To jest jeden z najważniejszych meczów Lecha w tej rundzie. Jeśli się "przełamie" po czterech porażkach i wreszcie wygra u siebie, o kolejne zwycięstwa przy Bułgarskiej powinno być już łatwiej. Rywal na "odczarowanie" poznańskiego stadionu wydaje się być idealny. Kolejorz podejmować będzie ostatnią drużynę w tabeli - GKS Bełchatów.
Czytaj także:
Jasmin Burić: Trzeba wreszcie dobrze zagrać na początku meczu
Jest tylko jeden szkopuł. Poznaniacy nie wygrali z tą drużyną u siebie od 15 lat. Ta statystyka na szczęście zupełnie nie robi wrażenia na trenerze Kolejorza Mariuszu Rumaku.
- W końcu muszą u nas przegrać. Każda seria się kiedyś kończy - powiedział szkoleniowiec.
Gdzie diabeł nie może...
Jego piłkarze jednak już od przegranego meczu z Polonią, starają się "przegonić" złe moce.
- Oprowadzałem 8 marca po stadionie panie, które są naszymi wiernymi kibicami. I zaproponowałem im na koniec wycieczki, by pospacerowały sobie po murawie. Wiadomo, gdzie diabeł nie może... Kobieta w szatni czy autobusie to nieszczęście, ale pięćdziesiąt kobiet na boisku musi wystarczyć na przełamanie pecha, tym bardziej że w sobotę trzymać będą jeszcze za nas kciuki - śmieje się najbardziej doświadczony piłkarz Kolejorza Piotr Reiss, który strzelił gola w ostatnim wygranym 2:0 meczu Lecha z GKS przy Bułgarskiej w 1998 roku.
Piotr Reiss: Chcę w sobotę odczarować stadion Lecha Poznań
Atak na maksa
Znacznie bardziej przyziemną receptę na sukces ma serbski obrońca Ivan Djurdjević, który też jest jednym z najbardziej doświadczonych graczy Kolejorza.
- Jesteśmy w takiej sytuacji, że teraz trzeba wygrać za wszelką cenę. Nawet na siłę. Ta passa jest denerwująca, dlatego trzeba zastosować metodę siłową. Musimy wyjść na boisko z jedną myślą - trzeba za wszelką cenę strzelić im bramkę. Nie uda się przez 10 minut, trzeba dalej atakować z pełną siłą, na maksa. Choćby miało trwać to całą pierwszą połowę, musimy ich w końcu złamać - twierdzi "Djuka".
Serb bardzo liczy na kibiców, którzy swoim dopingiem mogą uskrzydlić Kolejorza. - Rywal od początku musi czuć, kto będzie tutaj dyktował warunki. Na wyjazdach wygrywamy, bo już w głowach mamy zakodowane, że na pewno coś strzelimy. Takie samo przekonanie musimy mieć też w sobotę - dodaje obrońca.
Jest potencjał na wygrywanie
Pytany o przyczyny słabej postawy Lecha przy Bułgarskiej Kasper Hamaleinen tylko rozkłada bezradnie ręce. - Za krótko jestem w Lechu, zagrałem na naszym stadionie tylko jeden mecz, więc nie potrafię powiedzieć, co jest nie tak - powiedział.
Reprezentant Finlandii podkreślił jednak, że bardzo pozytywnie wpłynęła na zespół wygrana w Zabrzu. - Wygraliśmy z bezpośrednim rywalem do mistrzostwa, pokazaliśmy, że mamy duży potencjał. Skoro wygrywamy na wyjazdach, to tym bardziej musi nas stać na zwycięstwa u siebie - dodał 27-letni pomocnik.
Kasper przyznał, że trochę mu żal, że nie strzelił gola w Zabrzu, ale zupełnie się tym nie przejmuje, bo najważniejsze było zwycięstwo. - W tej pierwszej sytuacji przez głowę przeleciało mi za dużo myśli i w efekcie zamiast w róg, strzeliłem w środek bramki. Potem świetnie zachował się ich golkiper. Może więcej szczęścia będę miał w sobotę. Wiemy, że musimy wygrać i jestem przekonany, że wygramy - deklaruje reprezentant Finlandii.
Może pomoże szczęśliwy sędzia?
Sobotni mecz poprowadzi sędzia Marcin Borski z Warszawy. W tym sezonie ten arbiter dwa razy rozstrzygał w meczach Kolejorza i poznaniacy nie stracili w nich ani punktu, ani bramki. W pierwszym meczu bieżącego sezonu Lech Poznań rozgromił na swoim stadionie 4:0 Ruch Chorzów. W listopadzie natomiast wygrał 1:0 na stadionie Widzewa w Łodzi.
Niestety, Kolejorz w sobotnim spotkaniu będzie musiał sobie poradzić bez Rafała Mura-wskiego, który musi pauzować za żółte kartki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?