Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań: Zbyt krótka ławka rezerwowych to mit

Maciej Lehmann
Lech nawet bez Arboledy powinien sobie radzić w starciach z ligowymi średniakami
Lech nawet bez Arboledy powinien sobie radzić w starciach z ligowymi średniakami Marek Zakrzewski
Ponad 20 milionów złotych rocznie wydaje Lech na utrzymanie piłkarzy z kadry pierwszego zespołu. Gdyby zrezygnowano chociaż z jednego piłkarza, można by zatrudnić na świetnych warunkach sześciu trenerów do drużyn młodzieżowych. Trener Jacek Zieliński po meczu z Zagłębiem Lubin stwierdził, że ma niewielkie pole manewru w sprawach personalnych.

Czy rzeczywiście kadra Lecha jest zbyt szczupła, by walczyć na trzech frontach? A może problemy mistrzów Polski wynikają zupełnie z czegoś innego...

Jeden aktualny reprezentant Polski (Jacek Kiełb), trzech byłych reprezentantów (Artur Wichniarek, Seweryn Ganca-rczyk, Jakub Wilk), trzech kadrowiczów z zespołów młodzieżowych (Kamil Drygas, Mateusz Możdżeń, Marcin Kamiński), jeden z najlepszych ligowych bramkarzy (Krzysztof Kotorowski), rewelacyjny napastnik z poprzedniego sezonu (Joel Tshibamba), jeden z najlepszych prawych obrońców ekstraklasy, mogący z powodzeniem grać w pomocy (Marcin Kikut) oraz doświadczony profesjonalista z międzynarodowym doświadczeniem (Ivan Djurdjević), Słowak Jan Zapotoka - tak wygląda ławka rezerwowych Lecha. Czy to jest niewystarczające zaplecze, dla zespołu, którego podstawowa jedenastka ma potencjał, by skutecznie rywalizować z dobrymi klubami europejskimi?

Kolejorz jest bez wątpienia najsilniejszym personalnie zespołem w ekstraklasie. Na każdej pozycji ma dublera, którego wejście nie powinno zasadniczo zmienić siły drużyny. Wiadomo było przed sezonem, że wszystkich spotkań nie będą mogli zagrać Peszko, Arboleda, Bandrowski, Stilić czy Wojtkowiak. Wiadomo było, że musi w zespole odbywać się rotacja. Kiedy? Oczywiście, że w meczach z Legią, Wisłą, Jagiellonią, Polonią Warszawa czy w meczach Ligi Europejskiej trener Zieliński powinien mieć możliwość wystawienia teoretycznie najlepszej jedenastki. Lecz założenie było takie, że w pojedynkach ze średniakami naszej ligi, ogrywać się będzie młodzież, próbowane będą też różne warianty taktyczne.

Tymczasem Lech nawet w optymalnej jedenastce nie radzi sobie z drużynami, w których na palcach jednej ręki można doszukać się zawodników, którzy mogliby znaleźć zatrudnienie w zespole mistrza Polski. Najlepszy przykład to Bełchatów. Piłkarze, którzy nie nadawali się do gry przy Bułgarskiej Zlatko Tanevski, Marcin Drzymont, a także wyceniani na 100 tysięcy czy 450 tysięcy złotych Łukasz Bocian czy Kamil Późniak wygrywają z naszpikowanymi gwiazdami mistrzami Polski! Kiedy Jacek Zieliński po przegranych meczach wspomina o problemach kadrowych, to aż dziwne, że trener Bełchatowa Maciej Bartoszek czy trener Zagłębia Marek Bajor natychmiast nie zaproponowali mu zamiany.

W normalnej dyspozycji Kolejorz powinien rozbić w puch zarówno GKS, jak i Zagłębie. Mistrzowie Polski są jednak dalecy od swojej normalnej formy. Dotyczy to nie tylko pojedynczych graczy, ale całego zespołu łącznie z rezerwowymi. Każdy zawodnik gra poniżej swoich możliwości. I to jest w tej chwili główna przyczyna tego, że mistrzowie Polski są tuż nad strefą spadkową.

Kiedy Franciszek Smuda przegrywał mistrzostwo Polski też tłumaczył się "wąską kadrą". Lecz gdy po rundzie jesiennej awansował na fotel lidera i po twardych bojach w Pucharze UEFA wyszedł z grupy grając piętnastoma zawodnikami, wszyscy byli jednak w życiowej formie. Zimą zepsuł przygotowania i drużyna się "posypała".

Lech prowadzony teraz przez Zielińskiego też sypie się z powodu słabej dyspozycji. Trener próbuje zaklinać rzeczywistość. Przestawia prawoskrzydłowego Sławomira Peszkę na lewą stronę, a Semira Stilicia, któremu prawa noga służy tylko do wsiadania do samochodu, wystawia na prawą stronę. Efekt był taki, że ani jeden, ani drugi ani razu nie dośrodkowali w pełnym biegu spod linii końcowej.
Takich niezrozumiałych decyzji było kilka. W efekcie Lech, zamiast ruszyć do ofensywy po utracie bramki (całkiem niedawno dopiero w takich momentach rozpoczynały się prawdziwe emocje), musiał bronić się przed pogromem, z drużyną, która do meczu w Poznaniu była dostarczycielem punktów.

Stwierdzenie, że Zieliński wyraźnie stracił kontrolę nad zespołem, nie mówi wszystkiego. Szkoleniowiec Lecha sprawia wrażenie bezradnego. Posługuje się tanimi wymówkami. Próbuje nam wmówić, że problemy zespołu zaczęły się od meczu z Jagiellonią, kiedy sędzia nie ukarał czerwoną kartką Kascelana i tym samym wypaczył wynik meczu. Czyżby zapomniał o meczu z Legią i przegraną po 50 minutach gry z liczebną przewagą?

To nie błędy sędziego, krótka ławka, tylko fatalna forma zespołu jest powodem zaskakujących porażek. Lech jak najszybciej musi zostać wyciągnięty z kryzysu, bo w przeciwnym wypadku może nie zakwalifikować się do europejskich rozgrywek w przyszłym roku. A to byłaby prawdziwa tragedia. Teraz kluczowe wydaje się pytanie, czy Zieliński jest w stanie to zrobić. Odpowiedź na nie leży jednak wyłącznie w gestii władz klubu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski