To był dla Lecha egzamin dojrzałości. Poznaniacy po 3. kolejkach nieoczekiwanie zostali liderami ekstraklasy. Ważniejsze niż miejsce był jednak styl w jakim to osiągnęli. Spragnieni dobrej piłki kibice, tłumnie zjawili się przy Bułgarskiej, by na własne oczy przekonać się, czy pochwały pod adresem Kolejorza, nie były przesadzone.
- Liczyłem po cichu, że uda się nam przyciągnąć na stadion kibiców. Nigdy bym się jednak nie spodziewał, że nastąpi to tak szybko. Dobrze wiemy, że jeszcze jest dużo pracy przed nami. Jednak cała otoczka wokół klubu jest niesamowitą sprawą, widzimy to poruszenie wśród kibiców. To wszystko nas napędza - mówił przed meczem trener Żuraw.
Lech ruszył do ataku z dużym animuszem, ale szybko został sprowadzony na ziemię. Nieszczęście zaczęło się od karygodnego podania Crnomarkovicia. Serb próbując rozgrywać piłkę, wystawił ją jak na tacy Płachecie. Młodzieżowy reprezentant Polski trafił w rękę Rogne i Szymon Marciniak podyktował rzut karny, który na bramkę zamienił Robert Pich.
Kolejorz jednak bardzo szybko wyrównał. Był to najlepszy okres poznaniaków w pierwszej połowie. Bardzo dobrze grał Jevtić, który swoją postawę ukoronował efektownym golem. Szwajcar pognał lewą stroną w stronę pola karnego, po czym uderzył w „długi” róg. Putnocky był bez szans.
Radość z wyrównania trwała krótko. Po podaniu Dino Stigleca Łukasz Broź, wykorzystał bierną postawę Kostewycza i mocnym strzałem pokonał van der Harta. Bramkarz Lecha oraz Amaral dali się też zaskoczyć Broziowi też w 28 minucie. Świetnym podaniem w pole popisał się Mączyńskiego. Prawy obrońca Śląska mierzonym strzałem głową przelobował Holendra, który nie spodziewał się chyba, że w naszej ekstraklasie są piłkarze o takich umiejętności.
Nie dał się zaskoczyć strzałem „za kołnierz” Matus Putnocky w 62 minucie. Uderzał Kamil Jóźwiak i gdyby nie Słowak, Kolejorz złapałby „kontakt”. Lech niestety miał w swoich szeregach znacznie więcej słabych punktów niż wrocławianie. Dobrze grał Tiba, podobać się mogli też Jevtić i momentami Jóźwiak, ale kompletnie oprócz środkowych obrońców zawodzili Amaral i nie potrafiący uwolnić spod opieki obrońców Gytkjaer.
Atmosfera wielkiego piłkarskiego święta, wyraźnie przytłoczyła też nowych zawodników Crnomarkovicia i Muhara. Śląsk natomiast grał swobodnie. Mądrze wykorzystywał wolne przestrzenie, imponował spokojem i zdecydowaniem w defensywie. Przyjemnie patrzyło się na Płachetę. Młody skrzydłowy był bardzo szybki, nie bał się dryblować i wchodzić w pojedynki z lechitami.
Poznaniakom nie można było odmówić ambicji. Starali się zmienić niekorzystny rezultat, ale brakowało im trochę szczęścia i skuteczności. W 75 minucie znów świetną paradą popisał się Putnocky, który już w poprzednich meczach był bohaterem Śląska. Słowak najpierw obronił atomowe uderzenie Pedro Tiby w 75 minucie, a potem popisał się refleksem przy dwóch uderzeniach Gytkjaera. Słowak wrócił na Bułgarską i wręcz błyszczał będąc architektem sukcesu Śląska.
Race i doping na meczu Lech Poznań - Śląsk Wrocław - zobacz wideo:
Zobacz też:
Sprawdź też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?