- Potrzebujemy wygranej i to jest nasz cel. Bez względu na wszystkie okoliczności, nie ma będzie, nic co usprawiedliwi naszą stratę punktów - powiedział przed wyjazdem na Lubelszczyznę, Maciej Skorża, trener Lecha Poznań.
Jak zdradził z kolei Bartosz Śpiączka, najlepszy piłkarz gospodarzy, który nie mógł wystąpić w tym mecz, Górnik Łęczna miał plan, by nie stracić do 20 minuty gola. Podopieczni trenera Kieresia, liczyli na to, że lechici, im dłużej utrzymywać się będzie bezbramkowy remis, tym bardziej nerwowo zaczną rozgrywać swoje akcje.
W ostatnim meczu w Mielcu Kolejorzowi zabrakło skuteczności i zimnej krwi, tego błędu piłkarze Lecha nie chcieli powtórzyć. Szybko uzyskali kontrole nad meczem, zdominowali gospodarzy, ale tak jak tydzień temu, w pierwszym kwadransie zmarnowali dwie dobre okazje. Najpierw źle piłkę przyjął w polu karnym Ishak, choć mógł znaleźć się oko w oko z Gostomskim. Potem niecelnie z woleja huknął Amaral, bo nieczysto trafił w piłkę.
Portugalczyk był motorem napędowym Lecha, widać, że ma wielką ochotę do gry i w 18 minucie to jemu udało się otworzyć wynik meczu.
Stało się to po do dośrodkowaniu z lewej strony Pedro Rebocho. Mikael Ishak trącił piłkę głową, ta otarła się od Kamila Pajnowskiego, ale wyciągnięty jak struna Gostomski nie mógł już jej sięgnąć. Ustawiony przed bramka Joao Amaral dopełnił formalności, wpychając ją do siatki niemal z linii bramkowej.
Lech prowadził 1:0 i nie zwalniał tempa. Widać było, że drugi gol "wisi w powietrzu". Znów szwankowała jednak dokładności przy kluczowych podaniach, a gdy na indywidualną akcję zdecydował się Jakub Kamiński, jego bardzo mocny strzał w dobrym stylu obronił Gostomski.
Potem Kolejorz trochę wycofał się do defensywy, dał pograć trochę w piłkę gospodarzom, licząc, że ci się odkryją i będzie można ich skontrować. Łęcznianie nie potrafili jednak poważniej zagrozić gościom. Pewnie interweniował bowiem Salamon, który przecinał dośrodkowania, głównie z lewej strony.
Po zmianie stron Kolejorz znów ruszył do ataku. W 55 min. znów świetną interwencją popisał się Maciej Gostomski, który z trudem odbił piłkę po uderzeniu Pedro Tiby, którego świetnie obsłużył Amaral.
Lech miał przewagę, aktywny był Kamiński, ale drugiego gola, który zamknąłby mecz, naszej drużynie nie udało się strzelić. Na dodatek w 78 min. Górnikowi, który do tego czasu nie udało się celnie strzelić na bramkę Bednarka, udało się doprowadzić do wyrównania. Satka, który zmienił Pereirę dał się ograć Krykunowi, Kwekweskiri oraz Milić zapomnieli o Januszu Golu, który piękną główką doprowadził do stanu 1:1.
Czytaj też: Lech II Poznań dalej niepokonany. Rezerwy przywożą komplet punktów z Ostródy
Kolejorzowi został jeszcze kwadrans, by zdobyć zwycięskiego gola. Lecz znów w świetnej dyspozycji był bramkarz gospodarzy. Gostomski, który w 2015 roku był w ekipie Skorży, która zdobyła mistrzostwo, obronił mocne i celne uderzenie Ishaka, a potem Ramireza.
Cytowaliśmy na wstępie słowa Maciej Skorży, ale zastanawiamy się, czy trener pomógł swojej drużynie zmianami, bo za wyrównującego gola dla Górnika odpowiedzialni byli rezerwowi.
W każdym razie z Lechem na czele tabeli zrównała się Lechia, która ograła 2:1 Zagłębie Lubin. Gdańszczanie mają jednak gorszy bilans bramkowy.
Czytaj też: Maciej Skorża: Jestem bardzo niezadowolony
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?