- Chcemy z determinacją zdominować rywala i wygrać mecz - mówił przed meczem trener Kolejorza Maciej Skorża. Jego zespół dominował, miał przewagę, ale wymiernych efektów nie było, bo z determinacją grał tylko Tymoteusz Puchacz. Lewy obrońca wyprowadził Lecha na prowadzenie, ale nie był w stanie uratować drużynę przed kolejnym blamażem, bo w defensywie poznańskiego klubu grają zawodnicy, których trudno nazwać nawet amatorami.
To, co dzieje się wiosną, jest najbardziej istotne - Mariusz Rumak
[/b][video]15379[/video]
Lechowi do 81. minuty brakowało pomysłu i szybkości, by skruszyć mur obronny Stali Mielec. Poznaniacy przez większość meczu rozgrywali atak pozycyjny, ale tak przewidywalnie i wolno, że przypominało to przedsezonowy sparing. Goście okopali się na własnej połowie i czekali na okazje do kontr. A, że Lech nie potrafił w pierwszej połowie wykreować sobie okazji bramkowej, to z boiska wiało nudą.
Próbował strzelać z rzutu wolnego Dani Ramirez, ale trafił w mur. Ataki skrzydłami najczęściej kończyły się stratą piłki, a w najlepszym wypadku rzutem rożnym lub autem. Mecz nabrał rumieńców, kiedy ciężar strzelenia gola wziął na swoje barki kapitan zespołu - Tymoteusz Puchacz. Lewy obrońca wykonał kilka sprintów skrzydłem, a potem popisał się mocnym, ale minimalnie niecelnym uderzeniem z woleja.
O tym, na jakim poziomie toczyło się to spotkanie, najlepiej świadczy akcja z 41. minucie. Lechici przechwycili piłkę zdołali wyjść czwórką na dwóch obrońców, ale Skóraś w banalny sposób stracił piłkę, marnując dobrą okazję.
Czytaj też: Lech Poznań zagrał z Legią Warszawa. Dobre spotkanie w LTC
Goście poza dobrą organizacją w defensywie też nie pokazali niczego ciekawego. Wynik 0:0, był odzwierciedleniem tego co działo się na murawie.
Druga odsłona była nieznacznie lepsza. W 48 min znów Puchacz huknął z dystansu. Piłka odbiła się od słupka, nogi bramkarza, ale nie wpadła do siatki. Potem Czerwiński był w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale trafił w jego rękę. Chwilę później Puchacz znów kropnął z lewej nogi i znów minimalnie niecelnie. Ale do trzech razy sztuka....
Puchacz przejął piłkę po dośrodkowaniu, ładnie złożył się do uderzenia i wykorzystał fakt, że lekko odbił ją obrońca Stali. To, zmyliło Strączka, który nie był w stanie zapobiec utracie bramki.
Czytaj też: Lech Poznań pozbędzie się Niki Kaczarawy. Maciej Skorża: "Wszystko wskazuje na to, że odejdzie z klubu"
To, co stało się później, nie mieści się w głowie. Chociaż...przecież w równie niezrozumiały sposób Lech potrafił przegrać w tym sezonie z Jagiellonią. A jak sojrzymy wstecz, to goli w końcówkach było sporo. Lecz nie tak, jak tym razem.
Na boisku pojawił się Forsell i wyrzucił piłkę z autu tak, że doszło do wyrównania. Stal bardzo pomógł rezerwowy Kraweć, który w zamieszaniu podbramkowym stracił głowę i zamiast wybić piłkę na róg, precyzyjnie trafił przy słupku. To był jego pierwszy kontakt z piłką po wejściu na plac gry...
To jednak nie był koniec. W doliczonym czasie gry Forsell znów wykonywał rzut z autu i znów nasi obrońcy dali się ograć w dziecinny sposób. Do siatki trafił de Amo i porażka z drugą najsłabszą ekipą ekstraklasy stała się faktem.
Zobacz też:
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?