Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań przegrał 0:1 z Widzewem Łódź [RELACJA ZDJĘCIA]

Grzegorz Szkiłądź, Maciej Lehmann, KMIS
Fot. Marek Zakrzewski
Piłkarze Lecha Poznań w niedzielę 0:1 przegrali na własnym boisku z Widzewem Łódź. Ta porażka w końcówce jesiennej rundy ekstraklasy właściwie wyłącza Kolejorza z walki o mistrzostwo Polski.

Lechici po raz kolejny okazali fatalną nieskuteczność strzelecką. Przegrana z Widzewem jest tym boleśniejsza, że wyniki 15. kolejki układały się idealnie dla podopiecznych Jose Bakero. Swoje mecze przegrały bowiem Śląsk Wrocław i Legia Warszawa. Zniweczenie tej szansy jeszcze bardziej pogarsza sytuację Lecha.

PRZECZYTAJ TAKŻE:
Lech Poznań - Widzew Łódź [RELACJA Z MECZU]
Bakero: Strzelanie goli to nie zadanie dla jednego
Lech Poznań: Z Arboledą na mecz z Widzewem
Wojtkowiak: Musimy zaskoczyć przeciwnika
Semir Stilić: Atakujemy za małą liczbą zawodników
Lech Poznań: Z Widzewem też będzie mecz bez goli?
Lech Poznań: Hiszpan prowadzi do kolejnej katastrofy

Kolejorz nie wykorzystał szansy, by doścignąć czołówkę, która zgubiła punkty. To już piąta porażka w sezonie i piąty mecz z rzędu bez strzelonego gola.

Przed meczem Jose Bakero apelował do swoich pomocników, by ci częściej strzelali z dystansu. W pierwszej połowie starcia z Widzewem szczęścia próbowali Rafał Murawski, Dimitrije Injac i Siergiej Kriwiec. Jednak za każdym razem Maciej Mielcarz odprowadzał tylko futbolówkę wzrokiem.

Najbardziej musiał wysilić się w 22. min. Semir Stilić dośrodkował z rzutu rożnego. Najwyżej w polu karnym wyskoczył Marcin Kamiński, który uderzył głową z czterech metrów. Golkiper Widzewa fenomenalnie odbił futbolówkę.

W rewanżu groźnie po kornerze strzelał głową Jarosław Bieniuk. Piłka spadła na siatkę bramki Jasmina Buricia.

Do przerwy Kolejorz nie mógł znaleźć sposobu na dobrze broniących się rywali. Sytuacja nie zmieniła się w drugiej połowie.

Dramat Lecha zaczął się w 57. min. Dudu zgrał piłkę do Bruno Pinheiro. Ten przyjął ją sobie bez problemu i strzelił z ok. 20 metrów po ziemi. Futbolówka zatrzepotała w siatce tuż przy słupku. Injac i Murawski statystowali, gdy widzewiak uderzał na bramkę.

Potem podopieczni Bakero nawet nie próbowali grać pressingiem. Całkowicie zeszło z nich powietrze i poruszali się po boisku bez ładu i składu.

- Grać na całego i walczyć do upadłego - krzyczeli kibice. Nic z tego. Do ostatniej minuty meczu już nic się nie zmieniło. Piłkarzy pożegnały gwizdy. Niektórzy fani machali Bakero białymi chusteczkami.

- Takiego meczu nie mogliśmy przegrać. Trzeba wyciągnąć konsekwencje - uciął krótko Grzegorz Wojtkowiak.

Lech Poznań - Widzew Łódź 0:1 (0:0)
Bramka: Bruno Pinheiro (57).
Lech: Burić - Wojtkowiak, Wołąkiewicz (46. Bruma), Kamiński, Henriquez - Kriwiec, Injac, Murawski, Tonev - Stilić - Rudnev.
Widzew: Mielcarz - Bartkowski, Ukah, Bieniuk, Paraíba - Budka, Pinheiro, Abbès, Panka, Ostrowski (46. Okachi) - Grzelczak.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 9 000.

Refleksja po meczu Macieja Lehmanna:

To był piąta porażka Lecha i piąty mecz z rzędu, w którym Kolejorz nie potrafił strzelić gola. Liczba minut strzeleckiej indolencji jest porażająca - 476. To blisko osiem godzin! Była szansa, by w tej kolejce odrobić straty do drużyn z czoła tabeli. Niestety, znów oglądaliśmy popis bezsilności i bezradności naszej drużyny.

"Guantanamera trzeba wy...ć Bakera" - skandowali jeszcze przed ostatnim gwizdkiem sędziego kibice rozczarowani tym, co prezentuje Lech. Spora grupa wyjęła białe chusteczki. Ale czy właściciel klubu Jacek Rutkowski zdecyduje się zdymisjonować Hiszpana? Do tej pory trener miał olbrzymi kredyt zaufania i jeszcze niedawno mówiło się, że Bakero przedłuży kontrakt do 2014 roku.

- Kryzys? Kryzys jest w Grecji. My jesteśmy w dołku - twierdził kilka dni temu dyrektor sportowy Andrzej Dawidziuk. Bakero natomiast brak wygranej w pięciu ostatnich meczach i fatalną skuteczność, tłumaczył brakiem... szczęścia. - Fortuna nam nie sprzyja. Mamy okazje, ale piłka nie chce wpaść do siatki. Jesteśmy bardzo źli na nasz dorobek punktowy, ale z gry zespołu jestem zadowolony - tłumaczył Bakero.

To wszystko można włożyć teraz między bajki. Na tle równie nieskutecznego do tej pory Widzewa, Lech wczoraj prezentował się wręcz tragicznie. Już po godzinie widać było, że nasi piłkarze nie są w stanie z siebie nic więcej wykrzesać. A przecież grali wolno, w jednostajnym tempie, z setką bezsensownych podań do tyłu i wszerz boiska.

A miało być tak pięknie. - Wracamy do domu. Mój plan na ostatnie trzy mecze jesieni jest prosty. Musimy zdobyć komplet dziewięciu punktów. Gramy u siebie i to zobowiązuje - mówił Bakero.

Hiszpan jednak znów zaklinał rzeczywistość. Bo Lech znów grał po prostu koszmarnie. Mecz można przegrać. Nikt nie miałby pretensji, gdyby stało się to po walce, gdyby nasi piłkarze dali z siebie wszystko, gdyby Widzew musiał wydrzeć to zwycięstwo poznaniakom z gardła. Brak koncepcji taktycznej idzie jednak w parze z brakiem zaangażowania.

Symbolem frustracji i bezsilności był brzydki faul Semira Stilicia w 71. minucie. Niewiele brakowało, by Bośniak złamał nogę Abbesowi.

Im dłużej trwał mecz, z tym większym zniecierpliwieniem patrzyło się na to, co robią na boisku lechici. W pierwszej połowie kilka razy udało im się nawet dobrze dośrodkować. Osamotniony Rudniew przegrywał jednak powietrzne pojedynki z rosłymi obrońcami Widzewa albo nie sięgał piłki. Tak było, kiedy w pole karne wpadł Wojtkowiak i starał się dokładnie zagrać do Łotysza.

Niestety, najlepszy strzelec ekstraklasy, choć próbował uderzać szczupakiem, nie dotknął nawet futbolówki.

Przed meczem Bakero mówił, że pomocnicy za rzadko próbują strzałów z dystansu. Wczoraj druga linia Kolejorza próbowała nadrabiać zaległości. Niestety, celowniki Kriwca, Injaca i Murawskiego były fatalnie ustawione. Lechici ostrzeliwali pierwsze piętro trybun. Łodzianie też mieli problemy z grą do przodu, ale przecież oni startowali do sezonu z zupełnie innego pułapu. Widzew ma budżet na przetrwanie. W drużynie nie ma gwiazd, a celem jest utrzymanie w ekstraklasie.

- Na pewno nie będziemy grali z nastawieniem, że może uda się wywieźć 0:0 - zapowiadał trener łodzian Radosław Mroczkowski i jego zawodnicy od 20. minuty starali się wyprowadzać groźne kontry i realizować plan wywiezienia trzech punktów.

Bardzo podbudowała ich przepiękna interwencja Macieja Mielcarza. Stilić dośrodkował z rzutu rożnego. Najwyżej w polu karnym wyskoczył Kamiński, który uderzył głową z czterech metrów. Golkiper Widzewa fenomenalnie odbił futbolówkę. To był jedyny celny strzał Lecha w pierwszej połowie. To wystarczy za cały komentarz.

Jeszcze przed przerwą po wrzutce Tonewa i uderzeniu głową Stilicia piłka o metr minęła bramkę. Nieznacznie pomylił się też Bieniuk.

Początek drugiej odsłony był nawet obiecujący. Tonew wywalczył piłkę w narożniku pola karnego i próbował zaskoczyć Mielcarza strzałem w krótki róg. Pomylił się nieznacznie.

Rozstrzygająca okazała się 58. minuta. Pinheiro dostał piłkę około 30 metrów przed bramką, łatwo uwolnił się spod opieki Murawskiego oraz Injaca i mocno uderzył w dolny róg. Burić nie sięgnął sunącej po ziemi piłki i było 0:1. Lech tradycyjnie już nie potrafił się otrząsnąć po otrzymanym ciosie. Dopiero w 75. minucie sygnał do ataku dał Tonew. Bułgar kropnął potężnie z dystansu, ale Mielcarz zdołał odbić piłkę na rzut rożny.

Od tego momentu Lech sprawiał wrażenie pogodzonego z losem. Grał bez polotu, bezmyślnie, co oczywiście potęgowało zdenerwowanie kibiców. "Poznańska Lokomotywa" wjechała na bocznicę i nic nie zapowiada, że szybko z niej wyjedzie. Przydałby się potężny wstrząs, bo widać, że Bakero nie potrafi wydobyć drużyny z kryzysu.

PRZED MECZEM: To już ostatnia prosta rundy jesiennej. Jeżeli piłkarze Lecha Poznań marzą jeszcze o tym, by liczyć się w walce o mistrzostwo Polski, muszą dzisiaj wygrać z Widzewem Łódź.

Wyniki 15. kolejki układają się idealnie dla podopiecznych Jose Bakero. Swoje mecze przegrały Śląsk Wrocław i Legia Warszawa. Nie wykorzystanie tych potknięć byłoby grzechem...

Lech musi się przełamać. Licznik minut bez bramki bije kolejne rekordy. 386 to ostatnie wskazanie i nic nie zapowiada, że to koniec. Artiom Rudnev, od którego goli Kolejorz jest uzależniony nie trafił do siatki od 457 minut. Poznaniacy grają wolno, bez błysku i gubią punkty w starciach ze znacznie niżej notowanymi rywalami.

- Rozmawiamy w szatni o naszej indolencji strzeleckiej. Jednak mamy nadzieję, że w niedzielę wreszcie się przełamiemy. Widzew gra twardo i traci mało goli, ale wydaje mi się, że znajdziemy sposób na pokonanie bramkarza rywali. Ostatnio wyraźnie nam nie idzie i siedzi nam to w głowach. Najwyższy czas to zmienić - zapowiada pomocnik Lecha Mateusz Możdżeń.

Po tym spotkaniu poznaniacy zmierzą się jeszcze z ŁKS Łódź oraz Zagłębiem Lubin. Plan Bakero na finisz jesieni? - Musimy zdobyć w tych meczach dziewięć punktów! - zaznacza opiekun Kolejorza. Nie mamy nic przeciwko...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski