Trener Dariusz Żuraw spodziewał się, że rywale postawią w tym meczu na zmasowaną obronę.
- Potrafią grać piątką, a nawet szóstką w obronie - mówił na konferencji prasowej szkoleniowiec Kolejorza.
Nie pomylił się. Goście ustawili przysłowiowy autobus przed własnym polem karnym i czekali na ataki naszego zespołu. Poznaniacy od razu rzucili się do ataku, ale długo nie potrafili sobie wypracować klarownych sytuacji. Próbowali akcji oskrzydlających, z dystansu starał się strzelać Jakub Moder, ale w decydujących momentach brakowało przyspieszenia i elementów zaskoczenia.
- Zamierzamy pokazać się w Poznaniu z dobrej strony i mamy nadzieję, że nam się to uda – deklarował trener Valmiery Tamaz Petria i trzeba przyznać, że goście długo konsekwentnie realizowali swój plan. Nie wychodziły bowiem "firmowe" zagrania Kamilowi Jóźwiakowi, który z narożnika pola karnego starał się ścinać do środka i strzelać na bramkę Łotyszy. Celownika nie miał najlepiej nastawionego też Moder. Także miękkie techniczne wrzutki Pedro Tiby najczęściej lądowały na głowach obrońców Valmiery.
Kolejorz miał zdecydowaną przewagę, niemal nie schodził z połowy rywali, ale brakowało konkretów. Problemów bramkarzowi gości nie sprawił strzał Roberta Gumnego, także z wejściami Tymoteusza Puchacza z lewej strony, dobrze radzili sobie obrońcy.
Sprawdź też:
Jedyną godną odnotowania sytuacją w pierwszej odsłonie była ta w 33. minucie. Dani Ramirez podał piętką w "szesnastce" do Pedro Tiby, Portugalczyk z 6 metrów trafił jednak w plecy obrońcy gości, a dobitka Daniego Ramireza przeleciała nad bramką. To powinien być gol.
Widać było, że jeśli Lech chce rozmontować defensywę Valmiery musi zagrać szybciej i dokładniej. Do 58. minuty goście jednak nie dali się zaskoczyć. Wtedy podopiecznym Dariusza Żurawia dopisało trochę szczęście. Jóźwiak wygrał "przebitkę" przed polem karnym, piłka trafiła do Modera, który znów zdecydował się na strzał z dystansu. Piłka po rykoszecie od Celestine trafiła w słupek, a tam już czekał na nią Mikael Ishak, który błyskawicznie wystartował w momencie strzału i z bliska skierował ją do siatki.
To był drugi gol w Szweda w trzecim występie w niebiesko-białych barwach.
Chwilę później powinien być rzut karny dla Lecha. Kamil Jóźwiak trafił w rękę środkowego obrońcy Valmiery, ale arbiter nie dopatrzył się przewinienia.
Potem mieliśmy już "futbol dla koneserów". Kolejorz wymieniał podania, usypiał swoich kibiców oraz rywali i...podwyższył prowadzenie. Dyskretnie grający do 78. minuty Pedro Tiba świetnie dograł do Szweda, który kolejny raz pokazał, że dobrych sytuacji nie marnuje i wcale nie chce mieć gorszych liczb niż Christian Gytkjaer.
Z dobrej strony pokazał się też młody Filip Szymczak, który zmienił w 84. minucie Ishaka. 18-latek z zimną krwią wykorzystał podanie Jóźwiaka, stawiając kropkę nad "i".
Zobacz zdjęcia z meczu:
Zobacz nasze oceny piłkarzy Lecha w tym meczu:
Sprawdź też:
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?