Po licznych wcześniejszych transferach (Kędziora, Kownacki, Linetty) wydawało się, że sprzedaż Jana Bednarka to kolejny krok do przodu, kiedy to Lech Poznań będzie mógł liczyć na coraz wyższe kwoty za swoich piłkarzy. Jak się okazało, Kolejorz przez ostatnie 2,5 roku (chyba że w ostatnich dniach okienka Kamil Jóźwiak odejdzie za konkretne pieniądze) nie potrafił sprzedać żadnego swojego piłkarza za wysoką sumę. Nie oznacza to, że taśma produkcyjna w Poznaniu się zatrzymała, tylko sklep pt. "Lech" przestał być już tak samo atrakcyjny dla potencjalnych nabywców.
Czytaj też: Lech Poznań pożegnał Darko Jevticia. Były kapitan Kolejorza zdradza kulisy transferu do Rubina Kazań
Pozycja Akademii Lecha Poznań w polskiej piłce jest niepodważalna. Wręcz przez lata uchodziła za wzór do naśladowania, gdzie wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Lech był daleko przed peletonem, ale ów peleton zaczął go mocno doganiać, a Kolejorz przestał uciekać w takim samym tempie, jak kiedyś. Od czasu sprzedaży Jana Bednarka, inne polskie kluby pokazały, że także mogą zarabiać konkretne pieniądze na swoich zawodnikach.
Sprawdź też:
Przez wspomniane 2,5 roku za grubą kasę z Polski odeszło wielu piłkarzy i to nie z Lecha: Pogoń Szczecin (Piotrowski, Walukiewicz, Buksa - ok. 10 mln euro*), Wisła Płock (Reca, Szymański - ponad 5 mln euro), Jagiellonia (Klimala, Świderski - 6 mln euro), Cracovia (Piątek - 4 mln euro), Zagłębie Lubin (Jach, Jagiełło - 3 mln euro). Z kolei Legia Warszawa wręcz rozbiła bank.
Zobacz też: Lech Poznań ma nowego kapitana. Po sprzedaniu Darko Jevticia został nim Thomas Rogne
Tylko od ostatniego lata wicemistrzowie Polski sprzedali Sebastiana Szymańskiego (5,5 mln euro - 3. miejsce na liście najwyższych transferów), Sandro Kulenovica (1,6 mln euro), Carlitosa (1,8 mln euro), Jarosława Niezgodę (oficjalnego potwierdzenia jeszcze nie ma, ale kwota będzie oscylować wokół 5 mln euro) i teraz Radosława Majeckiego (7 mln euro), a następny w kolejce jest przecież Michał Karbownik. Łatwo policzyć, że daje to ponad 21 mln euro, co jest kwotą wyższą, niż za sam awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów (15,25 miliona euro).
Dlaczego Radosław Majecki odszedł za 7 mln euro? Zacznijmy od tego, że Majecki nie jest obecnie piłkarzem wartym tej kwoty, a o cenie zadecydowało kilka czynników. Warto przypomnieć, że niedawno Wojciech Szczęsny zamienił Arenal na Juventus Turyn za w tym przypadku "tylko" 14 mln euro.
20-letni bramkarz w ekstraklasie zagrał 34 mecze w pierwszym składzie najbardziej utytułowanej drużyny w Polsce w ciągu ostatnich 10 lat. Dodatkowo słynącej ze szkolenia świetnych bramkarzy przez Krzysztofa Dowhania - Artur Boruc, Łukasz Fabiański, Wojciech Kowalewski, Jan Mucha, Dusan Kuciak - to tylko kilku z nich i do tej grupy dołączył teraz Majecki, a godnie zastąpić powinien go Cezary Miszta. Obrazuje to ciągłość i regularność w szkoleniu bramkarzy budującą uznanie.
Zobacz też: Lech Poznań: 3000 dni Karola Klimczaka w Kolejorzu. Z czego najbardziej kojarzycie prezesa zarządu Lecha?
Dodatkowo Radosław Majecki był podstawowym bramkarzem na mistrzostwach świata do lat 20 w Polsce. Imprezie prestiżowej i będącej dobrym polem do weryfikacji dla skautów. 20-latek jest obecnie powoływany jako trzeci bramkarz do pierwszej reprezentacji Polski i ma duże szanse wyjazdu na Euro 2020. Mimo że w naszej opinii piłkarsko ustępuje Łukaszowi Skorupskiemu, Rafałowi Gikiewiczowi czy Bartłomiejowi Drągowskiemu. Powoływanie do pierwszej kadry tak młodego zawodnika z kraju, który w Europie słynie z bramkarzy, naturalnie podbija kwotę.
ROZWIĄŻ QUIZ PIŁKARSKI:
I najważniejsze. Monaco płaci głównie za potencjał piłkarza, jego wiek oraz miejsce, gdzie został wyszkolony. To zdecydowanie wpłynęło na to, że ta kwota jest o 2-3 mln wyższa w kontekście Legii. Dodatkowo wicemistrz Polski wyszedł na tej transakcji świetnie, bo Majecki do czerwca zostanie nad Wisłą i wicemistrzowie Polski zapewnili sobie dodatkowy milion euro w bonusach oraz 10 proc. z następnego transferu.
Czytaj też: Lech Poznań: Darko Jevtić odchodzi, Kamil Jóźwiak zostaje?
Można zatem zadać pytanie, dlaczego w Legii tak to poszło, a w Lechu nie? Przede wszystkim ważnym aspektem budującym cenę piłkarza (oprócz renomy ligi) jest obecne postrzeganie klubu w Europie. Lech sportowo się stoczył i dzisiaj nie jest już tylko "za plecami Legii", ale jest na tej samej półce co Jagiellonia, Pogoń Szczecin czy Cracovia. Dzisiaj Kolejorz miałby problem przyciągnąć do siebie takich zawodników jak Christian Gytkjaer czy Pedro Tiba. Lech zalicza regres sportowy, który ciągnie za sobą każdą gałąź działalności klubu - od wpływów z biletów po brak trofeów i sprzedaż wychowanków za odpowiednio wysokie pieniądze.
Czytaj też: Lech Poznań zapowiada trzy transfery. Czy Kolejorzowi starczy pieniędzy, by sprowadzić wartościowych graczy?
Lech w ciągu ostatnich lat nie pokazał się w Europie, a w poprzednim sezonie nie zakwalifikował się nawet do eliminacji Ligi Europy. Nawet kibice zaczęli postrzegać zespół z Bułgarskiej jako drużynę środka tabeli ligi polskiej. Gdyby Kolejorz nie zmarnował wypracowanego potencjału, to wtedy pozycja negocjacyjna Lecha byłaby dużo wyższa niż obecnie. I nie chodzi tu wcale o jakość szkolonych wychowanków.
Follow https://twitter.com/dobraszd?ref_src=twsrc%5Etfw*na podstawie wyceny z portalu Transfermarkt.pl
Zobacz też:
Lech Poznań transfery: Kto w najbliższym czasie może przyjść...
Lech Poznań: Jak Joao Amaral radził sobie w Kolejorzu. Przyp...
Lech Poznań: Zobacz, jak piłkarze Kolejorza spędzali zimowe ...
Gazeta Lubuska. Międzyrzecz. Freestyle football na Orliku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?