił na boisko Nacho Novo i Ismaela Blanco (Rafała Wolskiego wykluczyła kontuzja). Ten drugi mógł nawet strzelić gola. Z kilku metrów strzelił jednak wprost do dobrze ustawionego Grzegorza Sandomierskiego. Kto wie, czy tą interwencją bramkarz Jagiellonii nie zapewnił sobie miejsca w szerokiej kadrze na Euro 2012.

Legia zapewniła sobie za to nerwową końcówkę ligi.
- Mamy nóż na gardle. Każda kolejna strata punktów będzie oznaczała dla nas koniec marzeń - przyznaje Skorża.

Derby dla Śląska, koniec passy Zagłębia
Dzięki niedzielnemu zwycięstwu 2:1 Śląska nad Zagłębiem, wrocławianie wciąż mają szansę nawet na mistrzostwo Polski. Lubinianie przegrali w lidze pierwszy raz od 25 lutego.

- Wcale nie uważam, żeby wygrała drużyna lepsza - powiedział po spotkaniu trener gości Pavel Hapal. I miał rację. Bo chociaż Śląsk ruszył od pierwszej chwili z animuszem i już w czwartej minucie pokonał Aleksandra Ptaka, to jednak więcej pracy miał w pierwszej połowie Marian Kelemen. Różnica jednak między obiema ekipami była taka, że Darvydas Sernas znów nie potrafił strzelić bramki z gry, a WKS już w pierwszej połowie miał dwie, trzy znakomite sytuacje, które zamienił na prowadzenie 2:0.

Ta druga bramka padła tuż przed przerwą. Łukasz Gikiewicz dostał piłkę na skrzydle od Kaźmierczaka, świetnie dośrodkował, a piłkę do siatki skierował zupełnie niepilnowany Mateusz Cetnarski, który kilkanaście minut wcześniej zmienił kontuzjowanego Dalibora Stevanovicia. Druga połowa była bardziej chodzona. Piłkarzom wyraźnie doskwierał upał. Gra się trochę ożywiła, gdy gola kontaktowego strzelił Arkadiusz Woźniak. - Ktoś kiedyś powiedział, że szczęście sprzyja lepszym. No to nam dzisiaj sprzyjało do końca - skwitował Orest Lenczyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski