Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech - Salzburg 2:0. Bycze otwarcie stadionu marzeń. Zdjęcia i filmy

Radosław Patroniak
Czekam na gratulacje - zdaje się mówić do kolegów Manuel Arboleda po zdobyciu bramki
Czekam na gratulacje - zdaje się mówić do kolegów Manuel Arboleda po zdobyciu bramki M. Zakrzewski
Lepszego otwarcia stadionu nie można było sobie wyobrazić. Kolejorz pokonał Byki z Salzburga 2:0, a historyczny mecz w Lidze Europejskiej obejrzał komplet publiczności (41 tys. widzów). Mistrz Polski po dwóch kolejkach jest liderem grupy A.

- Porażka na Legii trochę nami zachwiała, ale z drugiej strony mam nadzieję, że wywoła u chłopaków sportową złość. Na nowym stadionie nie wypada przecież sprawić kibicom zawodu - mówił tuż przed pierwszym gwizdkiem trener lechitów, Jacek Zieliński.

Zanim piłkarze kopnęli piłkę kibice zobaczyli wspaniały spektakl wizualny. Kartoniada z napisem "Miejsce wyryte w naszych sercach" zrobiła na wszystkich niesamowite wrażenie. Mniej spektakularna była pierwsza faza meczu. Kolejorz był schowany za podwójną gardą, a Red Bull wyglądał na lepiej zorganizowany zespół, ale nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Trybuny ożyły dopiero w 13. min, kiedy austriackich stoperów uprzedził Artjoms Rudnevs. Łotysz wygrał pojedynek główkowy, ale zabrakło mu precyzji. Podobnie zresztą jak po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.

Potem z boiska wiało nudą, a na jej rozwianie najlepszy sposób znalazł Rudnevs, który popisał się rajdem przy linii bocznej. Centra też była dobra, ale wolej Siergieja Kriwca nie znalazł drogi do bramki. W ślady Łotysza poszedł Peszko, lecz za daleko wypuścił sobie piłkę. Chwilę później z dystansu próbował zaskoczyć austriackiego bramkarza Marcin Kikut. Czynił to bezskutecznie, tak samo jak goście, których w groźnej akcji powstrzymał Manuel Arboleda.

W 42. minucie żółty kartonik zobaczył Dmitrije Injac, a to było równoznaczne z tym, że nie zobaczymy go w trzeciej kolejce w wyjazdowym spotkaniu z Manchesterem City. Apetyty na korzystny wynik ponownie rozbudził Kikut, który w ostatniej akcji pierwszej połowy strzelił precyzyjnie z 18 m. Bramkarz Gerhard Tremmel świetnie jednak interweniował i odbił piłkę na róg.

- Kriwiec musi grać za dwóch, bo Semir Stilic jest za mało kreatywny. Musi się przebudzić w drugiej połowie, bo bez niego nie wygramy - tak w skrócie zdiagnozował były piłkarz Lecha, Jarosław Araszkiewicz, największą słabość gospodarzy w pierwszej odsłonie meczu.

Druga nie mogła rozpocząć się lepiej, bo ponad 40-tysięczną publiczność w stan euforii wprowadził Kolumbijczyk Manuel Arboleda. Maniek po centrze Stilica z rogu zdobył przepiękną bramkę. Po jego główce piłka wylądowała w samym okienku. 1:0 i donośne śpiewy kibiców niosą lechitów do kolejnych araków.

Koncepcję gry zepsuło zejście Grzegorza Wojtkowiaka (kontuzja mięśnia dwugłowego), ale nie na tyle, by Austriacy zdominowali przebieg wydarzeń na boisku. W 59 min Red Bull pokazał jednak, że ma byczą krew, a konkretnie słowacki pomocnik Dusan Svento, który wygrał pojedynek biegowy z Kikutem i wyszedł sam na sam z Jasminem Buricem. Bośniak zachował zimną krew i odbił piłkę nogami. Austriacy coraz częściej zagrażali bramce mistrza Polski, ale on miał w swoim składzie Jacka Kiełba, który szalał na prawej stronie boiska. W końcówce Huub Stevens postawił wszystko na jedną kartę i wprowadził do gry dwóch napastników.

To nie jednak Red Bull wstrząsnął Bułgarską, tylko Sławomir Peszko. Po pięknej asyście (drugiej w meczu) Stilica Peszkin podwyższył na 2:0, strzelając z 6 m nie do obrony. W 87. min. Kriwiec mógł doprowadzić rywali do rozpaczy, ale trafił z dystansu w słupek. Po chwili z kolejnego meczu w Lidze Europejskiej wyeliminował się Peszko (znów głupi faul i żółta kartka).

W następnym spotkaniu Lech 21 października zmierzy się na wyjeździe z Manchesterem City.

LECH POZNAŃ - RED BULL SALZBURG: TAK RELACJONOWALIŚMY NA ZYWO

Lech Poznań - Red Bull Salzburg 2:0
Bramki: 1:0 Manuel Arboleda (47), 2:0 Sławomir Peszko (80).
Lech: Burić - Wojtkowiak (53. Kiełb), Arboleda, Bosacki, Henriquez - Injac (86. Drygas), Kriwiec - Kikut, Stilić, Peszko - Rudnevs (82. Wichniarek).
Red Bull: Tremmel - Schwegler, Sekagia, Afolabi, Schiemer - Mendes - Zarate (57. Jantscher), Cziommer (77. Wallner), Leitgeb (77. Boghossian), Svento - Alan.
Żółte kartki: Injac, Stilić, Peszko, Wichniarek - Cziommer.
Sędzia: Kristinn Jakobsson (Islandia).
Widzów: 41 000.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski