W 62. minucie meczu z Legią Robert Lewandowski błyskawicznie wystartował do piłki, którą podawał do Jana Muchy obrońca Pance Kumbev. Macedończyk popełnił jednak błąd. Zagrał zbyt słabo. Lechita przechwycił podanie, znalazł się w sytuacji sam na sam z Janem Muchą i gdy mijał bramkarza Legii, został powalony z nóg. Jedyną osobą na stadionie, która nie widziała faulu Słowaka, był arbiter główny. Hubert Siejewicz powinien podyktować jedenastkę i ukarać Muchę czerwoną kartką.
Tymczasem ku zdziwieniu 13 500 widzów zarządził rzut wolny dla Legii, a Robertowi Lewandowskiemu pokazał żółty kartonik za... symulowanie i próbę wymuszenia rzutu karnego. Telewizyjne powtórki udowodniły, że arbiter popełnił potworny błąd, do którego Siejewicz zresztą później się przyznał na antenie stacji Canal +.
- To była piąta żółta kartka dla Roberta, więc nie grozi mu żadna pauza. Ale do rozegrania pozostało aż siedem kolejek i każdy kartonik może mieć znaczenie. Skoro arbiter przyznał się do błędu, to decyzja o anulowaniu kartki powinna być formalnością - powiedział nam Marek Pogorzelczyk, dyrektor sportowy Lecha.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?