Najbardziej znanym członkiem Klubu Kokosa jest Daniel Kokosiński. Obrońca przyszedł do Polonii ze Znicza Pruszków. Wynegocjował sobie kontrakt w wysokości 15 tysięcy złotych miesięcznie i nie zamierza z tego rezygnować, choć nie łapie się nawet do drużyny Młodej Ekstraklasy.
Czytaj także:
Gancarczyk "wygryzie" ze składu Djurdjevica?
Piłka nożna: Kontuzja Kasprzika. Rubin i FC Koeln po Stilića
Kokosiński codziennie po kilka godzin trenuje indywidualnie. Biega po schodach, po parku lub ćwiczy na siłowni. Klub musi mu wypłacać wynagrodzenie. Do pracy piłkarz przyjeżdża... mercedesem.
W Lechu w takiej sytuacji znajduje się trzech piłkarzy - bramkarz Grzegorz Kasprzik, obrońca Seweryn Gancarczyk oraz napastnik Tomasz Mikołajczak.
- U nas nie ma "klubu Kokosa"- zaznacza dyrektor sportowy Andrzej Dawidziuk. - Staramy się stworzyć piłkarzom dobre warunki do treningu. Nie mogą ćwiczyć z pierwszą drużyną i Młodą Ekstraklasą, bo nie wiążemy z nimi naszej sportowej przyszłości, ale to nie znaczy, że nie dostali od nas rozsądnych propozycji - dodaje Dawidziuk.
Dyrektor sportowy Lecha twierdzi, że samym piłkarzom zupełnie nie zależy na tym, by opuścić Kolejorza. Informację, że trener Jose Maria Bakero z nich rezygnuje dostali tuż przed początkiem okresu przygotowawczego. Już w maju Gancarczyk wspominał, że chętnie przeniósłby się do jakiegoś klubu ukraińskiego. Tylko, kto zatrudni piłkarza grzejącego od kilku miesięcy ławę?
- Przedstawiliśmy naszym zawodnikom ofertę rozwiązania kontraktu za porozumieniem stron. Proponowaliśmy wypłacenie części pieniędzy, a reszty sumy kontraktowej mieliby się dobrowolnie zrzec w zamian za karty zawodnicze. Staliby się wolnymi piłkarzami i mogliby zmienić klub na taki jaki im odpowiada - twierdzi Dawidziuk. Żaden z tej trójki nie zdecydował się na ten ruch.
Efektu nie przyniosły również próby znalezienia im nowych zespołów. Sewerynem Gancarczykiem interesował się ŁKS, Tomaszem Mikołajczakiem pierwszoligowa Arka Gdynia, a Grzegorzem Kasprzikiem Zawisza Bydgoszcz. Przeszkodą były zawsze sprawy finansowe. Gancarczyk zarabia w Lechu około 60 tysięcy złotych, czyli tyle, co cała linia pomocy ełkaesiaków, więc gdy łodzianie dowiedzieli się ile by ich kosztowało utrzymanie byłego reprezentanta Polski, szybko zrezygnowali z tego transferu.
Czytaj także: Marcin Kikut wrócił na boisko
Djurdjević: Wcale nie było tak łatwo i przyjemnie
Nieco mniej, bo około 25 tysięcy zarabia w Lechu Kasprzik. Gdy trafił w 2009 roku do Kolejorza , zapowiadał się na bardzo solidnego bramkarza. Kiedy jednak zanotował kilka błędów, a właściciel klubu Jacek Rutkowski zasugerował, iż powinien stracić miejsce w składzie, wiadomo było, że jego dni w Poznaniu są policzone. Potem było już tylko gorzej. Kontuzja, brak ogrania i w efekcie następny rok spisany na straty. Mógł się odbudować w Bydgoszczy, ale nie śpieszno mu było do zmiany barw klubowych.
Teoretycznie największe szanse na znalezienie nowego pracodawcy ma Tomasz Mikołajczak. Jest jeszcze młody, a napastnicy są poszukiwani w każdej lidze. Jeszcze niedawno trener Bakero nagradzał go za pracę na treningach grą w wyjściowym składzie. Mikołajczak jest nie tylko pracowity, ale też szybki. W wielu pierwszoligowych drużynach byłby olbrzymim wzmocnieniem, musiałby jednak też zrezygnować z części pensji
Andrzej Dawidziuk liczy na to, że do końca sierpnia, czyli do zamknięcia letniego okna transferowego uda się chociaż jednemu z nich znaleźć nowy klub. - Na razie trwają rozmowy, ale konkretów brak - przyznaje dyrektor sportowy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?