Lech Poznań: Przywieźć punkty z Gdańska nie będzie łatwo, ale Kolejorz też ma kim straszyć
Lechia chce się przełamać
Lechia w tym sezonie zagrała na swoim stadionie trzy mecze z Wisłą Kraków, Jagiellonią Białystok (na zdjęciu) i Śląskiem Wrocław. I wszystkie zremisowała (0:0, 1:1, 1:1). Nic więc dziwnego, że gdańszczanie bardzo będą chcieli przełamać tę serię w sobotę. Tym bardziej, że w trzech ostatnich meczach z Lechem na Energa Stadionie zanotowali dwie wygrane i remis 3:3. Po tym spotkaniu kultowe stały się słowa "cirkus i skandaloza", które wykrzykiwał prowadzący wtedy Kolejorza Nenad Bjelica, niezadowolony z decyzji arbitrów i VAR. Ostatni raz lechici wygrali w Gdańsku w listopadzie 2015 roku, po golu Kaspera Hamalainena. W tym sezonie Kolejorz na wyjazdach spisuje się nadspodziewanie dobrze. Dwa razy wygrał i dwa razy zremisował.
- Na razie wielkiego poruszenia związanego z tym meczem w Trójmieście jeszcze nie ma. Ale Lech jest jedną z niewielu drużyn, która ściąga na trybuny większą widownię. Lechia na początku sezonu trochę została w blokach, podłamała się przegraną z Broenby, lecz na przerwę reprezentacyjną udała się w dobrych humorach, bo po niezłym meczu pokonała w Gliwicach Piasta 2:1. Kibice liczą, że teraz, gdy zespół pozbierał się już po pucharowej klęsce, zacznie regularnie punktować. Jak na polską ligę, Lechia ma mocny, wyrównany skład. Dobrych bramkarzy, silną defensywę, solidną linię pomocy, niezłych skrzydłowych. Nawet jak w słabszej dyspozycji jest Paixao, to gdańszczanie są groźni, bo odblokował się Artur Sobiech - mówi nam Adam Mauks z "Dziennika Bałtyckiego".
Przejdź dalej i czytaj więcej --->