Martin Sevela ma 43 lata i w połowie września został trenerem Zagłębia Lubin. Wcześniej przez blisko dwa lata prowadził Slovana Bratysława, z którym w świetnym stylu sięgnął po mistrzostwo Słowacji. Sevela i jego ekipa przegrała tylko dwa spotkania w zeszłym sezonie, z czego oba w momencie, kiedy Slovan miał już zapewnione mistrzostwo.
Czytaj też: Lech Poznań: Mickey van der Hart kapitanem Kolejorza. "Czuję się strasznie"
43-letni szkoleniowiec stracił pracę w lipcu tego roku, kiedy jego zespół odpadł w I rundzie eliminacji Ligi Mistrzów z mistrzem Czarnogóry - FK Sutjeska Niksic. Sevela został zwolniony, a Slovan ostatecznie zameldował się w Lidze Europy, gdzie z powodzeniem występuje teraz były zawodnik Lecha Poznań, Vernon De Marco. Słowacki trener poszukiwał pracy, a zainteresowanie jego usługami wyrażał Łudogorec Razgrad, ale ostatecznie obie strony nie doszły do porozumienia.
Otworzyło to furtkę do pracy w Zagłębiu, które ze względu na zawirowania w klubie (odejście trenera Bena van Daela, prezesa Mateusza Dróżdża, a nawet rzecznika klubu) i długi proces decyzyjny w przypadku zatrudniania szkoleniowca (wszystkie decyzje w Zagłębiu musi zatwierdzać Rada Nadzorcza) sprawił, że Sevelę zatrudniono dopiero we wrześniu, a był to trener wyszukany przez dyrektora sportowego Zagłębia Lubin, Michała Żewłakowa. Sam Żewłakow przyznał, że kontaktował się z trenerem już rok wcześniej, po zwolnieniu Marisuza Lewandowskiego. Wtedy Sevela był jednak nie do wyjęcia ze Slovana.
Wspominana wyżej historia miała na celu pokazanie, że Zagłębie wzięło na swoją ławkę prawdziwego fachowca. Sevela od razu zabrał się do pracy. W pierwszych pięciu meczach zdobył 10 punktów i zanotował tylko jedną porażkę przed tygodniem z Pogonią Szczecin. Dodatkowo awansował dalej w Totolotek Pucharze Polski, pokonując na wyjeździe Koronę Kielce.
Trener na jednej z pierwszych konferencji mówił, że jego Zagłębie ma grać ofensywnie i trudno się z tym nie zgodzić. Jego zespół tylko przeciwko Pogoni nie zdobył gola, a w Poznaniu do siatki trafiał dwukrotnie, z czego był to czwarty z rzędu wyjazdowy mecz z co najmniej dwoma golami na koncie Zagłebia. Co zatem zaważyło o tym, że trener Sevela nie miał problemów z rozpracowaniem Lecha?
Na pomeczowej konferencji szkoleniowiec Miedziowych przyznał się, że nie miał okazji jeszcze obejrzeć całego meczu Lecha, ale widział kilka skrótów i potrafił przygotować taktykę na spotkanie z Lechem. Kluczem do wygrania meczu w Poznaniu było przejęcie środka pola, co udało się Zagłębiu Lubin. Jakub Moder i Mateusz Skrzypczak nie radzili sobie zbyt dobrze w defensywie. Joao Amaral grał bardzo wysoko, przez co wspomniana dwójka miała sporo roboty w środku, a trener Żuraw na konferencji pomeczowej mówił, że brakowało na boisku Muhara.
Sprawdź też: Lech Poznań - Zagłębie Lubin 1:2: Oceniamy piłkarzy Kolejorza
Sevela dodatkowo mądrze ustawił zespół w defensywie. Zawodnicy gości bronili bardzo blisko siebie, a Kolejorz próbował rozmontować obronę rywali za pomocą szybkich podań albo pojedynczych zrywów, ale to nie wychodziło.
Kolejnym ważnym aspektem, na jaki Sevela zwrócił uwagę, było posiadanie piłki w odpowiednich momentach meczu. Kiedy Zagłębie miało piłkę, to Lech musiał za nią biegać. Mimo że ogólnie większe posiadanie piłki miał Kolejorz i to Zagłębie przebiegło aż o 9 km więcej niż lechici, ale to lubinianie potrafili dwoma-trzema podaniami stworzyć na połowie Kolejorza groźną sytuację do zdobycia gola.
- Pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu i było widać, że bardzo chcieliśmy zdobyć bramkę. Szybko atakowaliśmy na piłkę i to Lech miał z nami problemy. Kiedy gospodarze biegali bez niej, to nie czuli się komfortowo na boisku - mówił po meczu Sevela, który jest w Polsce niecałe dwa miesiące, a na pytania dziennikarzy odpowiadał w języku polskim.
Zagłębie schodziło do szatni z prowadzeniem. Po przerwie lubinianie zagrali tak, jak powinien zagrać Lech w Warszawie, mając prowadzenie 1:0.
- W drugiej połowie skoncentrowaliśmy się na defensywie. Nie atakowaliśmy już tyle, ale udało nam się wyprowadzić akcję na 2:0. Lech strzelił po rzucie rożnym, a więc nie ustrzegliśmy się błędu, jednak udało nam się ten wynik dowieźć do końca - mówił Sevela.
Trener Miedziowych zdawał sobie sprawę, że nie może pozwolić rozkręcić się Lechowi. Przewagą jego ekipy były także stałe fragmenty gry, po którym padł pierwszy gol. Dodatkowo zwrócił uwagę, na zachowanie jego drużyny bez piłki.
- Graliśmy bardzo blisko siebie w obronie, mocno koncentrowaliśmy się na tym, by nie łamać tego założenia. Chcieliśmy posiadać piłkę, ale gdy to Lech ją zyskiwał, naszym założeniem było szybkie przejście do obrony i zmniejszenie dystansu między zawodnikami. Dyscyplina taktyczna dała nam zwycięstwo, a ona jest efektem procesu treningowego - odpowiedział trener na pytanie, co było kluczem do pokonania w piątek Lecha.
Jakie mogą płynąć wnioski po tym meczu? Przede wszystkim kolejny, bardziej doświadczony trener potrafił przeczytać Lecha Dariusza Żurawia i przygotować skuteczną taktykę. Ta sytuacja pokazuje także, że nie trzeba analizować tysiąca meczów Lecha, a dobry szkoleniowiec potrafi dostrzec mankamenty oraz słabe strony rywali nawet ze skrótów spotkań. Sztab Lecha swoich analiz nie potrafi przełożyć na boisko (albo zawodnicy nie potrafią jej zrealizować), a kibice i władze Lecha mogą zazdrościć Zagłębiu dobrego wyboru - doświadczonego trenera z sukcesami (trzykrotny mistrz Słowacji jako szkoleniowiec)
Zagłębie po kiepskim początku wychodzi na prostą, a dokąd zmierza Lech? Tego może nie wiedzieć nawet sam trener Dariusz Żuraw.
Lech - Zagłębie: Race i doping na meczu - zobacz wideo:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?