Lech Poznań okazał się zasłużenie lepszy od Legii Warszawa. Kolejorz odciął tlen mistrzom Polski. Wnioski po klasyku
1. Lech pokazał, że nie jest przypadkowym liderem
Wiele mówiło się przed tym meczem, że dopiero Łazienkowska zweryfikuje, jaka jest rzeczywista siła poznańskiego zespołu. Można rozbić Wisłę czy Śląsk na własnym boisku, stoczyć zacięty bój z Rakowem czy Pogonią, ale dopiero starcie z podrażnioną i bardzo umotywowaną Legią pokaże, czy pochwały, jakie spływały na Lecha po tych 10. kolejkach, nie są trochę na wyrost.
- W Warszawie chcemy zagrać otwarty futbol, chcemy narzucić Legii nasz styl. Taki jest cel. Chcemy dobrze wejść w mecz, a później go kontrolować. Chcemy być sobą. Dlatego w niedzielę będzie nas satysfakcjonowało tylko zwycięstwo - mówił przed wyjazdem do stolicy trener Skorża, ale w Warszawie uznano to, za zwykłe przechwałki. Tymczasem to spotkanie właśnie tak wyglądało. Po strzeleniu gola Kolejorz zaczął ten mecz kontrolować. Legia nie miała piłkarskich argumentów, by doprowadzić do wyrównania. To Lech był zdecydowanie bliżej strzelenia drugiego gola niż Legia remisu. Między 60 a 90 min. kibice Legii przeżyli największy szok, bo uzmysłowili sobie, że ich zespół jest bezsilny w starciu dobrze naoliwioną "Poznańską Lokomotywą", która na ich stadionie nie miała słabych punktów.
Zobacz kolejne wnioski ---->