Pierwsza połowa w wykonaniu Lecha Poznań była fatalna. Miała być sportowa złość i koncentracja, jak zapowiadał trener Maciej Skorża, był chaos, bezradność, brak jakości i zero kreacji. Kolejorz, zamiast grać w piłkę, wdał się w klincz z walczącą z dużą determinacją Wisłą. Na to poznaniacy powinni być przygotowani. Gospodarze przystępowali do tego meczu z nożem na gardle. Wszyscy ich rywale w walce o pozostanie w ekstraklasie zdobyli w tej kolejce punkty.
Kolejorz źle wszedł w to spotkanie. Obok rywali powstrzymywał go też po aptekarsku gwiżdżący arbiter. Wiele decyzji pana Kwiatkowskiego było niezrozumiałych i złych. Lecz przesadą byłoby stwierdzenie, że to przez sędziego "Poznańska Lokomotywa" nie mogłam się rozpędzić przy Reymonta.
Zobacz zdjęcia z meczu:
Winą za to obarczyć trzeba zarówno środek pola jak i skrzydła poznańskiego zespołu. Karlstroem i Murawski nie potrafili przyspieszyć gry. Za mało było odwagi, za dużo podań do tyłu. Konkrety? Brak.
Jedną z nielicznych szans w pierwszej połowie miał w 16 min. Michał Skóraś. Dostał piłkę pod polem karnym Wisły, minął rywala i strzeli tylko w słupek bramki Wisły.
Wisła wiedziała, że Lech słabo broni przy słabych fragmentach gry i starała się wypracować sobie rzut wolny lub rożny. W 26. min. gospodarze byli po takiej sytuacji bliscy uzyskania prowadzenia. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Marko Poletanovića zakotłowało się w polu karnym Lecha. Do piłki dopadł Joseph Colley, ale uderzył wprost w Filipa Bednarka.
W odpowiedzi Joao Amaral dośrodkował idealnie na głowę Dawida Kownackiego, ale strzał głową napastnika Lecha był za słaby by zaskoczyć Mikołaja Biegańskiego.
Potem niewiele ciekawego działo się na murawie. Lech wyraźnie nie miał pomysłu na rozmontowanie obrony gospodarzy, zwalniał swoje akcje, swojego miejsca na boisku nie mogli znaleźć ani Amaral, ani Ishak.
W końcówce pierwszej odsłony do głosu doszła niespodziewanie Wisła. W 41 min. po rzucie rożnym lechici sami stworzyli okazję dla gospodarzy, źle wybijając piłkę. Trafiła ona do Ondraska, którego strzał był minimalnie niecelny.
Chwile później w wyniku nieporozumienia między Pereirą i Kownackim "Biała Gwiazda" wyszła na prowadzenie. Nasi zawodnicy ponownie tak wybijali piłkę, że trafiła ona do Savicia, ten podał do Zdenka Ondraska, który precyzyjnym uderzeniem umieścił piłkę w samym okienku bramki gości.
Liczyliśmy, że wprowadzony za Murawskiego w przerwie Pedro Tiba, wprowadzi trochę jakości w poczynania lechitów i rzeczywiście dwie akcje naszej drużyny po zmianie stron były nawet obiecujące. Dwa razy interweniował bramkarz Wisły. Ale groźne były też kontry "Białej Gwiazdy". Zdobyła ona nawet gola, po rzucie rożnym, lecz tym razem VAR okazał się sprzymierzeńcem Kolejorza, dopatrując się faulu na Bednarku.
Mecz nabrał rumieńców. Kolejny rzut rożny dla Wisły o mało znów nie zakończył się golem. Skóraś główkował tak, że był bliski strzelenia samobója.
Po drugiej stronie, po dobrym dośrodkowaniu Tiby, do piłki doszedł Ishak. Strzał Szweda z najbliższej odległości zablokowali obrońcy Wisły.
Oceny piłkarzy Lecha Poznań:
W ostatnim kwadransie, kiedy gospodarze bardzo już opadli z sił, Lech niemal nie schodził z połowy Wisły. Na niewiele to jednak się nie zdało, choć poznaniacy mieli dwie okazje, by doprowadzić do wyrównania. Niecelnie jednak główkował Marchwiński, a potem Ishak przestrzelił z trzech(!) metrów. To było niezrozumiałe i smutne.
Na szczęście, mimo że z powodu kontuzji boisko musiał opuścić Bartosz Salamon, Kolejorz grał ambitnie do końca. Zdobył gola, po ostatniej akcji meczu.
Ba Loua dośrodkował w pole karne, Antonio Milić zachował się jak rasowy napastnik i piętą doprowadził do wyrównania.
20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?